45 lat po ogłoszeniu "Humanae Vitae" stanowisko papieża w sprawie antykoncepcji jest nadal krytykowane ... ale jednocześnie okazuje się w wielu wymiarach prorocze
Pod koniec lipca 2013 obchodzić będziemy 45 rocznicę ogłoszenia przez papieża Pawła VI Encykliki Humane vitae. O zasadach moralnych przekazywania życia ludzkiego. Dokument ten w historii kościoła ma szczególne znaczenie. Trudno odnaleźć bowiem wypowiedź głowy kościoła katolickiego, która wywołała by z jednej strony tak duże oburzenie, a z drugiej perspektywy miała by tak fundamentalne znaczenie dla spójności nauczania dotyczącego etycznych aspektów ludzkiej płodności. Głos Pawła VI krytykowany był (i nadal jest) nie tylko przez przedstawicieli Kościoła, ale również organizacje feministyczne oraz koncerny farmaceutyczne czerpiące zyski z dynamicznego wzrostu popularności hormonalnych preparatów antykoncepcyjnych. Na temat ten napisano tomy rozpraw. Patrząc jednak z perspektywy poda 50 lat istnienia na rynku podobnych preparatów coraz trudniej nie dostrzec paradoksów, które wiążą się ze stosowaniem popularnej "pigułki".
Od kilku lat podnoszone są w naszym kraju głosy o konieczności refundacji środków antykoncepcyjnych. Podobne roszczenia wynikają najczęściej z założenia istnienia odrębnej przestrzeni odnoszącej się do zdrowia reprodukcyjnego, które to implikuje pojawienie się nowych praw pacjenta (głównie pacjentki) do środków zapewniających możliwość świadomego planowania poczęcia dziecka. Innymi słowy kobieta posiada prawo do korzystania z metod umożliwiających praktyczne powstrzymanie poczęcia dziecka. Działanie to urosło nie tylko do rangi prawa, ale również zagadnienia określanego mianem świadczenia medycznego. Zjawisko to ma niezrozumiały charakter. Świadczenie medyczne udzielanie pacjentowi powiązane jest wprost ze stanem określonego, doświadczanego przez niego zaburzenia somatycznego lub psychicznego. Pacjent, zgłaszając się do lekarza lub pielęgniarki najczęściej oczekuje wsparcia w związku z pewnym niedomaganiem zdrowotnym. Osoba ta może, co oczywiste brać udział w programach profilaktycznych oraz badawczych, ale zawsze czynności te odwołują się do określonych chorób, zaburzeń itd. Warto zobaczyć w tym kontekście, jak działania zdrowotne zostały zdefiniowane w poszczególnych dokumentach, np. Ustawa o działalności leczniczej w art. 2 ust 1 pkt 10 zaznacza, że „świadczenie zdrowotne [to] działania służące zachowaniu, ratowaniu, przywracaniu lub poprawie zdrowia oraz inne działania medyczne wynikające z procesu leczenia lub przepisów odrębnych regulujących zasady ich wykonywania”.
Z żądaniem wydania preparatu antykoncepcyjnego jest nieco inaczej. Przed uzyskaniem recepty na omawianą formę farmaceutyku pacjentka poddawana jest badaniu przez lekarza. Wspomniane badanie winno nastąpić przed przepisaniem preparatu oraz w chwili, w której to pacjentka powiadomi lekarza, iż obserwuje u siebie określone niepożądane objawy. Ciekawym jest jednak, iż preparaty antykoncepcyjne w ulotkach informacyjnych określane są mianem leków. Co oczywiste w aptekach spotkać można leki, które przepisane na konkretne schorzenia posiadają także antykoncepcyjne działanie. W klasycznym ujęciu preparaty określane mianem antykoncepcyjnych przepisywane są zazwyczaj w głównym celu, jakim jest zapobieżenie ciąży. Cel ten nie posiada charakteru zdrowotnego, nie jest także medyczną aktywnością zapobiegającą powstaniu jakiegokolwiek schorzenia.
Napotykamy tutaj na kolejną sprzeczność. Analizując bowiem zjawisko jakim jest antykoncepcja hormonalna, przy uwzględnieniu jej stwierdzonej szkodliwości niezwykle trudno zrozumieć jej niegasnącą popularność. Z badań przeprowadzonych na Polakach w 2005r. przez TNS OBOP wynika, że „spośród uwzględnionych w badaniu nowych sposobów życia, obyczajów i zachowań jak: konkubinat, prawo dzieci do oskarżania rodziców za złe traktowanie, czy stosowanie środków antykoncepcyjnych najpowszechniej akceptowane jest to ostatnie (71%)”. Z kolei w 2008r. z badań przeprowadzonych przez CBOS wynikało, że „Znacznie więcej zwolenników niż przeciwników mają takie zachowania, jak: stosowanie środków antykoncepcyjnych oraz współżycie seksualne przed zawarciem małżeństwa. Mniej więcej dwie trzecie badanych (odpowiednio 62% i 66%) uznaje je za dopuszczalne, z tego jedna trzecia (33% i 34%) uważa, że nie ma w nich nic złego i zawsze mogą być usprawiedliwione”.
Kolejne analizy wskazują, iż obawy o doznanie szkody fizycznej w wyniku stosowania ww. środków (uszkodzenia wątroby, nowotwory, długotrwałe problemy z płodnością) prezentowane są zaledwie przez 3-6 % respondentek. Zupełnie inaczej przedstawia się wspomniany pogląd u naszych zachodnich sąsiadów, Niemców. Z badań mających na celu porównanie naturalnych metod rozpoznawania płodności oraz antykoncepcji hormonalnej wynika, iż zdaniem respondentów drugą z ww. metod „cechuje szkodliwość zdrowotna (45%), uboczne negatywne skutki fizyczne (33%) oraz psychiczne (24%), nienaturalność (18%), poczucie wykorzystania seksualnego przez mężczyznę (12,5%).” W tym kontekście Ewa Ślizień-Kuczapska na wstępie przeprowadzonej przez siebie analizy zaznacza, że „od początku mojej pracy jako lekarza ze specjalizacją w położnictwie i ginekologii, nie rozumiałam sprzeczności pomiędzy leczeniem chorób, a przepisywaniem środków, które naruszają zdrowie, w tym przypadku płodność. Z czasem okazało się, że nie tylko niszczą płodność, ale niosą w sobie zagrożenia wielopłaszczyznowe”. Wspomniane przez autorkę zagrożenia to m. in: podwyższone ryzyko (zwłaszcza u nastolatek) wystąpienia raka piersi, zwiększone niebezpieczeństwo pojawienia się raka szyjki macicy, zaburzenia miesiączkowania, atrofia endometrium (skutkuje pojawieniem się prokreacyjnych problemów), zmniejszenie gęstości kości, zwiększone prawdopodobieństwo wystąpienia ciąż mnogich (powiązane ze zmniejszająca się w wyniku w. działań ilością kwasu foliowego odpowiadającego także za profilaktykę wad układu nerkowego u płodu) oraz „nudności, wymioty, zaparcia, wzmożony obrzęk i bolesność piersi, zaburzenia nastroju, obniżone libido, problemy z infekcjami pochwowymi”. Autorka we wstępie swej pracy zaznacza, że: „Sytuacja jest paradoksalna (podkreśl. BK), gdyż badań nad antykoncepcją i nad jej wpływem na zdrowie kobiety jest mało, a w Polsce jest jeszcze mniej.”
Cały tekst dostępny na stronie
opr. mg/mg