Ochrona zwierząt przed mową nienawiści. Kolejny absurd poprawności politycznej

„Czy powinniśmy chronić zwierzęta przed mową nienawiści?” – to tytuł artykułu napisanego przez dwóch naukowców z Uniwersytetu w Sheffield. Przekonują oni, że przed mową nienawiści trzeba chronić nie tylko ludzi – zwierzęta też. Jest przecież mnóstwo sformułowań, które godzą w uczucia zwierząt i je krzywdzą.

W renomowanym piśmie prawniczym „Oxford Journal of Legal Studies” wydawanym przez uniwersytet w Oxfordzie ukazał się artykuł pt. „Czy powinniśmy chronić zwierzęta przed mową nienawiści?”. Autorzy – dwóch naukowców z Uniwersytetu w Sheffield w Anglii, Josh Milburn i Alasdair Cochrane – przekonują, że nie tylko ludzie powinni być chronieni przed mową nienawiści. Zwierzętom też się to należy.

„Ich zdaniem «hate speech» pod adresem «zwierząt niebędących ludźmi» (takiego terminu używają) powinien zostać zakazany, ponieważ jest dla nich krzywdzący” – pisze Grzegorz Górny (wPolityce.pl). Oznacza to zakaz stosowania takich zwrotów mówiących o zwierzętach, jak np. „podłożyć komuś świnię”, głupi jak koza”, „łże jak pies” itp.

Takie poglądy to wynik zacierania granic gatunkowych między ludźmi i zwierzętami. Jak komentuje Górny: „Choć trudno byłoby obronić tezę, że muchy mogą poczuć się urażone sformułowaniem «natrętny jak mucha». Nie do końca też jest jasne, dla kogo bardziej obraźliwe są słowa «glista ludzka»: dla ludzi czy dla glist?”

Absurdy wynikające z tego postulatu można mnożyć w nieskończoność.

„Aż chciałoby się napisać, że tekst angielskich naukowców jest głupi jak but. Lepiej jednak uważać, bo jutro można zostać oskarżonym o obrazę butów” – ironizuje Górny.

Źródło: wPolityce.pl


« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama