reklama

Floryda zakazała aborcji po 6. tygodniu. Jednak jesienią odbędzie się referendum

Gubernator Ron DeSantis podpisał prawo chroniące życie znacznie lepiej, niż dotychczas. Jednak zwolennicy aborcji mobilizują siły przed jesiennym referendum.

dodane 07.05.2024 09:18

Podpisana przez republikańskiego gubernatora ustawa zakazuje przeprowadzania aborcji po 6. tygodniu ciąży. Przewidzianych jest kilka wyjątków – do 15. tygodnia można zabić dziecko poczęte w wyniku gwałtu lub kazirodztwa. W praktyce to dość dobra ochrona dzieci poczętych. Od 2022 r. na Florydzie zakazana była aborcja po 15. tygodniu, ale wiele dzieci i tak ginie wcześniej. Ochrona od 6. tygodnia powinna się okazać znacznie skuteczniejsza.

Zwolennicy aborcji doprowadzili jednak do rozpisania referendum. Zaplanowano je na listopad. Wyborcy zostaną zapytani, czy chcą wpisania aborcji do stanowej konstytucji. Gdyby tak się stało, dzieci można by zabijać do czasu, aż staną się zdolne do przeżycia poza organizmem matki, czyli do ok. 22.-24. tygodnia ciąży.

Zwolennicy aborcji, w tym wielkie aborcyjne firmy przeprowadzają wielką mobilizację wolontariuszy, którzy mają wziąć udział w kampanii referendalnej. Szefowa Demokratów z Florydy Nikki Fried nie ukrywa, że planowane jest manipulowanie emocjami społeczeństwa.

„Zaczniecie słyszeć rozdzierające serce historie dochodzące z Florydy o kobietach, które będą musiały podjąć tę ostateczną decyzję” – mówiła Fried. Jednak podczas szkolenia opisanego przez „Washington Post”, młodzi aktywiści usłyszeli, że mają uciekać od polityki: prowadzić indywidualne rozmowy z ludźmi, nie wspominać o Joe Bidenie oraz Donaldzie Trumpie i przedstawiać aborcję jako problem medyczny.

Unikanie polityki jest z punktu widzenia aborcjonistów konieczne. Aby referendum było wiążące, musi wziąć w nim udział 60 proc. wyborców. Nie wystarczą zatem głosy samych Demokratów. Floryda, która przez lata była klasycznym swing state, czyli stanem skłaniającym się raz ku prawicy, raz ku lewicy, od dłuższego czasu uchodzi za ostoję konserwatystów. Ron DeSantis wygrał tam ostatnie wybory z 20-punktową przewagą nad konkurentem. Na zamieszkanej przez 22 mln osób Florydzie lewicy brakuje blisko miliona głosów do zwycięstw wyborczych, a duże wpływy mają liczni tu weterani wojska, zwykle dość konserwatywni. Po tym, jak amerykański Sąd Najwyższy odwrócił wyrok Roe vs. Wade, czyli w praktyce usunął z amerykańskich przepisów tzw. prawo do aborcji, zwolennicy zabijania nienarodzonych wygrali kilka referendów. Stało się tak w skrajnie liberalnej Kalifornii i Vermont, umiarkowanym Michigan, a także w uchodzących za republikańskie stanach Kansas i Ohio. Floryda może się okazać pierwszą wyborczą porażką Planned Parenthood. Jednak aborterzy rzucają na front wszystkie siły.

Źródła: politico.com, washingtonpost.com

1 / 1

reklama