W Pradze odbył się wczoraj krajowy Marsz dla Życia i Rodziny. Ulicami czeskiej stolicy przeszedł już po raz siedemnasty.
Pomimo niesprzyjającej pogody w Marszu dla Życia i Rodziny wzięło udział co najmniej 5 tys. ludzi. „W każdym razie byliśmy w stanie zapełnić całe Václavské náměstí” – stwierdził biorący udział w Marszu kard. Dominik Duka. Obok niego patronat nad tym wydarzeniem objął również prezydent Miloš Zeman oraz wicepremier Pavel Bělobrádek.
Czescy obrońcy życia dążą oczywiście do prawnego zakazu zabijania nienarodzonych. Wiedzą jednak, że dziś szanse na to są minimalne. Dlatego do obrony życia podchodzą pragmatycznie i od wielu już lat zabiegają o zmniejszenie liczby aborcji, między innymi poprzez pomoc kobietom w ciąży. „Aby żadna z nich nie pozostała z tym sama” – to hasło, które towarzyszy różnym inicjatywom czeskiego Ruchu Obrony Życia.
W tym roku uczestnicy Marszu dla Życia postawili w centrum uwagi rodzinę. Okazuje się bowiem, że w Czechach ofiarami aborcji pada najczęściej trzecie, nieplanowane dziecko. Dziś jedyną pomocą, jaką w takiej sytuacji oferuje rodzinom państwo jest aborcja – zauważa Zdeňka Rybová wiceprezes Ruchu Obrony Życia. Stąd apel do rządu o stałe wsparcie dla rodzin, nie tylko najbiedniejszych czy niepełnych, aby rodzice ze względów ekonomicznych czy socjalnych nie podejmowali decyzji, której przez całe życie potem żałują. Z doświadczenia pracowników poradni dla kobiet w ciąży wynika, że aborcja rzadko jest dobrowolną decyzją matki. Najczęściej jest do tego zmuszona okolicznościami, na przykład brakiem zainteresowania ze strony ojca czy obawami o przyszłość. Aby im pomóc wystarczy niekiedy godzina rozmowy – dodaje Rybová.
W ubiegłym roku w Czechach zabito 20300 nienarodzonych dzieci. Liczba aborcji jednak stale spada, i to radyklanie. W 1990 r. było ich pięć razy więcej.
kb/ rv