Małgorzata Terlikowska w ostrych słowach skrytykowała ograniczanie prawdziwych informacji odnośnie aborcyjnego działania pigułki „dzień po”. „W Polsce żyją także katolicy, dla których kwestie związane z obroną życia są istotne i jest to całkiem spora grupa” – powiedziała Małgorzata Terlikowska.
Małgorzata Terlikowska była gościem debaty eksperckiej „Czy tabletka „dzień po” to aborcja?” zorganizowanej przez Civitas Christiana 4 marca w Centrum Edukacyjnym Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej.
Punktem wyjścia do rozmowy była uchwalona przez Sejm nowelizacja ustawy, umożliwiająca zakup bez recepty pigułki „dzień po” osobom od 15 roku życia. Chodzi o hormonalne leki antykoncepcyjne zawierające octan uliprystalu (stosowane doustnie do 120 godzin po stosunku jak lek ellaOne), które od 23 lipca 2017 r. są możliwe do kupienia wyłącznie na receptę.
Etyk i dziennikarka, Małgorzata Terlikowska zwróciła uwagę, że jednym z elementów działania pigułki „dzień po” – oprócz hamowania owulacji – jest jej działanie wczesnoporonne. „Tabletka jest reklamowana jako coś, co nie jest środkiem wczesnoporonnym, tymczasem wiedza o tym preparacie pokazuje, że może mieć on takie działanie” – zwróciła uwagę.
Dodała, że podczas debaty wokół pigułki „dzień po” argumentem, który był podawany zarówno z mównicy sejmowej, jak i w mediach oraz przez samą minister zdrowia, było, że jest to preparat, który hamuje owulację. „Minister Leszczyna bardzo mocno protestowała, kiedy dziennikarze dopytywali ją o inne skutki działania tego preparatu. Dopiero bardzo mocno przyciśnięta przyznała, że w jakimś stopniu może działać przeciwzagnieżdżeniowo, czyli de facto aborcyjnie” – powiedziała.
Dla porównania – jak powiedziała etyk – w dyskusji w latach 2016-2017 na temat wprowadzenia recepty na tzw. antykoncepcję awaryjną przez ówczesnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, pojawiały się argumenty, że jest to preparat, który działa wczesnoaborcyjnie.
„Moje pytanie jest takie: gdzie zginęła druga część działania tego środka? Uczciwość intelektualna wymagałaby, żeby dopuszczając jakąś rzecz bez recepty, powiedzieć ludziom prawdę. W Polsce żyją także katolicy, dla których kwestie związane z obroną życia są istotne i jest to całkiem spora grupa” – powiedziała Małgorzata Terlikowska.
Etyk zwróciła uwagę także na równoległą dyskusję, która toczyła się przy okazji debaty antykoncepcji awaryjne, a dotyczyła faktu, od którego momentu rozpoczyna się ludzkie życie. Podkreśliła, że wbrew definicji WHO, człowiek powstaje w momencie zapłodnienia komórki jajowej, a nie jak brzmi definicja – po implantacją zarodka w macicy. „Ciąża to pewien stan fizjologiczny, bo zarodek przed implantacją już przecież jest” – powiedziała.
Uwzględniła także cztery argumenty, przytoczone w artykule ks. Andrzeja Kobylińskiego, który analizuje aspekty prawne i moralne dyskusji wokół wprowadzenia bez recepty pigułki „dzień po” i kwestii początku ludzkiego życia.
„Pierwszy argument to przynależność gatunkowa. Każdy ludzki zarodek jest tożsamy genetycznie z gatunkiem homosapiens, drugi – to argument ciągłości rozwojowej. Etycy zwracają uwagę, że nie ma żadnego elementu w rozwoju zarodka, w którym możemy wskazać jakiś etap „przedludzki”. Życie ludzkie zaczyna się od momentu poczęcia. Kolejny argument to argument tożsamości indywidualnej – istota ludzka zachowuje swoją tożsamość od poczęcia do śmierci, to jest zawsze ten sam człowiek tylko na różnym etapie rozwoju. Ostatni argument etycy określają argumentem potencjalności – w przypadku człowieka ta potencjalność oznacza możliwość rozwoju, czyli każdy ludzki zarodek ujawni cechy typowo ludzkie” – podsumowała, dodając, że przytoczone w artykule argumenty antropologiczne są dla niej bardzo przekonujące i „zdroworozsądkowe”.
„Życie rozpoczyna się od momentu zapłodnienia i powinno być chronione” – dodała.
Dr Małgorzata Prusak, teolog, mgr farmacji i Przewodnicząca Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich Polski, biorąc udział w dyskusji, zwróciła także uwagę, że media nie podnoszą kwestii działania wczesnoporonnego pigułki „dzień po”. Informacji o tym, nie ma także na polskiej ulotce środka. Tymczasem – jak zaznaczyła – w dokumentacji rejestracyjnej, kiedy produkt ten był wprowadzany na rynek przez Europejską Agencję Medyczną, wpisanej jest, że produkt ten może wpływać na implantację.
„Na amerykańskim rynku kobiety mogą dowiedzieć się z ulotki, że produkt ten może wpływać na implantację. W mediach i na polskiej ulotce napisane jest tylko, że wpływa on na owulację” – powiedziała dr Prusak.
Aleksandra Gajek, pedagog, redaktor i analityk w Centrum Życia i Rodziny zwróciła uwagę, że wprowadzenie tabletki „dzień po” sprowadza poczęte dziecko do „problemu” i tworzy w młodym pokoleniu niebezpieczną „mentalność aborcyjną”.
Czy tabletka "dzień po" to aborcja? | Debata Ekspercka