Kiedy dusza cierpi i prosi o pomoc. W rzymskim muzeum zebrano ślady obecności dusz czyśćcowych

W Muzeum dusz czyśćcowych można zobaczyć m.in. ubranie Józefa Leleux z Wodecq w Belgii. Na rękawie odciśnięta jest dłoń matki Józefa, która 30 lat po swojej śmierci wyrzucała synowi rozwiązłe życie i prosiła o modlitwę.

Placówka znajduje się nad Tybrem, niedaleko Watykanu i zajmuje część zakrystii neogotyckiego kościoła Wstawiennictwa Świętego Serca (Sacro Cuore del Suffragio) z 1917 r. Opisuje ją w tygodniku „Sieci” Grzegorz Górny. W przeszłości w miejscu obecnego kościoła znajdowała się tam kaplica Arcybractwa Serca Jezusowego dla Pomocy Duszom Czyśćcowym, którego założycielem był francuski ksiądz Victor Jouët ze Zgromadzenia Misjonarzy Najświętszego Serca Pana Jezusa. Duchowny przybył do Rzymu pod koniec XIX w. i w dzielnicy Lungotevere Prati kupił ziemię, na której w 1893 r. postawił wspomnianą kaplicę. Cztery lata później budynek spłonął.

„Liczni świadkowie – pisze Górny – zeznali, że w płomieniach po lewej stronie ołtarza widzieli twarz cierpiącej osoby. Gdy ogień ugaszono, na jednej z ocalałych ścian zachował się osmalony ślad, który przypominał zniekształcone rysy oblicza mężczyzny. Okoliczni mieszkańcy spontanicznie odczytali to jako znak pozostawiony przez duszę cierpiącą w czyśćcu. Do podobnej interpretacji przychylił się francuski kapłan, który pod wpływam tego wydarzenia postanowił jeszcze gorliwiej szerzyć nabożeństwo za dusze czyśćcowe”.

Zniszczoną kaplicę wyburzono, ale ściana została zachowana. Później wybudowano na tym miejscu kościół, a pozostałość po pożarze znalazła się w zakrystii. Tam też umieszczono rozmaite eksponaty, które zebrał ks. Jouët.

Materialne ślady

„Z myślą o nowej świątyni – wyjaśnia autor – zaczął poszukiwać po całym świecie różnych świadectw i relacji dotyczących pojawiania się dusz czyśćcowych. Oprócz wielu dokumentów przywiózł do Rzymu także sporo obiektów materialnych z Niemiec, Belgii, Francji, Austrii czy Włoch. Według przekazów popartych licznymi zeznaniami były to przedmioty, na których pozostawiły swój ślad dusze czyśćcowe. Wśród nich znajdowały się głównie tkaniny (np. suknie, fartuchy czy poduszki) lub księgi (m.in. brewiarze, modlitewniki i egzemplarze Biblii), na których widniały ślady wypalenia, najczęściej ludzkich dłoni. Z każdym eksponatem wiązała się też konkretna historia dotycząca jakiejś zmarłej osoby, potwierdzona pisemnymi relacjami”.

Fundator powiększał zbiór z błogosławieństwem św. Piusa X, ówczesnego papieża. Ks. Jouët zmarł w 1912 r., a po jego śmierci kolekcja została znacznie zmniejszona.  W 1921 r. ks. Gilla Vincenzo Gremigni, ówczesny zwierzchnik kościoła (późniejszy arcybiskup) ograniczył liczbę eksponatów do tych, które można było uznać za bezsprzecznie autentyczne i których wystawienie nie powodowało nadmiernego rozgłosu.

Prośba o Mszę św.

Znaczną część eksponatów stanowią ślady wypalone na różnych przedmiotach. Zobaczymy więc odcisk trzech palców pozostawiony w 1871 r. na książeczce do modlitwy Marii Zaganti przez zmarłą Palmirę Rastelli. Jest też fotografia odcisku zostawionego przez zmarłą panią Leleux na rękawie jej syna Józefa w 1789 r. Kobieta z Wodecq w Belgii nie żyła już wtedy od 27 lat. Ukazała się synowi, aby wyrzucić mu rozwiązłe życie i prosić go o modlitwę. Józef nawrócił się i zmarł w opinii świętości. Inny eksponat to wypalony odcisk palca siostry Marii od św. Alojzego Gonzagi, którą widziała s. Maria od Najświętszego Serca w 1894 r., a także odcisk na modlitewniku Marguerite Demmerlé z parafii Ellinghen, pozostawiony przez jej teściową w 1815 r., 30 lat po śmierci; są też wypalone w 1731 r. ślady na sutannach i koszuli Izabeli Fornari, przeoryszy klarysek z Todi oraz poszewka ze znakiem wypalonym przez duszę zakonnicy zmarłej na gruźlicę w 1894 r., która ukazała się jednej ze współsióstr i prosiła ją o modlitwę.

Eksponaty papierowe to m.in. fotokopia nadpalonego dziesięciolirowego banknotu. Jesienią 1920 r. zmarły ksiądz zostawił 30 takich banknotów w klasztorze San Leonardo di Montefalco, prosząc o Mszę św. za siebie.

Z naukowego punktu widzenia weryfikacja prawdziwości śladów duszy czyśćcowej jest na ogół niemożliwa. Inaczej jest z cudami medycznymi, gdzie można ocenić, czy doszło do niewytłumaczalnej poprawy zdrowia, albo z wieloma cudami eucharystycznymi, w przypadku których da się laboratoryjnie stwierdzić, czy mamy do czynienia z fragmentem ludzkiego ciała. Stwierdzenie, czy wypalony ślad ma nadnaturalne pochodzenie raczej nie jest wykonalne narzędziami badawczymi. Kościół ostrożnie podchodzi do takich zjawisk jak te, które przedstawia rzymskie muzeum. Jednak istnienie czyśćca jest prawdą wiary. A dusze, które cierpią w czyśćcu mogą prosić o modlitwę i wzywać do nawrócenia, także poprzez ukazywanie się żyjącym i pozostawienie śladów swojej obecności.

Źródła: „Sieci”, roma.com

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama