Katolickie szkoły w Kamerunie zwróciły się do rządu z prośbą o zwiększenie subsydiów. Cierpią nie tylko ze względu na trudną sytuację gospodarczą, ale także z powodu rebelii na zachodzie kraju, w wyniku której dochodzi do licznych porwań nauczycieli.
Walka toczy się nade wszystko o utrzymanie dostępu do szkół na odległych terenach wiejskich, gdzie żyje się ubogo – tłumaczy ks. Zephyrinus Yem Mbuh, odpowiedzialny za szkolnictwo katolickie w Kamerunie.
Jak wyjaśnia duchowny, wiele szkół było zmuszonych podnieść czesne w marcu tego roku ze względu na podwyższenie płacy minimalnej. Jednak zwiększone opłaty za szkołę miały smutny efekt – okazało się, że zmalała liczba uczniów, zwłaszcza na terenach odległych. Szacujemy, że dotknęło to około 10 tys. uczniów na poziomie szkół podstawowych i przedszkoli oraz 2 tys. w liceach – mówi ks. Mbuh w rozmowie z portalem Cruxnow. Jak tłumaczy, to naturalne zjawisko, bo ludzie są bardzo ubodzy na wsiach i zwyczajnie nie stać ich na opłacenie czesnego. Dlatego właśnie potrzeba pomocy rządowej.
Gdybyśmy otrzymali 6,6 mln dolarów, z pewnością nie mieliśmy byśmy żadnych problemów, by opłacić nauczycieli w każdym zakątku naszego kraju – podkreśla kapłan. Zastrzega przy tym, że nie można powiedzieć, iż rząd nic nie robi dla szkolnictwa, raczej subsydia nie są jeszcze na poziomie adekwatnym do potrzeb.
Szczególnie trudna sytuacja panuje na zachodzie kraju, gdzie trwa rebelia anglojęzycznej części Kamerunu. Na terenach podległych wpływom separatystów nie ma już szkół katolickich, jak i protestanckich czy muzułmańskich. Rebelianci stawiają bowiem na system szkół lokalnych pod ich kontrolą. „Wielu [nauczycieli] zostało przez nich porwanych. Niektórzy zamordowani” – mówi ks. Mbuh. Jak wskazuje, ciągle trwają starania o to, by odnowić obecność szkół katolickich na terenach objętych przez rebelię. Kluczowa jest jednak zgoda ze strony separatystów. „To nie zadziała bez nich, ponieważ gdy próbujesz prowadzić szkołę bez nich, to oni po prostu przyjdą, zamkną ją i porwą nauczycieli, by żądać od ciebie okupu” – mówi kameruński duchowny.