Dbałość o zdrowie publiczne to Polska racja stanu. Z posłem Tomaszem Latosem — Przewodniczącym Sejmowej Komisji Zdrowia rozmawiał Maciej Małek
Panie Przewodniczący, gdyby z perspektywy mijającej kadencji ocenić dokonania w dziedzinie ochrony zdrowia, jak Pana zdaniem wypadłby bilans dokonań?
Wiele się udało, a za sukces uznać wypada uzyskanie przełomu w zakresie poziomu finansowania świadczeń zdrowotnych. Można się spierać o wskaźniki względem PKB, który wszak też systematycznie rośnie, czyniąc nas europejskim liderem, jeśli chodzi o dynamikę rozwoju gospodarczego. Skoro tak, to przeznaczenie w tym roku 6 proc., a następnie 7 proc. PKB na ochronę zdrowia, daje w liczbach bezwzględnych sumy, o których wcześniej mogliśmy jedynie marzyć.
W ostatnich latach ogromnie podnieśliśmy wynagrodzenia personelu, co dotyczy nie tylko lekarzy, ale także pielęgniarek i innych zawodów medycznych. Są one obecnie wysokie, zwłaszcza w odniesieniu do zarobków w innych segmentach rynku pracy. Zahamowało to wyjazdy zarobkowe za granicę, a obecnie obserwujemy wręcz proces odwrotny. Nadal istnieją dysproporcje w obrębie osób wykonujących ten sam zawód medyczny i poprawa tej sytuacji jest zadaniem na najbliższą kadencję Sejmu. W ostatnim czasie została przyjęta ustawa o jakości w ochronie zdrowia, co od dawna było ważnym postulatem zgłaszanym, zarówno przez pacjentów, jak i przez pracowników medycznych.
Do innych osiągnięć obecnej kadencji należy niewątpliwie zaliczyć szerokie wprowadzenie informatyzacji do ochrony zdrowia, wszyscy obecnie korzystamy, chociażby z e-recept, co jest niezwykle praktycznym i wygodnym rozwiązaniem. W porozumieniu z pacjentami przygotowano także krajową sieć onkologiczną, która w swoim pilotażu była niezwykle wysoko oceniana właśnie przez pacjentów. Myślę, że dzięki temu rozwiązaniu uda się w sposób radykalny poprawić opiekę nad tą grupą chorych. Plan dla chorób rzadkich, sieć szpitali, planowanie i nadzór nad realizacją inwestycji w ochronie zdrowia, to kolejne dokonania mijającej kadencji. Wiele spraw wymagać będzie konsekwentnej kontynuacji jako zadanie na przyszłość. Problemem wciąż pozostają kolejki do niektórych specjalistów, co wynika w dużej mierze z niedoboru lekarzy w wybranych dziedzinach medycyny. Ta sytuacja będzie się w najbliższych latach poprawić, bo przypomnę — niemal podwoiliśmy liczbę studentów na wydziałach lekarskich. Dobrym przykładem radykalnego skrócenia kolejek są zabiegi wszczepiania endoprotez, co zostało zauważone i docenione przez pacjentów.
Czy zatem jesteśmy w stanie wskazać, co mówiąc kolokwialnie, się nie udało?
W pierwszym rzędzie weryfikacja i urealnienie wyceny świadczeń. Mówimy w tym przypadku o tysiącach procedur, zatem złożoność i skala zadania jest większa, niż mogłoby się wydawać. Kluczem pozostaje nadal efektywne zarządzanie szpitalem, uwzględniające konieczność łączenia niedoszacowanych procedur z tymi, które są obecnie dobrze wyceniane. Poprawa w tym zakresie wymaga zgodnego współdziałania ministra, zainteresowanych środowisk, w tym izb lekarskich oraz samorządów.
Czy da się przewidzieć i zaplanować liczbę potrzebnych lekarzy, danej specjalizacji?
Szereg specjalności ma obecnie status deficytowych. Stworzono system zachęt, także płacowych, jednak młodzi lekarze przy wyborze rezydentury nie zawsze biorą te argumenty pod uwagę. Sytuacja poprawi się wraz ze wzrostem liczby absolwentów, a więc perspektywa najbliższych kilku lat powinna rozwiązać ten problem. Nikt nie wylicza ściśle w skali Polski, ilu potrzeba nowych specjalistów w danej dziedzinie medycyny — ta sprawa jest raczej rozpatrywana lokalnie na poziomie gmin i powiatów, tak, aby nie było białych plam na medycznej mapie kraju. Obecnie mamy często do czynienia z sytuacją, kiedy warunkami płacowymi szpitale konkurują ze sobą, ubiegając się o specjalistów w deficytowych dziedzinach. Ta sprawa musi zostać w najbliższym czasie rozwiązana.
Co zatem zalicza Pan do priorytetów nadchodzącej kadencji i w dalszej perspektywie?
O urealnieniu wyceny procedur i zwiększeniu kadr w ochronie zdrowia wspomniałem już wcześniej. Warto także podjąć dalsze działania nad zmniejszeniem poziomu biurokracji, która dotyka personel medyczny. Wprowadzane są do szpitali nowe zawody, które mają odciążyć lekarzy i pielęgniarki od tej biurokratycznej pracy. W nadchodzącej kadencji czeka nas także zrealizowanie niedawno przyjętych ustaw o jakości w ochronie zdrowia oraz rzeczniku praw pacjenta. Są to rozwiązania prawne oczekiwane nie tylko przez dyrektorów szpitali, ale przede wszystkim przez pacjentów i ich rodziny. Ustawy te zwiększają bezpieczeństwo pacjentów, a także w przypadku zdarzeń niepożądanych ułatwiają i upraszczają uzyskanie ewentualnego odszkodowania.
Opozycja próbuje upolityczniać kwestie związane ze zdarzeniami niepożądanymi, czy nawet zgonami, do których czasem dochodzi w placówkach medycznych. Jak Pan skomentuje tego typu działania?
Chcę wyraźnie powiedzieć, że niedopuszczalne jest instrumentalne wykorzystywanie tragicznych, choć jednostkowych zdarzeń do bieżącej polityki. Podkreślę, że każda śmierć jest wielkim dramatem i personel medyczny robi wszystko, aby do takich sytuacji nigdy nie dochodziło. Co do zasady, służba zdrowia i polityka zdrowotna nie powinny stanowić przedmiotu sporu politycznego. Problem ten pojawił się ostatnio w przypadku opieki okołoporodowej. Tymczasem w odniesieniu do obiektywnych wskaźników od lat jesteśmy w czołówce europejskiej i światowej, a pod względem efektywności leczenia i opieki mamy lepsze wyniki niż wiele krajów Europy Zachodniej.
Coraz częściej w przestrzeni publicznej pojawia się pytanie o rolę WHO, także w kontekście nadmiernej ingerencji w krajowe polityki zdrowotne?
W powszechnym odczuciu, potwierdzonym opiniami uznanych autorytetów w dziedzinie zdrowia publicznego, nadmierne upolitycznienie organizacji przejawia się w próbach ingerowania w polityki krajowe, gdzie poziom zróżnicowania potrzeb, historyczne i kulturowe uwarunkowania, źródła i poziom finansowania przemawiają za zachowaniem autonomii. Tymczasem państwa rozwijające się, zwane także krajami trzeciego świata, notują rosnące niedobory nie tylko w zakresie ochrony zdrowia, ale także pomocy humanitarnej. To naturalna domena i misja Światowej Organizacji Zdrowia, która zamiast nieuprawnionych prób definiowania „nowego ładu” w dziedzinie ochrony zdrowia, winna skupić się na zadaniach, do jakich została przed laty powołana. Finansowanie politycznie motywowanych rozwiązań z pewnością do nich nie należy.
Ostatnio wiele pytań wzbudziły propozycje radykalnych rozwiązań, które pod adresem systemu ochrony zdrowia formułuje Konfederacja?
Słowo „rozwiązania” traktuję w tym przypadku bardzo umownie, gdyż wiemy zbyt mało o kształcie rekomendowanych pomysłów, by odnieść się do nich merytorycznie. Na chwilę obecną mowa raczej o tyleż efektownie brzmiących, co życzeniowych deklaracjach. Za bon zdrowotny, wyceniany orientacyjne na 4 tysiące złotych, można ewentualnie leczyć pacjentów z przeziębieniem czy inną łagodną chorobą. A co z pacjentami, których leczenie jest drogie i skomplikowane, wymagające specjalistycznej aparatury? Przypomnę, że w takich przypadkach leczenie może kosztować od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych dziennie. Ta propozycja wydaje się korzystna jedynie dla osób młodych i zdrowych. Bez odpowiedzi pozostaje kwestia pokrycia kosztów utrzymania infrastruktury, aparatury diagnostycznej, zaplecza laboratoryjnego, o medycynie nuklearnej nie wspominając. Słowem kto zapłaci za gotowość, bez gwarancji, że pacjent pojawi się „tu i teraz”?
Czy teza, że zdrowie to nasze wspólne dobro, niezależnie od poglądów i preferencji politycznych, jest uprawniona?
Odpowiem nie wprost. Zdrowie publiczne pozostaje wyzwaniem już na etapie planowania opieki zdrowotnej. Ewaluacja koncentruje się na kształtowaniu postaw prozdrowotnych, co w dobie postępu technologicznego, sztucznej inteligencji, cyfryzacji, automatyzacji i robotyzacji, słowem gospodarki 5G, nie jest oczywiste. Zdrowy tryb życia, aktywność ruchowa, eliminowanie używek i wszelkiego rodzaju substancji szkodliwych, racjonalna i zbilansowana dieta, to podstawy piramidy zdrowia. Jest rzeczą oczywistą, że jej integralną część stanowić musi system gwarantujący powszechny dostęp do okresowych badań. Profilaktyka to także wczesne wykrywanie chorób, które długo nie dają zauważalnych symptomów. To także cena, jaką płacimy za rozwój cywilizacji. Stąd rosnąca liczba zachorowań na schorzenia układu krążenia, coraz częstsze udary nawet u relatywnie młodych ludzi. Dlatego podniesienie efektywności systemu ochrony zdrowia wymaga wczesnego wykrywania. Nadal bowiem zachowuje aktualność rekomendacja, w myśl której lepiej zapobiegać niż leczyć!
Źródło: Nowy Świat 24