reklama

Mężczyzna twój wróg – wersja koreańska. Czym jest ruch 4B?

Aktywistki tego ruchu chcą funkcjonować tak, jakby mężczyzn w ogóle nie było. Nie robią sobie makijażu, czasem golą głowy, a przede wszystkim fizycznie unikają mężczyzn. Niektóre deklarują, że robią zakupy tylko w sklepach prowadzonych przez kobiety.

Jakub Jałowiczor

dodane 06.05.2024 15:25

Ruch zaistniał najpierw w mediach społecznościowych. Za jego początek uznaje się 2019 r. Nazwa pochodzi od czterech „bi”, co jest koreańskim znakiem zaprzeczenia: bihon – żadnych małżeństw z mężczyznami, bichulsan – żadnego wychowywania dzieci, biyeonae – żadnego heteroseksualnego randkowania i bisekseu – żadnego seksu z mężczyznami. Aktywistki ruchu starają się funkcjonować w ogóle bez mężczyzn w swoim otoczeniu. Nie zadają się z nimi, nie mówiąc o relacjach przyjacielskich i starają się im nie podobać (dlatego golą włosy na głowie, nie malują się i chodzą w nieładnych ubraniach). Niektóre deklarują, że robią zakupy tylko w sklepach prowadzonych przez kobiety.

Koreański ruch jest skrajną odmianą feminizmu. Powody, którymi jego członkinie tłumaczą przynależność do ruchu nie różnią się od tych, które podaje wiele feministek: patriarchat i przemoc w rodzinach, męcząca społeczna presja, by być piękną zgodnie z wyśrubowanymi kanonami, dyskryminacja na rynku pracy (luka płacowa między kobietami a mężczyznami ma wynosić w Korei aż 30 proc.), „wykorzystywanie kobiet do reprodukcji”. Ostatni z powodów brzmi o tyle dziwnie, że jeśli chodzi o dzietność, Korea Południowa zajmuje ostatnie miejsce na świecie. Na jedną kobietę przypada tam 0,7 dziecka, co oznacza, że ogromna część Koreanek w ogóle nie ma potomstwa. 2/3 mieszkanek tego kraju deklaruje w sondażach, że dzieci nie chce. Zdaniem aktywistek, to efekt tego, że kobiety jako żony i matki są źle traktowane. Tylko jak wtedy wytłumaczyć to, że w Korei połowa mężczyzn też nie chce mieć dzieci?

Podobnie jak inne lewicowe ruchy, 4B grzęźnie w sekciarskich sporach toczonych często na genderowych wydziałach uniwersytetów: związki lesbijskie powinny być promowane, czy też są powrotem do seksualizacji kobiet? Jak traktować transseksualistów? Czy wolno się przyjaźnić z kobietami, które zadają się z przedstawicielami płci przeciwnej?

Zwolenniczki ruchu 4B podają czasem, że są ich w całym kraju dziesiątki, a może nawet setki tysięcy. Bardziej prawdopodobne wydają się jednak szacunki, według których przekonanych aktywistek jest od 500 do 4 tys. W 51-milionowej Korei Południowej to kropla w morzu. Członkinie 4B mogą jednak liczyć na wsparcie lifestyle’owych mediów z całego świata. A to sprawia, że ich hasła – choć w nieco złagodzonej wersji – mogą być przyjmowane przez znacznie większą grupę. Z pewnością nie pomoże to krajowi, który i bez tego stoi przed demograficzną katastrofą.

Źródła: thecut.com, avvenire.it, service95.com

1 / 1

reklama