Społeczeństwo „neutralne”, demokracja liberalna czy dyktatura poprawności politycznej?

Choć większość państw europejskich uważa się za demokracje liberalne, w rzeczywistości coraz bardziej dryfują w kierunku dyktatury poprawności politycznej, której ofiarą są przede wszystkim chrześcijanie.

Jak zauważa norweska polityk Olaug Bollestad, tak zwane społeczeństwo neutralne jest po prostu utopią. Próby realizacji tej utopii prowadzą nieuchronnie do powstania dyktatury poprawności politycznej, w wyniku której systematycznie zmniejsza się przestrzeń dla chrześcijańskiej wizji życia i społeczeństwa. Bollestad, liderka chrześcijańsko-demokratycznej partii Kristelig Folkeparti (KrF) w norweskim parlamencie, pisze o tym w artykule w norweskiej gazecie Vårt Land.

Tłem jej artykułu jest kontrowersja wokół biblioteki w gminie Lindesnes. Na początku tego miesiąca grupie chrześcijan, którzy regularnie spotykali się w piątkowe wieczory w jednym z pomieszczeń biblioteki, powiedziano, że nie są już tam mile widziani. Według biblioteki spotkania te były niezgodne z Ustawą o bibliotekach, która stanowi, że „biblioteki publiczne są niezależnym miejscem spotkań i areną publicznych dyskusji i debat”. Mimo że dyrekcja biblioteki cofnęła później swoją decyzję, dyskusja na tym się nie skończyła. Odmowa udostępnienia przestrzeni bibliotecznej chrześcijanom oznacza w praktyce, że w „publicznych dyskusjach” nie ma już dla nich miejsca.

Wyzwanie dla społeczeństwa

W swym artykule Bollestad zauważa, że wydarzenie w Lindesnes nie jest odosobnione. Wymienia kilka innych przypadków, które wskazują na to, że przestrzeń dla chrześcijańskiego spojrzenia na życie w naszym społeczeństwie staje się coraz mniejsza.

Przykładem może być sytuacja, w której „wolontariat dzieci i młodzieży prowadzony pod auspicjami organizacji i zgromadzeń chrześcijańskich jest pozbawiony wsparcia ze strony władz miejskich, ponieważ lokalni politycy uważają, że ich nauczanie nie jest poprawne politycznie” – kwestia ta jest obecnie dyskutowana w gminie Klepp. Podobnie wygląda kwestia młodych muzułmanów i chrześcijan, którzy ze strachu przed zablokowaniem odmawiają dzielenia się swoją wiarą w mediach społecznościowych. Bollestad wspomina także o szkołach w Oslo, które „chcą zakończyć współpracę z NLA University College z powodu pewnego sformułowania w dokumencie określającym jego wartości”.

Choć niektóre instytucje wycofały się z decyzji krzywdzących dla chrześcijan, lista tych, które te decyzje podejmują jest „niestety zbyt długa” - pisze Bollestad. Dodaje, że nie jest to tylko problem dla wierzących, ale wyzwanie dla społeczeństwa. „W czasach, gdy dążymy do różnorodności i integracji, dziwne jest, że nie dotyczy to również wierzących. Nasz kraj będzie uboższy, jeśli będziemy spychać tych, którzy wierzą, za kurtynę”.

Podstawy demokracji

Bollestad cytuje norweskiego profesora Daga Wollebæka z Instytutu Badań Społecznych, który w raporcie z 2013 roku stwierdził, że solidne funkcjonowanie różnych organizacji ma kluczowe znaczenie dla utrzymania zaufania we współczesnych społeczeństwach i że rolę odgrywają tu zarówno organizacje chrześcijańskie, jak i niechrześcijańskie.

Chrześcijańska Demokratka jest zdecydowanie krytyczna wobec dążenia do stworzenia neutralnego społeczeństwa. „Dążenie do neutralności jest dążeniem do utopii. Społeczeństwo dobre dla wszystkich to takie społeczeństwo, w którym jest miejsce dla wszystkich”. Podstawą liberalnej demokracji jest to, że musimy tolerować tych, z którymi się zdecydowanie nie zgadzamy – stwierdza Bollestad. „Społeczeństwo, które kładzie nacisk na różnorodność i integrację, potrzebuje więcej, a nie mniej miejsc spotkań, które zarówno chronią indywidualną możliwość dzielenia się sprawami egzystencjalnymi z ludźmi o podobnych poglądach, jak i miejsc, w których możemy się spotkać ponad podziałami etnicznymi, wyznaniowymi i poglądowymi”.

Neutralność można oczywiście rozumieć różnie. Jeśli mówimy o niej w sensie niefaworyzowania poszczególnych frakcji czy punktów widzenia przez instytucje publiczne, jest to słuszne podejście. Problem pojawia się jednak, gdy neutralności wymaga się od samych obywateli czy organizacji społecznych, odmawiając im prawa do wyznawania własnych poglądów i kultywowania własnych wartości. Pod pozorem neutralności skrywa się w takiej sytuacji dyktatura poprawności politycznej, której mottem jest „masz prawo wyrażać swoje poglądy pod warunkiem, że sprowadzają się one do powtarzania mantry o tolerancji wobec wszystkiego i wszystkich”. Tego rodzaju podejście jest w istocie kneblowaniem możliwości poważnej dyskusji o wartościach i kwestiach kluczowych dla właściwego funkcjonowania społeczeństwa.

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama