Około 100 członków lewicowo-ekstremistycznej grupy obozuje w położonym niedaleko fabryki lesie. Grupa krytykuje plany rozbudowy fabryki Tesli w Gruenheide. Po wtorkowej awarii, wywołanej podpaleniem słupa energetycznego, władze zapowiadają „koniec tolerancji” dla protestu.
Pożar uszkodził linię wysokiego napięcia, pozbawiając prądu nie tylko fabrykę, w której produkcja została wstrzymana, ale też mieszkańców miejscowości Erkner i części Berlina.
„Do tej pory obóz był tolerowany przez władze, a protest miał potrwać do połowy marca. To jednak może ulec zmianie po umyślnym podpaleniu we wtorek rano słupa energetycznego we wschodniej części Brandenburgii niedaleko Berlina” – podkreśliła dpa.
Do sabotażu przyznała się lewicowo-ekstremistyczna grupa Vulkangruppe, protestująca przeciwko amerykańskiemu producentowi samochodów elektrycznych.
„Może to oznaczać koniec tolerancji” – zapowiedział minister gospodarki Brandenburgii Joerg Steinbach. Jak dodał, policja omówiła z Teslą dalsze kroki, które mają wzmocnić bezpieczeństwo infrastruktury krytycznej.
Z kolei minister spraw wewnętrznych Michael Stuebgen zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji, ponieważ pozbawienie prądu tysięcy ludzi sprowadzono zagrożenie. „Państwo prawa będzie odpowiadać na takie akty sabotażu z całą mocą” – podkreślił.
„Z punktu widzenia Tesli był to wyraźny atak wymierzony w fabrykę” – powiedział rzecznik Tesli André Thierig. Przyznał, że w wyniku wywołanego podpaleniem przestoju w produkcji firma spodziewa się dużych strat. Nie wiadomo jeszcze, kiedy produkcja zostanie wznowiona.
Szef tesli Elon Musk w poście na platformie X nazwał protestujących „najgłupszymi ekoterrorystami na Ziemi”.
Źródła: RMF24, PAP, Politico.eu, X.com