O. Leon Knabit: jeśli się wierzy, przemijanie jest wypełnione nadzieją

Jedna rzecz nie przeminie: miłość. I choć nie każdy z nas jest mistykiem, to każdy z nas jest powołany do tego, by dziś kochał Jezusa i ludzi bardziej niż wczoraj, a jutro – bardziej niż dziś – powiedział o. Leon Knabit. 

W wywiadzie dla tygodnika „Idziemy” powiedział, czym jest przemijanie i jak do niego podchodzić z wiarą. Zauważył, że jest ono jednocześnie dramatem i nadzieją, ale spojrzenie na nie zależy od wiary.

„Dla człowieka niewierzącego w Boga i w życie wieczne przemijanie zawsze będzie dramatem, ponieważ niezależnie od tego, jak on swoje życie przeżywa, co mu się udało bądź nie, czego doświadczył, jakie ma aspiracje i cele, jak dobrze funkcjonuje – w praktyce widzi, że z czasem jest coraz gorzej i słabiej. A następnie śmierć i nic potem. Co innego dla człowieka wierzącego. Dla niego jest wielka nadzieja, którą daje Jezus, mówiąc: «kto we Mnie wierzy, choćby umarł, żyć będzie» (J 11, 25). Dla tej nadziei i tego, co się nam objawi w przyszłości, warto przeżywać nasze życie doczesne nawet z jego utrapieniami. Jako 92-latek wspominam swoje życie, jego wiosnę i lato, obecnie mam jesień, a kiedyś nadejdzie zima, czyli śmierć. Jednak ona wszystkiego nie kończy. Dla człowieka wierzącego jest to tylko etap, po którym będzie nowa wiosna. A ta nigdy nie minie”. 

Jak opowiadał, całe życie człowieka, a więc także śmierć, należy do Boga.

„Jeszcze arcybiskup Karol Wojtyła mówił niejednokrotnie: «człowiek odchodzi w momencie dla niego najlepszym, bo Pan Bóg jest dobry». Warto podejmować tę refleksję. Wymyślamy sobie nasze życie, robimy plany, ale Pan Bóg wie lepiej, kiedy jest dobry dla nas czas, by odejść. Przypomina mi się historia matki bł. ks. Jerzego Popiełuszki, która po stracie ukochanego syna powiedziała: «On nie był mój. Należał do Boga». Taka wielka wiara prostej kobiety”. 

Podkreślił, że człowiek wierzący zdaje sobie sprawę z całkowitej zależności od Boga, ale „nie ubliża mu to, że jest Jego własnością, ponieważ wie, że Bóg go kocha”. 

„Podobnie w małżeństwie kochająca żona czy mąż nie krępują się ani nie wahają, by się dla siebie nawzajem poświęcać, oddawać swój czas, swoją suwerenność, umierać dla kochanej osoby. Czas naszego życia jest czasem danym nam przez Chrystusa, winien być czasem z Chrystusem i do Niego należy” – mówił o. Leon. 

Dodał, że życie każdego z nas jest wartościowe i jedyne. Nie warto martwić się przemijaniem, ale lepiej dobrze wykorzystać dany nam czas, aby „zarobić” sobie na wieczność. „To od nas zależy, czy będziemy wprowadzać w życie innych jasność, radość i pokój. Czy po naszym odejściu ktoś powie: «jaki to był wspaniały czas, kiedyśmy przebywali razem!»” – opowiadał benedyktyn.

Zapytany, co będzie z ludźmi, którzy czynią zło, odpowiedział:

„Nie wiemy, co Bóg zrobi ze Stalinem, Hitlerem czy Putinem. Wiemy jednak, że Bóg chce ocalenia wszystkich ludzi. Dlatego my – choćby w naszej opinii – nikogo, nawet najgorszego zbrodniarza, nie możemy wsadzić do piekła. Bóg ma swoje metody i nawet w ostatnim momencie, kiedy już w agonii tracą świadomość, może do nich dotrzeć i wydusić z nich coś, co pozwoli im – po bardzo solidnym czyśćcu – na zbawienie”. 

Jak tłumaczył, strach przed śmiercią jest czymś naturalnym. Tylko wielcy święci się jej nie bali, a nawet nie mogli się jej doczekać. Nie każdy jednak wchodzi na takie duchowe wyżyny.  

„Pamiętajmy, że wraz z naszym przeminięciem ustają także m.in. nasze trudy, czasem cierpienie, nasze liczne obowiązki. Nie darmo mówimy o «wiecznym odpoczynku». Jedna rzecz jednak nie przeminie: miłość. I choć nie każdy z nas jest mistykiem, to każdy z nas jest powołany do tego, by dziś kochał Jezusa i ludzi bardziej niż wczoraj, a jutro – bardziej niż dziś. Potrzeba nam wiary Abrahama, do którego Bóg mówił: Wyjdź. Nie martw się o siebie. Ja cię będę prowadził!” – mówił.

Źródło: „Idziemy”
 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama