14 razy pielgrzymowała do Santiago de Compostela. „To powinna być droga do Boga, a nie jakaś postmodernistyczna droga do poznania siebie”

Wakacje to czas sprzyjający pielgrzymowaniu. Coraz więcej osób wybiera szlak św. Jakuba w Hiszpanii. Pani Alina Komaradzka aż 14 razy szła tą drogą i jak mówi, „Camino to jest taka modlitwa nogami”.

Jak opowiadała w rozmowie z Radiem Warszawa, jej przygoda z Camino zaczęła się 14 lat temu. 

„Zaczęła się od bardzo starej znajomości licealnej z synem Andrzeja Kołaczkowskiego, autora książki «Nie idź tam, człowieku». Poznaliśmy się, wymienialiśmy maile, ja byłam zainteresowana Camino. Pan Andrzej odpowiadał na moje rozliczne pytania, wątpliwości, obawy. Któregoś dnia powiedział, że wydał kolejną książkę o Camino i będę mile zaskoczona, jeśli ją kupię. Oczywiście ją kupiłam. Okazało się, że zamiast wstępu pan Andrzej zamieścił fragmenty naszej korespondencji i przywołał mnie jako osobę, która chce się wybrać na Camino. I nie miałam już wyjścia – musiałam iść”.

Pierwszą pielgrzymkę odbyła z córką, która wchodziła wtedy w dorosłość. Nie przeszły całego szlaku, tylko ok. 260 km, ale to wystarczyło, żeby pani Alina połknęła bakcyla pielgrzymowania, jak sama mówi: „zachorowałam na tzw. kaminozę”. Od tego czasu co roku wyrusza na szlak. 

Opowiedziała, jak wygląda pielgrzymowanie w Hiszpanii. Zaznaczyła, że jest inaczej niż w Polsce.

„Przede wszystkim jest bardzo wiele dróg św. Jakuba, które prowadzą do Santiago de Compostela. Szlaków jest bardzo dużo i w zasadzie na wszystkich napotkamy alberges, czyli schroniska dla pielgrzymów. Liczba pielgrzymów bardzo rośnie, także dzięki Janowi Pawłowi II, który odkrył dla Europy szlaki Camino. W tej chwili nie ma problemu z noclegiem w schronisku, w hostelach prywatnych i publicznych. Tego jest naprawdę bardzo dużo. O to nie musimy się martwić, bo zawsze znajdziemy wygodne łóżko, prysznic z ciepłą wodą, czasami też kuchnię”. 

Jak mówiła, koszt takiej pielgrzymki zależy od pielgrzyma. Każdy może poszukać odpowiednich dla siebie warunków noclegowych. Nocleg kosztuje od 10 euro wzwyż, a ceny w sklepach są podobne do tych w Polsce – mówiła pani Alina. 

Wspomniała też, że na szlaku można spotkać różnych ludzi, także niewierzących. 

„Bardzo dużo ludzi uważa, że Camino to jest droga do poznania siebie, do nawiązania relacji z innymi ludźmi. Bardzo często są to ludzie pogubieni, szukający trochę nie wiadomo czego, bo omijają kościół, przechodzą obok niego, nie są nawet zainteresowani architekturą czy dziełami sztuki. To jest dość bolesne, kiedy to widzimy, że Camino straciło swój pierwotny sens i nie jest już chrześcijańską drogą do poznania Boga, tylko jakąś postmodernistyczną drogą do poznania siebie. Myślę, że to jest zadanie dla nas, dla chrześcijan, dla katolików z Polski, których jest coraz więcej na Camino, aby przywrócić ten prawdziwy sens tej drogi”. 

Ważne więc, aby idąc, nie zatracić duchowego wymiaru pielgrzymowania. Szlak jest pełen miejsc, które skłaniają do modlitwy.

„W Hiszpanii, szczególnie w Galicji jest wiele krzyży, które są dwustronne. Z jednej strony widzimy Pana Jezusa, a z drugiej jest to najczęściej Matka Boska, ale możemy też zobaczyć figurę Santiago. Czasami zdarza się też św. Franciszek, który też był pielgrzymem do Santiago de Compostela. My przy każdym krzyżu poświęcałyśmy chwilę na modlitwę i każdy odcinek naszej drogi to był odcinek modlitwy, czasami śpiewanego różańca, bo dobrze się idzie podczas śpiewu. Camino to jest taka modlitwa nogami. Oczywiście uczestnictwo we Mszy św., czytanie Pisma Świętego o poranku i rozważanie tego słowa, które najbardziej do nas przemawia tego dnia”.

Jak opowiadała, każdy pielgrzym ma specjalny paszport, w którym zbiera pieczątki po odwiedzeniu kolejnych miejsc na szlaku – kościołów, pustelni, noclegowni. Kiedy dojdzie do Santiago de Compostela, przedstawia ten paszport w biurze pielgrzyma i na jego podstawie otrzymuje tzw. compostelę, czyli świadectwo dotarcia do św. Jakuba. Jest to piękny dokument wypisany po łacinie.

Pielgrzymom przez całą drogę towarzyszy symbol – muszla św. Jakuba. 

„Muszlę przyczepiamy w miejscu startowym do plecaka. Jest to symbol pielgrzyma, znak, że idziemy do Santiago de Compostela. Kiedyś pielgrzym wracał z muszlą. Szedł do morza, bo docierał do oceanu, stamtąd brał muszlę jako dowód dotarcia do Santiago, przynosił tę muszlę do domu, że pokazać, że rzeczywiście dotarł do Santiago. Teraz jest inaczej” – mówiła pani Alina.

Do Santiago de Compostela pielgrzymi przybywają od tysiąca lat. W tamtejszej katedrze znajduje się grób św. Jakuba Większego. Jest to jeden z najsłynniejszych i największych szlaków pielgrzymkowych na świecie. 

Źródło: Radio Warszawa 
 

Godło i barwy RPProjekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama