Bp Chomyszyn: ukraiński patriota, który nie wahał się nazwać banderowskich zbrodni po imieniu

Andrzej Solak przypomina postać wybitnego hierarchy – bpa Grzegorza Chomyszyna, który nie milczał wobec zła dokonywanego przez ukraińskich nacjonalistów. Jest to postać równie bohaterska, co tragiczna.

Grzegorz Chomyszyn urodził się w 1867 r. w Hadyńkowcach na Tarnopolszczyźnie (ówczesny zabór austriacki). Z pochodzenia był Ukraińcem, wychował się w rodzinie chłopskiej. Wstąpił do seminarium, a po święceniach został wysłany na dalsze studia, uwieńczone dyplomem doktora teologii. Zanim w 1904 r. został greckokatolickim biskupem diecezji stanisławowskiej, był m.in. rektorem seminarium we Lwowie.

Starał się o zbliżenie obu obrządków: łacińskiego i greckokatolickiego, angażował się w działalność społeczno-polityczną opartą na wartościach chrześcijańskich. Był patriotą ukraińskim i w 1918 r. poparł utworzenie Ukraińskiej Republiki Ludowej, a później w trakcie wojny polsko-ukraińskiej stawał po stronie Ukraińców. Nie zgadzał się jednak na upolitycznianie religii i protestował przeciw jej instrumentalizacji. Gdy aspiracje niepodległościowe Ukrainy upadły, potrafił dostrzec winę ukraińskich polityków, którzy poprzez swą nieporadność i nieustępliwość nie byli gotowi na żaden kompromis z Polakami. U progu burzliwych lat 1920-tych jego diecezja znalazła się w granicach Rzeczpospolitej. Biskup potrafił wznieść się ponad ciasny nacjonalizm: wzywał wiernych do lojalności wobec państwa polskiego, a jednocześnie wspierał legalne działania służące budowaniu religijnej i narodowej tożsamości.

Równowaga i trzeźwe spojrzenie nie są w cenie dziś, nie były i wówczas. Biskup traktowany był przez swoich jako „polski agent”, przez Polaków natomiast jako trudny przeciwnik. Swoich rodaków Chomyszyn pouczał słowami: „Opatrzność Boża wręczyła Polsce bicz, ażeby nas smagać, za nasze winy, jednakowoż nie na nasze zgnębienie i zniszczenie, ale na nasze dźwignięcie i uzdrowienie, i to dla dobra samego państwa polskiego. Jeżeli jednak Polska nie zrozumie swego posłannictwa i nadużyje swej władzy, wówczas może Opatrzność Boża bicz ów zwrócić przeciwko niej samej”. Jednocześnie stanowczo potępiał działania terrorystyczne Ukraińskiej Wojskowej Organizacji (UWO) i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN).

Zwłaszcza ta druga organizacja zaczęła poszukiwać tożsamości ukraińskiej nie w chrześcijańskim dziedzictwie, ale w kulcie państwa bliskim ideom niemieckich nazistów. Jak pisze Solak, jeden z ojców ukraińskiego nacjonalizmu, Dmytro Doncow „zafascynowany Mein Kampf Adolfa Hitlera, nawoływał do odrzucenia tradycyjnej moralności zabraniającej szkodzenia innym, a stworzenia moralności nowej, której celem jest «człowiek silny, a nie człowiek w ogóle». W pismach Doncowa pełno było stwierdzeń w duchu darwinizmu społecznego, w rodzaju: «Słaby musi zginąć, aby żyć mógł silniejszy»; «Bądźcie napastnikami i zdobywcami»; «Natura nie zna pojęcia humanitaryzmu czy sprawiedliwości»; «Bez gwałtu i bez żelaznej bezwzględności niczego w historii nie stworzono»”. Za tymi wskazaniami poszli kolejni propagatorzy ukraińskiego nacjonalizmu, min. Mychajło Kołodzinskij.

Zagrożeń wynikającego z tego typu szowinizmu nie dostrzegało wielu duchownych greckokatolickich, w tym metropolita lwowski Andrzej Szeptycki. Biskup Chomyszyn był tu jednym z niewielu sprawiedliwych. Na temat ideologii OUN wypowiadał się jasno: „Nacjonalizm począł u nas przybierać cechy ducha pogańskiego, albowiem wprowadza pogańską etykę nienawiści, nakazuje nienawidzić wszystkich, którzy są innej narodowości […] Ów wadliwy, zatruty i szkodliwy nacjonalizm stał się u nas nową religią, jak materializm u bolszewików. […] Co gorsza, na tle nacjonalizmu ukraińskiego zjawiły się oznaki pewnego rodzaju satanizmu. […] proklamuje się zasadę, że wszystkie środki, nawet nieetyczne, są dozwolone, gdy chodzi o dobro narodu i budowę państwa. Kościół ma służyć polityce, wiara i religia ma stanąć do jej usług. Kto myśli inaczej, kto się temu sprzeciwia, uchodzi za wroga narodu”.

Niestety słowa biskupa Chomyszyna pozostały bez echa. Jakże mocno brzmią jego ostrzeżenia, które miały się dopełnić kilka lat później: „Hurrapatrioci narodowi, szowiniści i krótkowzroczni politycy ukraińscy spowodowali również gorzki los narodu ukraińskiego. Ludzie ci, którzy postępowali raczej jak obłąkańcy aniżeli jak przywódcy, oni to właśnie opluwali wszelki poważny prąd. Oni to wprowadzali ten duchowy rozkład w narodzie, oni to podkopali wiarę i moralność, oni to oślepili i zatruli naród. Oni to i nadal wywołują gniew Boży i gotowi do tego doprowadzić, że z kipiącego kotła Wschodu poleje się lawa ognista, która może nas całkowicie zniszczyć z oblicza ziemi”.

To, co działo się na wschodnich kresach Polski po wybuchu II wojny światowej można określić słowem: „piekło”. Do dwóch przerażających, ludobójczych totalitaryzmów – sowieckiego i niemieckiego doszedł jeszcze szowinizm ukraińskich nacjonalistów. Oznaczało to koleje okresy prześladowań i rzezi ludności polskiej i żydowskiej – od 1939 roku, po zagarnięciu ziem polskich przez ZSRR, następnie w 1941 r., w trakcie wojny niemiecko-sowieckiej, aż wreszcie latem 1943 r. nastąpiła kulminacja: ludobójcza akcja UPA, będącej zbrojnym ramieniem banderowskiej frakcji OUN. Akcja ta skierowana była przeciwko Polakom i przeciwko Kościołowi rzymskokatolickiemu. Zniszczone zostało 250 kościołów rzymskokatolickich, dziesiątkami i setkami mordowani byli kapłani i wierni. Ostateczna liczba ofiar nie jest znana, ale szacuje się ją na 130 tysięcy osób.

Postawa duchownych greckokatolickich i prawosławnych była różna. Część wspierała ukraińskich rezunów, część ich potępiała – płacąc za to nieraz własną krwią. Biskupi uniccy nie zdobyli się na wyraźne słowa potępienia, z nazwaniem sprawców po imieniu, mówiąc jedynie ogólnikowo o konieczności zachowywania przykazania „nie zabijaj”. Wyjątkiem był biskup Chomyszyn. Jasno potępił przemoc i wzywał naród ukraiński, by swe działania oparł na wartościach chrześcijańskich. Pisał między innymi: „Ludzie dopuszczają się aktów bandytyzmu w imię Ukrainy i umierają jako ukraińscy bohaterowie. Bandytyzm, choćby najbardziej zaangażowany ideologicznie, zawsze pozostanie tylko bandytyzmem”.

Jak na ironię losu, po wyzwoleniu Ukrainy spod okupacji nazistowskiej, biskup Chomyszyn został aresztowany przez władze sowieckie i ... oskarżony m.in. o współpracę z OUN-UPA. Więziony był we Lwowie, później w Kijowie, poddany brutalnemu śledztwu, nie ugiął się przed prześladowcami. Zmarł 28 grudnia 1945 r. w szpitalu więziennym.

27 czerwca 2001 r. bp Grzegorz Chomyszyn doczekał się beatyfikacji z rąk papieża Jana Pawła II. Niestety jego dziedzictwo i prorocze słowa nie są mile widziane na Ukrainie, która ustami swoich oficjeli odwołuje się do OUN jako „świetlanego wzorca postawy moralnej, na którym należy budować przyszłość”. Tym bardziej więc należy przypominać jego postać i podążać w kierunku, który on wskazywał Ukrainie.

 

Opracowano na podstawie artykułu Andrzeja Solaka, "Błogosławiony biskup Chomyszyn: Sprawiedliwy między łotrami" (pch24.pl).

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama