Za dwa dni rozpoczyna się Wielki Post. Nie chodzi tylko o to, aby w tym czasie odmawiać sobie tego czy tamtego, ale aby podjąć ćwiczenia wyrabiające naszą duchową „formę”, aby to, co jest naszym duchowym „tłuszczem” zamieniło się w „mięśnie”.
Dobrym wprowadzeniem do Wielkiego Postu jest fragment 9. rozdziału 1 Listu do Koryntian: „Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś nieprzemijającą. Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię, lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego.” (1Kor 9,25-27).
Św. Paweł porównuje duchową dyscyplinę do systematycznych ćwiczeń fizycznych i dbania o swój organizm, tak aby był zdolny do wysiłku w momencie każdej próby – gdy chcemy biec w zawodach i zwyciężyć. Jednak chrześcijański „bieg” to nie sprint na
Jeśli komuś nie odpowiada porównanie życia duchowego do sportu, innym dobrym obrazem może być też praca na roli czy w ogrodzie. Tu również niezbędna jest systematyczność i metodyczność. Od zasiewu do zbioru upływa dłuższy czas, kiedy musimy systematycznie podlewać, nawozić i pielęgnować rośliny. Każdy, kto miał do czynienia z ogrodnictwem, wie, że chwasty najlepiej zwalczać, gdy tylko się pojawią. Gdy bowiem się rozrosną, trudno usunąć je tak, aby nie uszkodzić uprawianych roślin. Nie inaczej jest w życiu duchowym: wszelkie wady i złe przyzwyczajenia najlepiej jest zwalczać, gdy tylko dostrzeżemy ich pierwsze oznaki. W przeciwnym razie rozrastają się, zasłaniając to, co chcielibyśmy pielęgnować w sobie: dobroć, uczciwość, pracowitość, wrażliwość na innych, mądrość. Zamiast dbać o wzrost tych cech nieraz pozwalamy, aby rozrosły się w nas chwasty egoizmu, krętactwa, lenistwa, niecierpliwości czy też zwyczajnej głupoty (a ten chwast w dzisiejszych czasach rośnie szczególnie bujnie, karmiony pożywką mediów).
Tak więc dyscyplina duchowa to stałe ćwiczenie się w dobru, czy też metodyczna uprawa ogrodu, którym jest własna dusza. I właśnie ta stałość i metodyczność to dwa czynniki, które decydują o powodzeniu. Nieraz jesteśmy jak uczeń, który teoretycznie zrozumiał materiał, ale nie poświęcił czasu na powtórzenie, zrobienie ćwiczeń i zastosowanie go w praktyce. Gdy przychodzi chwila próby – egzamin, wychodzą na jaw wszystkie niedociągnięcia i otrzymuje ocenę niedostateczną. W jednym z listów św. Paweł wspomina o takich, co „zawsze się uczą, ale nie mogą dojść do poznania prawdy” (2Tm 3,7). To niebezpieczeństwo grozi także i nam, gdy wprawdzie chętnie słuchamy rozmaitych nauk – w dzisiejszych czasach często dzieje się to za pośrednictwem internetu – ale nie podejmujemy systematycznego trudu wprowadzenia ich w życie. Jak pisze św. Jakub: „Jeżeli bowiem ktoś przysłuchuje się tylko słowu, a nie wypełnia go, podobny jest do człowieka oglądającego w lustrze swe naturalne odbicie. Bo przyjrzał się sobie, odszedł i zaraz zapomniał, jakim był” (Jk 1,23-24).
Co więc powinniśmy robić, aby nie być tylko biernymi odbiorcami słowa, ale aby przyjąć je do gleby swojego serca i zadbać o jego wzrost – aby przyniosło w nas plon? Kościół podpowiada tu trzy główne pomoce: post, modlitwa i jałmużna, ale bynajmniej nie są to jedyne środki służące do rozwoju życia duchowego.
Post – to niejako „odchwaszczanie” – usuwanie ze swego życia tego, co niepotrzebne, co może stać się przeszkodą w rozwoju. Odmawianie sobie pewnych pokarmów może tu mieć znaczenie, ale z pewnością nie jest to jedyny rodzaj postu, który powinniśmy sobie zaaplikować. Dla wielu osób równie ważne, a może nawet ważniejsze będzie ograniczenie korzystania z tego, co rozprasza naszą uwagę i zajmuje czas: telewizor, komputer, smartfon, gry. Dla innych być może wskazane będzie zredukowanie kontaktów towarzyskich, a zwłaszcza rezygnacja z „imprezowania”. Chodzi o to, aby nie zagłuszać tego, co kryje się w naszym wnętrzu – głębokich duchowych potrzeb, pytań o sens i kierunek naszego życia. Zamiast iść w ilość, lepiej pójść na jakość. W tym sensie post oznaczać może po prostu mądry wybór tego, z czego korzystamy, a nie całkowitą rezygnację. Zamiast bawić się na imprezie, rozmawiając ze wszystkimi o niczym, może lepiej spotkać się z przyjacielem i pogadać o ważnych sprawach? Zamiast oglądać dziesiątki filmików na Youtube, może lepiej obejrzeć jeden, który skłoni nas do przemyśleń i wpłynie na nasze życie?
Modlitwa jest podstawowym pokarmem naszej duszy. Ale i tu lepiej postawić na jakość niż na ilość. Nie chodzi o to, aby mnożyć modlitwy, ale aby nauczyć się dobrze modlić. Dobra modlitwa to taka modlitwa, która jest dialogiem, a nie tylko monologiem i która wpływa na nasze życie, a nie jest oderwanym od życia aktem pobożności. W jaki sposób sprawić, aby modlitwa faktycznie była dialogiem z Bogiem, a nie tylko ciągiem wypowiadanych przez nas słów? Przede wszystkim – oprzeć modlitwę na Słowie Bożym. Można posłużyć się metodą Lectio Divina czy też innym sposobem rozważania (np. namiot spotkania, metoda ignacjańska). Można też odmawiać różaniec, skupiając uwagę na poszczególnych tajemnicach, tak aby był on modlitwą medytacyjną, a nie tylko powtarzaniem pacierzy. Dla osób, które mają za sobą wieloletnią praktykę modlitwy myślnej i zaczynają odczuwać swego rodzaju wyczerpanie się stosowanej dotąd metody, duchową posuchę, dobrą propozycją może być metoda modlitwy głębi, proponowana przez o. Thomasa Keatinga i Ruch Odnowy Kontemplacyjnej.
Jałmużna to coś znacznie więcej niż „wspieranie potrzebujących”. Oczywiście ten zewnętrzny aspekt jałmużny jest bardzo istotny, ale równie ważny jest jej wymiar duchowy. Ofiarując swoje zasoby materialne, czas i siły dla innych wyzbywamy się bowiem egocentrycznej perspektywy i w praktyce realizujemy to, do czego wezwał nas Bóg w czasie modlitwy i lektury Jego Słowa. Jałmużna nie ogranicza się do datków finansowych. W dzisiejszych czasach szczególnie cenne jest bezpośrednie wsparcie: czas poświęcany innym, pomoc osobom chorym i niepełnosprawnym, wolontariat i inne formy działalności społecznej.
Do tych głównych środków pielęgnacji własnego życia duchowego można dopisać szereg innych, które warto podjąć w okresie Wielkiego Postu, nie tylko jako coś doraźnego, ale jako początek stałej praktyki. Nie będziemy ich tu szczegółowo opisywać, wymienimy je tylko, a niektórymi z nich zajmiemy się w kolejnych tekstach. Są to:
· rachunek sumienia rozumiany jako codzienna praktyka modlitewna
· systematyczna lektura Pisma Świętego
· stała formacja w ramach jakiegoś ruchu lub wspólnoty
· uczestnictwo w spotkaniach małych grup biblijnych lub formacyjnych
· kierownictwo duchowe
· adoracja
· milczenie (tzw. sacrum silentium)
· czas pustelni / samotność
· akty strzeliste
· ćwiczenie się w prostocie
· posłuszeństwo
· studium
· pielgrzymowanie
· prowadzenie dziennika duchowego
· przyjaźń duchowa / towarzyszenie duchowe
· świadczenie o Bogu słowem w swoim środowisku