W ciągu minionego tygodnia w Afryce podwoiła się liczba zarażeń koronawirusem, a o 60 procent wzrosła liczba ofiar śmiertelnych.
Pandemia nie dotarła jeszcze do zaledwie dwóch krajów Czarnego Lądu. Bez odpowiedniej pomocy może kosztować życie ponad 3 mln mieszkańców tego kontynentu.
Dane te publikuje Komisja Gospodarcza Narodów Zjednoczonych ds. Afryki (UNECA) bijąc na alarm, że bez wsparcia międzynarodowego i pomocy krajów rozwiniętych temu kontynentowi grozi niewyobrażalny kryzys. Szacuje się, że tylko co trzeci mieszkaniec Czarnego Lądu ma szansę regularnie myć ręce, większość nie ma dostępu do służby zdrowia, testy przeprowadzane są jedynie w dużych miastach i mają do nich dostęp wyłącznie bogaci ludzie. „Na kontynencie, gdzie każdego dnia śmiertelne żniwo zbiera malaria, AIDS i gruźlica, i gdzie nie ma dostępu do diagnostyki trudno jednoznacznie stwierdzić, co było prawdziwą przyczyną zgonu” – mówi Radiu Watykańskiemu ks. Giulio Albanese. Włoski kombonianin wskazuje, że największy rebus stanowi Afryka subsaharyjska, gdzie najtrudniej monitorować pandemię.
Afryka nie jest gotowa na walkę z pandemią
„Doskonale wiemy, że system sanitarny jest tam niewystarczający. Dla przykładu w Kenii istnieją tylko dwa specjalistyczne laboratoria, które na pewno nie będą w stanie sprostać badaniu takiej liczby testów, których zresztą nie ma, jak np. we Włoszech – mówi papieskiej rozgłośni ks. Albanese. – Jest mniej osób hospitalizowanych z powodu COVID-19, bo nie ma szpitali, a objawy tego wirusa są podobne do malarii, będącej chorobą pandemiczną na tym kontynencie. Faktem jest też to, że społeczeństwa afrykańskie są dużo młodsze niż europejskie. W Afryce subsaharyjskiej pod 60 procent mieszkańców ma mniej niż 25 lat.“