Chociaż tzw. Państwo Islamskie w Iraku zostało niedawno pokonane, wielu uchodźców nie może jeszcze wrócić do Mosulu, mimo iż tego pragną.
Zanim będzie tam można prowadzić normalne życie, jest wiele problemów, zwłaszcza z odbudową domów. W katolickiej parafii obrządku chaldejskiego w Enishke w irackim Kurdystanie od 2014 r. przebywa 150 chrześcijańskich, muzułmańskich i jazydzkich rodzin z Mosulu. Otrzymują tam pomoc materialną i duchową. Dla wyznawców Chrystusa to już czwarte Boże Narodzenie na wygnaniu, tym razem jednak całkiem inne, bo jest nadzieja na powrót. O swej wdzięczności dla goszczącej ich parafii i o roli religii w przetrwaniu mówili oni kościelnej agencji informacyjnej Asianews. Ich zdaniem najważniejsza jest pomoc duchowa.
„Nasza wiara to pierwsza pomoc, podstawa, by przetrwać – mówi ojciec jednej z uchodźczych rodzin Asaad Amen Jiarjes. – Przeżywamy naszą wiarę z wiernymi parafii, która przyjęła nas jak swoje dzieci. Dziś możemy z dumą powiedzieć, że nie straciliśmy wiary. Dzięki Kościołowi i tutejszemu proboszczowi doświadczyliśmy miłości Boga i wiemy, że nie jesteśmy sami”. Ten 47-letni mechanik, przekonany, że w Iraku jest przyszłość dla chrześcijan, dodaje: „Wiele krajów europejskich otworzyło drzwi uchodźcom, ale ja postanowiłem zostać z rodziną w moim kraju. To nasza ziemia i nie możemy jej oddać obcym. Wszędzie są trudności i znam chrześcijańskie rodziny, które opuściły Irak i wcale nie są zadowolone”. Inny ojciec rodziny Emad Matti Elias mówi o tych, którzy wyemigrowali: „Gdyby mieli silną wiarę w Boga, nie opuściliby Iraku. W przeszłości wielu było do tego zmuszonych, ale teraz czas wracać, bo to nasza ziemia, a nasze rodziny nie są szczęśliwe za granicą. Muszą wrócić, by odbudowywać razem Irak i gromadzić się w kościołach” – uważa ten 64-letni robotnik.ak/ rv