Rezygnacja z zasad moralnych zawsze ma ten sam skutek: to równia pochyła, po której coraz szybciej staczamy się ku całkowitej zagładzie. Widać to dobrze na przykładzie Kanady i jej przepisów dotyczących eutanazji. Kanadyjski minister zdrowia Mark Holland ogłosił, że jesienią tego roku rząd „rozpocznie konsultacje”, czy należy jeszcze bardziej rozszerzyć dostęp do wspomaganego samobójstwa,
Ostatni szlaban chroniący chorego przed chcącymi go uśmiercić lekarzami ma właśnie zostać podniesiony. Jeśli ktoś sądził, że cywilizacja śmierci zatrzyma się w jakimś momencie i podejmie refleksję moralną, kolejne kroki podejmowane przez jej kraje, które są jej swoistym „poligonem doświadczalnym” – Kanadę i Belgię powinny go otrzeźwić i pozbawić złudzeń.
Kanadyjski minister zdrowia Mark Holland ogłosił, że jesienią tego roku rząd „rozpocznie konsultacje” w celu ustalenia, czy należy jeszcze bardziej rozszerzyć dostęp do wspomaganego samobójstwa, zwanego w Kanadzie „pomocą medyczną w umieraniu (MAiD)”. Oznaczałoby to, że dana osoba może z wieloletnim wyprzedzeniem „wyrazić zgodę" na swoją śmierć, na wypadek, gdyby dotknęła ją demencja lub choroba Alzheimera. Nietrudno wyobrazić sobie, jak łatwo tu o manipulację: wystarczy, że lekarz nakreśli przed pacjentem przerażające perspektywy jego choroby (niekoniecznie zgodne z aktualną wiedzą medyczną) albo wraz z innymi dokumentami podsunie mu do podpisania „kwitek” ze zgodą na ewentualną eutanazję, a później – gdy pacjent będzie nieprzytomny lub dotknie go demencja, skorzysta z owego „kwitu śmierci”.
Obecnie tego rodzaju wnioskowanie o eutanazję „na wszelki wypadek” jest nielegalne. Nie da się bowiem przewidzieć swojego stanu psychicznego z wieloletnim wyprzedzeniem i podjąć decyzji za samego siebie „o kilka lat starszego”.
Tymczasem według kanadyjskich władz jest to niewłaściwe ograniczenie, bo oznacza w praktyce, że osoba z demencją nie jest w stanie podjąć decyzji o eutanazji. To sprawia, że trzeba ją leczyć, zamiast – co znacznie tańsze i prostsze dla nieludzkiego systemu – zabić i pozbyć się problemu.
Sformułowania, którymi posługuje się minister Holland to typowe krętactwo – zamiast mówić wprost, że chodzi o ulżenie systemowi zdrowotnemu, twierdzi, że to „trudna kwestia”, którą trzeba przedyskutować, bo może jeszcze „system nie jest gotowy”. Nie są istotne kwestie etyczne, nieistotna jest wiedza psychologiczna i medyczna, istotny jest „system”.
„Mówimy bardzo wyraźnie, że jest to niezwykle trudna kwestia, że musimy poświęcić czas na ogólnokrajową rozmowę, którą obejmiemy naszych kolegów z prowincji i terytoriów, że to, gdzie granice będą narysowane i czy system jest gotowy, czy nie, jest bardzo ważnym krokiem” - powiedział Holland w poniedziałek.
To, co powiedział, jest równie nieskładne językowo w oryginale, jak w polskim tłumaczeniu. Jest to bełkot, który nic nie wyjaśnia, wbrew deklaracji, że „mówi się bardzo wyraźnie”.
Obecnie wspomagane samobójstwo zaplanowane z wyprzedzeniem jest nielegalne w całym kraju, a jednak prowincja Quebec w zeszłym miesiącu zatwierdziła eutanazję w przypadku podpisania przez pacjenta zgody na długi czas wcześniej. Urzędnicy z Quebecu zwrócili się oficjalnie do prokuratury prowincji, aby nie ścigała lekarzy, którzy dokonują eutanazji w takich sytuacjach.
Minister zdrowia umywa ręce: „[to] prowincje są odpowiedzialne za ściganie naruszeń kodeksu karnego”, dodając jednocześnie: „mamy tu ducha współpracy, a kwestia, którą podnosi Quebec jest uzasadniona i uczciwa”.
To klasyczna nowomowa: powiedzieć „tak”, mówiąc jednocześnie „nie”.
Tymczasem kwestia, którą „podnosi Quebec” jest naprawdę uzasadniona: wymóg aktywnej zgody jest niejako ostatnim szlabanem, który może powstrzymać system przed uśmiercaniem ludzi wbrew ich woli. Już teraz niemal jedna piąta zgonów w Kanadzie przypisywana jest procedurom MAID, co oznacza, że co piąty Kanadyjczyk, zamiast być leczony, otrzymuje propozycję „skrócenia cierpienia” poprzez eutanazję. Gdy podniesie się ostatni szlaban, łatwo będzie podsuwać cierpiącym pacjentom dokument, w którym wyrażą zgodę na eutanazję z wyprzedzeniem. Współczesna medycyna w olbrzymiej większości chorób jest w stanie opanować ból i cierpienie, nawet gdy sama choroba nie da się wyleczyć. Wiąże się to jednak z dodatkowym kosztem – a po co go ponosić, skoro można pacjenta zabić? To właśnie logika cywilizacji śmierci, która po równi pochyłej stacza się ku ostatecznej zagładzie.
Źródło: Live Action