„Modlitwa to jego najmilsza rozrywka”. Św. Maksymilian o o. Wenantym Katarzyńcu

„Nie zapomnę nigdy skromności, jaka tchnęła z całej jego postaci” – pisał o. Maksymilian Maria Kolbe o o. Wenentym Katarzyńcu. Mówił wprost, że jest on polskim kandydatem na świętego. 

Jak przyznał Maksymilian, nie miał szczęścia długo przybywać z o. Wenantym, ale „te kilka chwil, które przy nim spędziłem, niezatarte a błogie pozostawiły we mnie wrażenie”.

Po raz pierwszy spotkali się oni we Lwowie, „przy kamiennym stole ogrodu franciszkańskiego”, kiedy Wenanty Katarzyniec przyjechał jako kandydat do zakonu.

„Nie zapomnę nigdy skromności, jaka tchnęła z całej jego postaci. W świeckim ubraniu, w wieku około lat dwudziestu, trochę nieśmiały, w ruchach poważny, ale bez wymuszenia, w mowie raczej skąpy, ale roztropnie; spokój, uprzyjemniający obcowanie z nim, wskazywał, że jest on panem całkowitym siebie”.

Drugi raz spotkali się na Kalwarii Pacławskiej, gdzie franciszkańscy klerycy jeździli na wakacje. Kolbe pisał, że „dwa miesiące mógł korzystać z jego świętego przykładu”.

„Uważałem go za jednego z najlepszych, jeżeli nie najlepszego z kleryków, i nie bez przyczyny. Stwierdziłem bowiem, że owo pierwsze wrażenie, sprzed kilku lat u kamiennego stołu, nie było skutkiem chwilowej przyczyny, ale cnoty stałej a gruntownej” – pisał Maksymilian.

Podkreślał również, że Wenanty był wzorowym zakonnikiem i zachowywał wszystkie przepisy klasztorne. Chociaż był najzdolniejszy z kleryków, nie wywyższał się i zawsze był uprzejmy i spokojny. Wiele czasu spędzał na modlitwie. „Modlitwa – to jego najmilsza rozrywka; usuwał się też często na osobność, aby do woli nacieszyć się rozmową z Oblubieńcem swej duszy” – pisał Kolbe.

W innym piśmie tak go wspominał:

„Robił wrażenie zakonnika wyjątkowo wyrobionego duchowo. Bardzo pokorny, kochający modlitwę i pracowity. Przy grze w piłkę mniej mu się udawało, ale w opracowaniu różnych zagadnień wykazywał dużo wiedzy, bystrości umysłu i pracowitości. Gdyśmy omówili jeden temat – nie pomnę dokładnie, z jakiej dziedziny – opracował z niego referat, podczas kiedy mnie nie chciało się go palcem tknąć, a potem jeszcze przyniósł pokornie do oceny, jakoby on w tej dziedzinie mniej posiadał wiedzy”.

Św. Maksymilian widział w o. Wenantym również gorliwego duszpasterza, który „gorliwie pracował nad uświęcaniem i nawracaniem dusz”. Wiele godzin spędzał w konfesjonale, mimo że był słabego zdrowia, głosił wiele kazań. 

„Przy tym wszystkim pokora, ta najwierniejsza stróżka wszelkiej cnoty, zawsze mu towarzyszyła: oto, pragnąc naśladować pokorę Pana Jezusa, zniżającego się do umycia i ucałowania nóg Apostołów, w Wielki Czwartek całuje i on kornie nogi każdego z podwładnych sobie kleryków” – wspominał Kolbe. 

O. Wenanty zaangażował się również w Rycerstwo Niepokalanej i wspierał św. Maksymiliana w tym dziele.

„Staje również w szeregach MI i natychmiast organizuje Kółko Milicji wśród kleryków, aby wedle odpowiedniego statutu pogłębiali wiedzę ascetyczno-teologiczną, zasyłali przez ręce Niepokalanej gorące modlitwy o nawrócenie dusz zbłąkanych i w ogóle przygotowywali się do czekającej ich pracy. Zamyśla rozciągnąć podobną działalność na ludzi świeckich, przede wszystkim przez pouczające odczyty, ale słabnące z każdym dniem siły stanęły temu na przeszkodzie” – pisał św. Maksymilian.

O. Wenanty wspierał także współbrata w wydawaniu pisma RN, zachęcał, żeby z tym nie czekać i chciał stale przy tym współpracować. Niestety jego zdrowie się pogorszyło i gruźlica doprowadziła go do śmierci. 

O. Maksymilian mówił wprost, że o. Wenanty jest kandydatem na świętego. 

„Mówią, że dzisiaj świętych nie ma albo że gdzieś do Francji albo do Włoch trzeba się wybrać, aby spotkać się z ludźmi, których jeszcze za życia świętymi i nie bez przyczyny zowią. Nieprawda – dość bacznie rozglądnąć się dookoła siebie i zbliżyć się do ludzi, a przyznać wypadnie, że i na naszej polskiej ziemicy żyją dusze, noszące na sobie żywy obraz Boga. Miałem i ja szczęście poznać taką duszę i, choć nie było mi dane dłużej z nią obcować, wywarła ona jednak na mnie wrażenie niezatarte, a jest to o. Wenanty Katarzyniec, franciszkanin” – pisał. 

Jego przeczucia okazały się prorocze. Proces beatyfikacyjny o. Wenantego rozpoczął się w 1950 roku. W 2016 roku ogłoszono dekret o jego heroiczności cnót. Odtąd przysługuje mu tytuł Czcigodnego Sługi Bożego.  

Źródło: pisma.niepokalanow.pl


Materiał powstał w ramach projektu „Polska energia zmienia świat” dzięki wsparciu Partnerów: Fundacji PGE, Fundacji PZU, dofinansowaniu ze środków Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego w ramach Funduszu Narodowego; Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Funduszu Patriotycznego oraz Sponsorów ENEA S.A. , KGHM Polska Miedź. Mecenasem Projektu jest Tauron Wytwarzanie S.A. Partnerem medialnym jest telewizja EWTN.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama