Dużo teraz mówi się o Benedykcie XVI jako wybitnym teologu. Warto jednak przypomnieć też jego mniej znane oblicze. Benedykt XVI był wielkim miłośnikiem zwierząt. Szczególnie ukochał... koty.
Benedykt XVI był niewątpliwie wybitnym teologiem, szukającym prawdy, ale przede wszystkim był człowiekiem o dobrym sercu. Sercu dla każdego stworzenia. Nie raz apelował, aby człowiek zarządzał dobrze tą planetą. By było to z pożytkiem dla ludzkości, ale i dla zwierząt, przyrody. Naturalnym dla niego było, że człowiek wierzący, który kocha ludzi, ma także serce dla zwierząt i dba o to, co powierzone zostało mu przez Boga.
Sam był wielkim miłośnikiem zwierząt. Szczególnie ukochał... koty. Dlaczego akurat te zwierzęta znalazły szczególne miejsce w sercu papieża? Tego nie wiemy. Przed wiekami koty nie cieszyły się dobrą opinią w Kościele. Na szczęście w obecnych czasach jest inaczej. A Benedykt XVI jeszcze bardziej ocieplił ich wizerunek. Koty są dziś wspaniałymi zwierzętami towarzyszącymi człowiekowi. I sam papież to doceniał.
Bliscy papieża Benedykta XVI niejednokrotnie podkreślali, że już w młodych latach chętnie dokarmiał i głaskał wszystkie koty, które spotykał na swojej drodze w miejscowości Pentling w Bawarii. Brat Benedykta XVI, Georg, wyznał swego czasu, że Josepha łączy szczególna przyjaźń z mruczkami. W domu Ratzingerów koty były od zawsze... Cała rodzina dokarmiała także koty bezdomne.
„Wokół uniwersytetu w Ratyzbonie zawsze kręciło się mnóstwo kotów. Gdy wychodził, wszystkie się do niego zbiegały. Znały go i kochały” – wyznał kiedyś prof. teologii Konrad Baumgartner. Ratzinger wykładał na tym samym wydziale co on. Dodał, że Ratzinger z każdym kotem... rozmawiał. Dla każdego miał „smakołyki", a bezdomnym kotom zawsze szykował miski z jedzeniem.
Kiedy Joseph został wysłany do Rzymu, to i tam nie zapominał o bezdomnych kotach.
Nakładem jednego z polskich wydawnictw ukazała się nawet książka adresowana nie tylko do dzieci, zatytułowana „Kot i jego papież". Książka opisuje życie Benedykta widziane oczami sympatycznego, rudego mruczka o imieniu Cziko.
Sam papież Benedykt XVI często podkreślał, że to Bawaria nauczyła go patrzeć na piękno tego świata. „Jeździłem na rowerze, chodziłem po górach, bawiłem się ze zwierzętami sąsiadów. Nawet pasałem krowy. Byłem blisko natury. Te pierwsze przeżycia, więź ze zwierzętami, bliskość Bożych stworzeń – to wszystko było bardzo ważne" – mówił wielki teolog.
Kiedyś wprost zapytano go o prawa zwierząt jako teologa. Dla Benedykta XVI było to bardzo ważne. „To bardzo poważne pytanie. Są oddane pod naszą opiekę, nie możemy z nimi robić po prostu tego, co chcemy. Zwierzęta też są stworzeniami Bożymi! Karmienie gęsi w sposób, aby wyprodukowały jak największą wątrobę lub tłoczenie kur w takich skupiskach, że stają się karykaturami ptaków, to degradowanie żywych stworzeń do roli towaru. Wydaje mi się to sprzeczne z relacją wzajemności, która pojawia się w Biblii" – odpowiedział.
Warto też zapamiętać te ciepłe, ludzkie oblicze Benedykta XVI.
źródło: tygodnik.tvp.pl; zpazurem.pl; kochamyzwierzaki.pl; CNA