„Poronienie to nie choroba, a żałoba” – powiedziała pomysłodawczyni płatnego urlopu dla rodziców po stracie dziecka w łonie matki. Projekt został jednomyślnie przyjęty. To z jednej strony dobrze, ale warto zauważyć, że stało się to rok po tym, jak Nowa Zelandia wykluczyła aborcję z listy przestępstw podlegających karze. To jak to jest?
„Parodia praw człowieka” – tym określeniem biskupi Nowej Zelandii nazwali prawo przegłosowane w tym kraju rok temu. Prawo, które wykluczyło aborcję z listy przestępstw podlegających karze. „Ta ustawa całkowicie ignoruje fakt, że w każdą ciążę zaangażowane są przynajmniej dwa ludzkie życia” – stwierdziła wówczas Cynthia Piper, rzeczniczka konferencji episkopatu i dodała, że „nie ma już żadnego uznania dla praw nienarodzonych”.
A jednak rok później „uznanie” jakby się pojawia... Po tym, jak rok temu stwierdzono, że płód nie jest osobą prawną, Nowa Zelandia jako drugi kraj na świecie wprowadza płatny urlop dla rodziców, będących w żałobie po dziecku nienarodzonym. Matkom, które poroniły, będą przysługiwały trzy dni płatnego urlopu. Urlop będzie przysługiwał także ojcu. Posłanka Ginny Andersen, pomysłodawczyni płatnego urlopu, stwierdziła, że ma to pomóc osobom po poronieniu poradzić sobie z tą tragiczną sytuacją, przepracować ją, przejść przez żałobę.
To jak to jest? Życie życiu nie jest równe? Poronienie to strata, żałoba, a aborcja...? Przecież w obu przypadkach rozpoczęło się unikalne genetycznie życie ludzkie. Dobrze, że jednomyślnie przyjęto projekt, który uznaje, że poronienie to nie choroba, a żałoba po dziecku i należy się rodzicom płatny urlop, by mogli uporać się ze stratą. To pokazuje, że jednak życie nienarodzone jest uznawane. Żałobę ma się po kimś, kto żył. W tym przypadku w łonie matki. Kolejnym jednak krokiem powinna być chyba poprawka zeszłorocznego głosowania. Bo to wszystko jest w tym momencie po prostu nielogiczne.
źródła: Krzysztof Ołdakowski SJ, Vatican News/ CNN