Sejm uchwalił w piątek tzw. ustawę incydentalną, zgodnie z którą o ważności wyboru prezydenta w 2025 r. ma orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym, a nie – jak dotychczas – Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Oznacza to, że decyzję podejmą m.in. cztery osoby, które w 2007 r. ochroniły komunistycznych sędziów przed odpowiedzialnością.
Za przyjęciem ustawy głosowało 220 posłów, 204 było przeciw, 20 wstrzymało się od głosu. Zmianę przepisów poparli posłowie Koalicji Obywatelskiej (z wyjątkiem Klaudii Jachiry i Małgorzaty Tracz, które wstrzymały się od głosu), Polski 2050-TD, PSL-TD i Razem. Lewica wstrzymała się od głosu, a posłowie PiS, Konfederacji i Republikanie byli przeciw.
Głównym założeniem tzw. ustawy incydentalnej „o szczególnych rozwiązaniach w zakresie rozpoznawania przez Sąd Najwyższy spraw, związanych z wyborami prezydenta RP oraz wyborami uzupełniającymi do Senatu RP, zarządzonymi w 2025 r.” jest to, że o ważności wyboru prezydenta w 2025 r. ma orzekać 15 sędziów najstarszych służbą na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego. Spośród nich losowani będą też sędziowie rozpoznający poszczególne skargi (trzech sędziów do jednej sprawy).
Powrót do przeszłości
Zgodnie z ustawą o SN kwestię ważności wyboru prezydenta rozstrzyga Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Rząd kwestionuje jednak legalność tego ciała. Nowa ustawa oznacza w praktyce, że o ważności wyborów zdecydują konkretni sędziowie, sympatyzujący raczej z rządem, niż z opozycją.
„Chcecie, żeby o ważności Prezydenta RP orzekali ludzie, którzy byli członkami Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i to jest gwarancja niezawisłości według was – mówił podczas sejmowej debaty poseł Zbigniew Bogucki z PiS. – Dopiszcie jeszcze jeden warunek, żeby byli tajnymi współpracownikami, wtedy będzie komplet”.
Bogucki dodał, że „Sejm, władza ustawodawcza, ręcznie wskazuje 15 konkretnych znanych z nazwiska sędziów do rozstrzygnięcia konkretnej sprawy”.
„W tym gronie jest czterech sędziów, którzy brali udział w wydaniu haniebnej uchwały w 2007 roku – dodał Paweł Jabłoński z PiS, przypominając sprawę Zdzisława B., którego prokurator IPN chciał postawić w stan oskarżenia za skazywani opozycjonistów w stanie wojennym. Uchwała SN uniemożliwiła to.
„Wydali uchwałę legalizującą wstecznie przepisy o stanie wojennym. Po co to zrobili? Żeby uchronić od odpowiedzialności swoich kolegów – sędziów komunistycznych, którzy w stanie wojennym wsadzali ludzi do więzienia i wy chcecie, żeby o wyborze prezydenta decydowali tacy ludzie. Wstyd!” – mówił Jabłoński.
Projekt ustawy trafi teraz do Senatu. (PAP)
Źródło: