O coraz trudniejszej sytuacji na północy Mozambiku opowiedział w rozmowie z KAI ks. Salvador Bila, z sekretariatu tamtejszej konferencji episkopatu. Problemem jest coraz silniejsza obecność islamskich dżihadystów, którzy prą w kierunku południa kraju. Dochodzi do tego ubóstwo i brak pracy. W tej sytuacji Kościół stara się być obecny poprzez pomoc duchową i humanitarną, a także rozwijanie szkolnictwa, by młodzi ludzie mogli zmienić swój kraj na lepsze.
Piotr Dziubak (KAI): W ciągu ostatnich dwóch tygodni Mozambik znów został zaatakowany przez żywioł, tym razem huragan, Freddy.
Ks. Salvador Bila: Niestety tak. Huragan nadszedł od strony Madagaskaru. Uderzył przede wszystkim w centralną część Mozambiku. Mieliśmy z tego powodu bardzo silne opady deszczu. Wiatr tym razem nie był tak mocny, ale woda dała o sobie znać. Znowu wszystko jest zalane i zniszczone.
KAI: Mozambik znajduje się w trudnej sytuacji nie tylko ze względu na ciężkie warunki meteorologiczne, ale także ze względu na silną obecność dżihadystów w północnej części kraju, przede wszystkim w prowincji Cabo Delgado. 900 tysięcy osób musiało opuścić swoje domy.
Pierwsze ataki dżihadystów miały miejsce w 2017 roku. Krajowe mass media niewiele o tym mówiły. Bp Luiz Fernando Lisboa, Brazylijczyk, który już wrócił do swojej ojczyzny, jako pierwszy miał odwagę powiedzieć o tym, że ludzie są zabijani, że palone są wioski i kościoły w prowincji Cabo Delgado. Co spowodowało taką sytuację? Prowincja Cabo Delgado ma bardzo duże złoża mineralne. Ludność natomiast jest bardzo biedna. Ta część naszego kraju znajduje się w najbardziej niekorzystnej sytuacji.
Trzeba też pamiętać, że walka o niepodległość Mozambiku zaczęła się właśnie tam. Koncerny międzynarodowe ruszyły w to miejsce, żeby eksploatować bogate złoża. Z drugiej zaś strony ludzie żyją w ekstremalnej biedzie. To pobliże granicy z Tanzanią. Ekstremiści islamscy są tam bardzo obecni. Mozambik ma bardzo słabe siły zbrojne. Władze próbują zawiązać współpracę wojskową z innymi krajami, żeby stawić czoła tej sytuacji. Rwanda przysłała swoje wojska, żeby nas wesprzeć. Niestety sytuacja na północy kraju robi się coraz trudniejsza. Konflikty rozwijają się też w północno-zachodniej części kraju, w okolicach miasta Lichinga. I dalej na południe koło miasta Nampula.
KAI: Wygląda tak, jakby dżihadyści chcieli dotrzeć na południe kraju do stolicy Maputo?
Chcieliby to zrobić. Teraz prą w kierunku południa. Sytuacja jest bardzo niepokojąca. Kościół stara się zrobić dwie rzeczy: zbierać informacje o tym, co się dzieje i zadbać o pomoc humanitarną dla ludzi. Media mozambickie nie zabierają zbyt często głosu w tej sprawie. Żywność jest rozdawana w parafiach i kościołach. Wielu misjonarzy zostało posłanych w czasie bożonarodzeniowym do prowincji Cabo Delgado, żeby być blisko z ludźmi, żeby nie byli sami.
KAI: Północ Mozambiku zamieszkują trzy grupy etniczne: Kimwane i Makuwa, w większości muzułmańskie, i Makonde, w której przeważają chrześcijanie. Czy można powiedzieć, że tam ma miejsce również konflikt etniczny?
Jest wiele hipotez odnośnie napięć na północy Mozambiku. Niektórzy mówią o konflikcie na tle religijnym pomiędzy chrześcijanami i muzułmanami. Inni twierdzą, że to z powodu napięć pomiędzy plemionami. Według mnie tam jest wszystkiego po trochu. Grupy etniczne ścierają się ze sobą od czasu wojny niepodległościowej. Nie pracowano nad tym problemem, pozostawiono go samemu sobie. Całość zaostrzają grupy muzułmanów, które twierdzą, że te ziemie należą do nich.
KAI: Dlaczego tak twierdzą?
Oni chcą stworzyć tam terytorium wyłącznie muzułmańskie. Chrześcijanie są dla nich „niewiernymi”, muszą stamtąd zniknąć. Wcześniej miał tam miejsce dialog międzyreligijny z małą grupą muzułmańską, która była bardzo otwarta. Jednak grupy radykalnych muzułmanów dotarły tu z Somalii przez Kenię i Tanzanię. Teraz chcieliby oni przejść przez Mozambik. Sytuacja jest bardzo złożona. Przyczyn konfliktu i napięć jest wiele. Ludzie żyją tam w ogromnej biedzie, to też nie pomaga. Szkoły nie działają. Służba zdrowia nie istnieje. Brakuje wody pitnej. Brakuje wręcz rzeczy podstawowych. To paradoks, bo tamte ziemie mają ogromne złoża mineralne. Ludzie mogliby spokojnie żyć i pracując.
KAI: Ekstremiści chcą sobie znaleźć swoje miejsce?
Dokładnie tak. Tanzania radzi sobie lepiej od strony wojskowej. Mozambik nie jest tak mocny. Ekstremiści próbują się osiedlić właśnie na północy. Muszę przyznać, że politycy są trochę bardziej aktywni. Przybywa wielu gości z zagranicy, żeby dyskutować nad tym problemem. Politycy głośno mówią, że rozwiązania nie znajdzie samo jedno państwo. To musi się dokonać na poziomie regionu, przy współpracy różnych państw, które będą się w tym procesie wspierać.
KAI: Czy widać jakieś konkrety, że politycy chcą zapewnić bezpieczeństwo ludności północnych części Mozambiku?
Kościół stara się być obecny poprzez pomoc duchową i humanitarną. Biskupi w swoich listach nazywają problem po imieniu. Interwencja wojskowa nie rozwiąże problemu. Takie jest stanowisko naszych biskupów. Zdecydowana większość mieszkańców Mozambiku to młodzi ludzie, poniżej 30 roku życia. Szkoły nie działają, nie ma pracy – to tworzy wiele poważnych niebezpieczeństw. Potrzebny jest projekt ogólnokrajowy, w którym młodzi ludzie będą zajmować centralne miejsce. Oni są bardzo narażeni w takiej sytuacji. Kiedy nie masz pracy, nie masz za co żyć i ktoś mówi: chodź, zrobisz coś dla mnie - w taki sposób łatwo jest manipulować ludźmi.
Musimy nauczyć się prowadzić dialog. Musimy spróbować usiąść wszyscy razem do stołu i zacząć rozmawiać, ale wcześniej jeszcze słuchać, czego oczekują młodzi ludzie, jakie są ich pragnienia. W wielu przypadkach państwo jest nieobecne w Mozambiku. Część polityków proponuje rozwiązanie interwencją wojskową na północy kraju. Czy to przyniesie spodziewane efekty?
KAI: Dżihadyzm wcześniej ograniczał się do Somalii i krajów Sahelu. Nigeria była przykładem pokojowego życia chrześcijan i muzułmanów. To wszystko ulega zburzeniu. Coraz więcej krajów afrykańskich musi się mierzyć z dżihadyzmem.
Patrząc historycznie mieliśmy zawsze bardzo dobre relacje z innymi religiami. Dotyczy to islamu i różnych wyznań chrześcijańskich. Pojawiła się u nas grupa ekstremistów islamskich, która w ogóle nie chce słyszeć o dialogu, nie chce mieć żadnych relacji z innymi religiami. Ta grupa ma bardzo duże interesy ekonomiczne. Trzeba starać się odróżnić grupy autentycznie religijne. W Mozambiku mówi się coraz częściej o islamizacji kraju. Obecność muzułmanów jest coraz bardziej widzialna nie tylko na północy, ale też i w stolicy kraju Maputo. Jest coraz więcej meczetów. Większość sklepów też należy do muzułmanów. Religia i biznes tu się bardzo mieszają. Trudno zrozumieć kto i jaki ma w tym interes.
KAI: W północnej części Ugandy można zobaczyć wiele szkół, meczetów, szpitali zbudowanych przez na przykład rząd Kuwejtu.
Tak dzieje się też i w Mozambiku. Oni mają dużą siłę ekonomiczną. Rozpoczynają swoją obecność budując szkołę, drogę. Potem pojawia się meczet, islamskie szkoły religijne. Ekonomia i religia są bardzo wymieszane. Trudno odróżnić, gdzie się coś zaczyna, a gdzie kończy. Obecność muzułmańska w Mozambiku się zwiększa. Tak się dzieje w różnych obszarach życia: w polityce, w gospodarce. Nawet w architekturze. Mają ciekawą strategię. W pobliżu dużych ulic budują duże meczety, które stają się bardzo obecne w strukturze miasta.
KAI: Papież Franciszek w czasie podróży do Republiki Demokratycznej Konga i do Sudanu Południowego powiedział: stop okradaniu Afryki.
Te słowa papieża odbiły się dużym echem w Mozambiku. Krajowe media poświęciły temu dużo uwagi. To była mocna wypowiedź Franciszka. Wyzwaniem będzie przełożenie tych słów na konkretne działanie. To będzie trudne. Struktury naszego państwa są słabe. Władze nie mogą rozwiązać problemu korupcji. Mozambik mógłby być bogatym państwem, ma wielkie złoża naturalne. Kościół stara się dbać o edukację, o rozwijanie szkolnictwa. Wykształcona młodzież będzie mogła dokonać zmian. Będą umieli inaczej działać, mając lepsze kompetencje. Będą w stanie zadbać o swoje prawa. Pewnie też umieliby zmienić świat polityki, który u nas jest bardzo skażony korupcją. Mogliby zmienić na lepsze nasz kraj.
Rozmawiał Piotr Dziubak (KAI) / Maputo