Plotka jest jak pies spuszczony z łańcucha. Jak mówić o ludziach?

„Kiedyś na rekolekcjach Rycerstwa Niepokalanej dla szkół podstawowych, zamiast konferencji na temat ósmego przykazania Dekalogu, zabawiliśmy się w „głuchy telefon”. 80 dzieciaków i każdy tylko raz mógł powtórzyć usłyszane słowa. Było to proste zdanie: «Ala ma kota». «Bla… bleota…» – przekazała ostatnia osoba” – opowiada o. dr Jerzy Szyran OFMConv, teolog moralny w rozmowie z „Echem Katolickim”.

 „Echo Katolickie”: „Niech wasza mowa będzie: tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od złego pochodzi” (Mt 5,37) - nauczał Jezus w Kazaniu na Górze. Innym razem przestrzegał, że z każdego bezużytecznego słowa człowiek zda sprawę w dzień sądu. Naszej mowie - przyzna ojciec – daleko do czystości. Czym zatem są grzechy języka?

O. Jerzy Szyran OFMConv: Mowa jest darem Stwórcy służącym do komunikacji interpersonalnej. Uzdalnia człowieka do wyrażania własnych myśli oraz – co najważniejsze – do oddawania chwały Bogu. „Nawet usta dzieci i niemowląt oddają Ci chwałę” (Ps 8,3). Im człowiek robi się starszy, tym jego mowa staje się coraz mniej czysta. O Bogu można mówić na dwa sposoby: jaki jest (dobry, sprawiedliwy, miłosierny…) i jaki nie jest (nie jest taki jak człowiek). Wszystkie te prerogatywy Boga można zamknąć w trzech zasadniczych terminach: Prawda, Dobro i Piękno. A zatem grzechy języka są zaprzeczeniem tych trzech atrybutów Boga. Kłamstwo, które jest nie tylko mijaniem się z prawdą, ale także koloryzowaniem opowieści i przemilczaniem istotnych faktów. Zło, którego przejawami w mowie są: złośliwość, obmowa, oszczerstwo i brak poszanowania godności drugiego człowieka. Brzydota ujawniająca się w mowie zwulgaryzowanej jako przekleństwa, sprośności i w ogóle brudny język. Warto przy tym zwrócić również uwagę na brak poszanowania piękna języka ojczystego. Dziś przyzwyczailiśmy się już, niestety, do slangu młodzieżowego: „nara”, „spoko”, „siema”… Przykre to, że Polacy, mając swój język, zapożyczają obce słowa z języka angielskiego.

I co na Mikołaj Rej? Polacy przecież nie gęsi…

A może przedzierzgnęli się w inną skórę i tym samym zmienili swój język? Bóg jako Prawda, Dobro i Piękno winien być odwzorowywany każdą komórką człowieka. A zatem i w mowie człowiek winien nieść te trzy rzeczywistości, które świadczą o woli naśladowania Boga i upodobniania się do Niego. Nie ten, który mówi o Bogu, jest do Niego podobny, lecz ten, który swoją mową głosi to, co prawdziwe i brzydzi się kłamstwem. Człowiek, który swoim językiem głosi dobro i dobre słowa padają z jego ust. Ten, który wyrzuca piękne słowa w przestrzeń świata.

W naszej pracowni fizycznej w II Liceum Ogólnokształcącym w Pabianicach na ścianie był napis: „Dobieraj słowa, jak dobierasz kwiaty”. Na pierwszym spotkaniu nauczyciel fizyki (była to klasa o profilu matematyczno-fizycznym) pan Stanisław Guzowski wskazał nam ten napis i wyraził oczekiwanie, że nasze odpowiedzi przy tablicy będą składały się właśnie z pięknych słów.

Niestety, my często mówimy, zanim pomyślimy… I bynajmniej nie tylko przed tablicą.

Jezus ukazał nam Boga jako Prawdę, Dobro i Piękno. Jan od Krzyża w swoim utworze „Stopnie doskonałości” (nr 3) podpowiada: „zanim coś powiesz czy zrobisz – zastanów się, co na twoim miejscu zrobiłby i powiedział Jezus”. Trzeba zostawić sobie margines czasu, by pozwolić zadziałać łasce i rozumowi. W ten sposób człowiek nauczy się wyrabiać w sobie cnotę (sprawność) pięknej mowy. Zacznie bowiem przyzwyczajać się do zastanawiania się, czy jego język jest nośnikiem Bożej chwały.

Grzechy języka, bo o nich mowa, to m.in. wspomniane przez Ojca złośliwość i obmowa. „Przecież my tylko powtarzamy to, o czym wiedzą wszyscy” – usprawiedliwiamy plotkowanie. Papież Franciszek przestrzegał, że plotka zaczyna się od tonu wychowawczego, a kończy obdarciem bliźniego ze skóry.

Plotka jest jak pies, który po spuszczeniu z łańcucha gna przed siebie, zbierając po drodze wszystko, co się do niego przyczepi: rzepy na ogonie, igliwie leśnych ostępów, błoto przydrożnych rowów, źdźbła zeschłej trawy… Tak właśnie plotka – wędrując od człowieka do człowieka – urasta w sensacyjne doniesienia. Prawdziwy problem jest wtedy, gdy owe „wieści” dotykają konkretnych ludzi i naruszają ich dobre imię. Każdy człowiek ma bowiem prawo do dobrego imienia. Zrozumiemy to wtedy, gdy utożsamimy się z osobą, o której inni plotkują. Gdy raz po raz „plotka” – niczym wspomniany pies – wraca, niosąc z sobą niesłychane historie.

Kiedy mamy coś złego na sumieniu, nie chcemy, by wyszło to na jaw. A jednak z gorliwością zabieramy się do rozwlekania spraw czy ujawniania tajemnic innych ludzi. Nie dopuszczamy myśli, że powtarzając za innymi, grzeszymy?

Kiedyś na rekolekcjach Rycerstwa Niepokalanej dla szkół podstawowych, zamiast konferencji na temat ósmego przykazania Dekalogu, zabawiliśmy się w „głuchy telefon”. 80 dzieciaków i każdy tylko raz mógł powtórzyć usłyszane słowa. Było to proste zdanie: „Ala ma kota”. W miarę jak wiadomość szła z ucha do ucha, przesuwałem się, by pilnować zasad przekazu. Widziałem szok w oczach pewnej dziewczynki, która nie mogła uwierzyć w to, co do niej dotarło. „Co mam powiedzieć?” – pytała. „To, co usłyszałaś albo co wydawało ci się, że usłyszałaś” – powiedziałem. „Bla… bleota…” – przekazała ostatnia osoba. „Tak właśnie biegnie plotka” – podsumowałem. „Ktoś nie zrozumie i coś doda, ubarwi albo całkowicie zmieni sens słów, które usłyszał…”. Plotka narusza ósme przykazanie Dekalogu („nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”) i oprócz spowiedzi domaga się sprostowania oraz naprawienia zła wyrządzonego drugiemu człowiekowi.

A zatem, jak mówić o ludziach, by nie grzeszyć?

O ludziach? A jakie są powody, by w ogóle mówić o ludziach? No dobrze, spróbujmy ująć zagadnienie w dziesięciu zasadach. Zasada pierwsza: powiadają ojcowie pustyni: „Bóg dał człowiekowi dwoje oczu i dwoje uszu, a tylko jedne usta, by mówił jedynie połowę tego, co widzi i słyszy”. Patrz, żebyś sam był wierny i sprawiedliwy przed Bogiem, a o innych troszcz się tylko wtedy, gdy za nich odpowiadasz.

Cenna rada! A druga?

Teresa od Dzieciątka Jezus, będąc mistrzyni nowicjatu, zobaczyła kiedyś niestosowne zachowanie pewnej siostry zakonnej: „O jak dobrze, że to nie nowicjuszka, nie muszę zwracać jej uwagi”. Tam, gdzie są osoby powierzone naszej pieczy, mamy moralny obowiązek ocenić je i zwracać im uwagę, ale zawsze w cztery oczy – z szacunkiem, potępiając czyn, a nie człowieka.

Zasada trzecia: jeśli nie masz nic dobrego do powiedzenia – milcz. Obmowa polega na ujawnianiu zła powszechnie nieznanego osobom, które nie są powołane do tego, by o nim wiedzieć. Po czwarte: zajmując się sprawami innych, człowiek na ogół wprowadza niepokój do własnego życia duchowego.

Zasada piąta: „prima di giudicare qualcuno, prova a mettere le sue scarpe” („zanim kogoś osądzisz spróbuj założyć jego buty” czyli postawić się na jego miejscu). Nie znamy wszystkich okoliczności, by nasz sąd był sprawiedliwy: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni” (Mt 7,1-5) – uczy Jezus.

Zasada szósta: „Pędzę ku wyznaczonej mecie” (Flp 3,14). Pędzę, to znaczy, że wszystko znika z moich oczu, a widzę przed sobą tylko cel – niebo. Zasada siódma: upominaj tylko tam, gdzie są szanse na pozytywny skutek, w cztery oczy, z cierpliwością i szacunkiem. Upominaj, a nie rozpowiadaj!

Ósma: nie mówić o nieobecnych! Dziewiąta: zawsze można powiedzieć, jak może być, a nie jak jest…

Zasada dziesiąta: pewien mnich wszedł do celi zakonnika, gdzie panował idealny porządek. „O! Porządek w celi jest odbiciem jego życia wewnętrznego” - pomyślał. W innej celi zastał totalny bałagan: „On jest tak zajęty Bogiem, że nie ma czasu na przyziemne rzeczy” – dopowiedział sobie…

Czyli mamy próbować zawsze widzieć w ludziach dobro? Mówić, jak może być, a nie jak jest?

A jeśli nie mamy nic dobrego do powiedzenia – milczeć.

Źródło: „Echo Katolickie” 46/2025

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama