Haiti, od lat pogrążone w głębokim kryzysie, dziś stoi na krawędzi wojny domowej. Gangi działają jak zorganizowana armia. Są dobrze uzbrojone, a policja nie może sobie z nimi poradzić – mówi arcybiskup Port-au-Prince Max Leroy Mésidor w rozmowie z Papieskim Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Hierarcha zaznacza, że nie ma miejsc bezpiecznych. Zawsze grozi porwanie, niezależnie od tego kim się jest. Ludzie nieraz starają się organizować grupy samoobrony. „Często dochodzi do starć między tymi grupami a gangami, a także między policją a gangami. […] To rzeczywiście jest jak wojna domowa” – mówi abp Mésidor.
Jak zaznacza, rozpoczyna on 6. rok posługi biskupiej, lecz udało mu się zrealizować niewiele z wcześniej obmyślanych planów. Trzeba skupić się na radzeniu z życiem codziennym, a codzienność to „cierpienie, przemoc, strzelaniny, ubóstwo. Jest bardzo trudno” – mówi przewodniczący haitańskiego episkopatu. Wyjaśnia, że nie był w katedrze od dwóch lat, a żeby dotrzeć na południe diecezji trzeba korzystać z samolotu. Wszystko z powodu blokad ustawionych na drogach przez gangi.
„Ostatnią uroczystością, jaką mogłem odprawić w katedrze, była Msza krzyżma – wspomina hierarcha. – Kościół był pełen, koncelebrowało 150 księży. Ale od Baranku Boży do końca Mszy słychać było strzały i widzieliśmy dym unoszący się w pobliżu”. Jak dodaje, innym razem zdarzyło się, że musiał 4 godziny czekać na wyjście do Mszy, bo trwała strzelanina. Kule rozbiły nawet okno w jego gabinecie.
„Wszyscy się boją, to dotyczy także księży i zakonników. Jak tylko opuścisz Port-au-Prince, jesteś w niebezpieczeństwie” – mówi abp Mésidor. Zdarzają się też najścia gangów na kościoły w celu porwania ludzi.
Pomimo tak tragicznych okoliczności i niezwykłej skali cierpienia ludzie bardzo chętnie angażują się w życie Kościoła. „Seminarzyści i katecheci pragną wypełniać swoją misję. Dlatego są wytrwali i pozostają tutaj” – mówi haitański hierarcha. Jako przykład oddania ludzi wskazuje tych, którzy wciąż odwiedzają chorych pomimo grożącego im niebezpieczeństwa; albo też fakt, iż w nabożeństwie drogi krzyżowej bierze udział nawet 50 tys. ludzi.
Najważniejszą rzeczą jest to, że Kościół nadal gromadzi ludzi pomimo wszelkich trudności – zaznacza abp Mésidor.