Największe od 30 lat protesty społeczne mają miejsce na Kubie. Zostały wywołane dramatyczną sytuacją ekonomiczną mieszkańców wyspy. Ludzie wyszli na ulice, domagając się pomocy żywnościowej i niezbędnych lekarstw, także do walki z koronawirusem.
Do mobilizacji społecznej doszło dzięki mediom społecznościowym, stąd też władze szybko zaczęły odcinać Kubańczykom dostęp do internetu. W sieci pojawiły się hasła: „Dość dyktatury”, „Nie lękamy się”, „Domagamy się szczepionek” oraz zdjęcia policjantów bijących i aresztujących manifestantów. Za protestem stoją głównie młodzi ludzie, w tym katolicy należący do różnych stowarzyszeń kościelnych i pomocowych. W stołecznej Hawanie władze odpowiedziały represjami i falą aresztowań. Podobnie jest też w innych miastach. W Camagüey pod zarzutem zakłócania porządku publicznego został aresztowany ks. Ronaldo Montes de Oca, którego po 24 godzinach wypuszczono na wolność. Podkreśla on, że manifestacje mają charakter pokojowy, a ich uczestnicy domagają się jedynie poprawy dramatycznych warunków życia, jakie panują na Kubie. Wzywają także władze do zdecydowanej walki z pandemią koronawirusa, która mocno dotyka tę wyspę.
Źródła kościelne informują, że wśród zatrzymanych są kolejni księża oraz seminarzyści, a także przedstawiciele organizacji katolickich i katoliccy dziennikarze. „Manifestacje mają charakter pokojowy, jednak władze odpowiadają na nie nieproporcjonalnie silnymi represjami” – mówi ks. Ronaldo Montes de Oca. Ujawnia, że policja wtargnęła o świcie m.in. do domu 26-letniego seminarzysty Rafaela Cruza Débory, który został aresztowany. Kubański kapłan podkreśla, że prezydent wysłał na ulice swych ludzi, by spacyfikowali protesty. Przypomina, że ich uczestnicy domagają się jedynie przyśpieszenia kampanii szczepień i zapewnienia Kubańczykom godnych warunków życia i żywności, po tym jak jej ceny w ostatnim czasie wielokrotnie poszybowały w górę.
Beata Zajączkowska – Watykan