Sprzedaż dewocjonaliów ośmiesza pocztę? Znikną z wystaw, podobnie jak książki

Pracowników będzie mniej – zapowiada prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz. Firmę czeka wiele zmian. Z placówek ma częściowo zniknąć „bazarek”, choć prezes nie ukrywa, że przynosi on dochody. Nie będzie sprzedaży dewocjonaliów, gdyż – zdaniem Mikosza – są one „memiczne”.

„Ten asortyment wywoływał pewną memiczność i ośmieszenie” – stwierdził prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz, odnosząc się do sprzedaży dewocjonaliów. Jego zdaniem takie produkty powinny oferować sklepy parafialne.

Prezes poczty, który kieruje przedsiębiorstwem o lutego, zapowiada zmiany w jego funkcjonowaniu. Jego zdaniem poczta realizuje „model biznesowy sprzed pięciu wieków”, a ma się stać „firmą kuriersko-digitalowo-finansową”. Mikosz wypowiedział Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy. Szykuje się do zwolnienia 9 tys. osób

„Dziś wynagrodzenia to 65 proc. kosztów Poczty Polskiej. To najwięcej w branży w Europie - w porównywalnych pocztach sięgają 35-40 proc. Pracowników będzie mniej” – powiedział Sebastian Mikosz.

W Poczcie Polskiej pracuje dziś 62-63 tys. osób.

Poczta Polska ma 7,6 tys. placówek w całym kraju. Ich estetyka jest utrzymana w podobnym stylu, ale nowy prezes zapowiada jej ujednolicenie. Mikosz nie ukrywa, że sprzedaż prowadzona w placówkach przynosi poczcie znaczne dochody, ale zamierza częściowo ją zlikwidować. Nazywa ją „bazarkiem”. Z punktów pocztowych znajdujących się w miastach znikną ręczniki, skarpetki, książki, baterie, zabawki i karty sim. Popyt na nie we Wrocławiu czy Poznaniu ma być mniejszy niż w małych miejscowościach.

Źródło: portalspozywczy.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama