Dwie strony sporu o in vitro: biolodzy i wierzący. Czy aby na pewno? Perspektywa etyczno-filozoficzna nie jest obca biologom, a biologiczna - wierzącym
Boże Narodzenie to z jednej strony symbol czasu pokoju i radości, a zarazem jedna z najbardziej tajemniczych historii. Wydaje się iż próżno szukać podobnych dziejowych zdarzeń, które byłyby tak istotne dla dalszych losów ludzkości. Radość i tajemnica to stany, które towarzyszą także znacznej większości chwil, w których kobieta otrzymuje informację, iż jak to śpiewała Beata Kozidrak „Więc teraz serca mam dwa”. W dobie rozwoju technologi prokreacyjnych pytanie o szczęście i sekret poczęcia nie traci na aktualności. Czy jednak pojawienie się procedury in vitro spowodowało, iż wszelkie tego typu podobne pytania straciły rację bytu? Często usłyszeć można, iż „procedura na szkle” to zabawa w Stwórcę. Czy jednak osoby zaangażowane w program in vitro całkowicie stracili z oczu metafizyczną rzeczywistość? Czy podejmowane przez nich stwórcze działania dalej posiadają element tajemnicy?
Kontekst Boga w odniesieniu do in vitro pojawia się najczęściej w przypadku wypowiedzi zdeklarowanych przeciwników sztucznej prokreacji. Opinie wyrażane w tej kwestii zarówno przez watykańską Kongregację Nauki Wiary, jak i polski Episkopat ukazać można następujaco; embriolog dokonując w sposób sztuczny zapłodnienia stara się wejść w rolę Boga, chce stworzyć człowieka, stawia się w roli Stwórcy, a więc popada w trudny do porównania z czymkolwiek grzech pychy. Na marginesie warto tutaj dodać, że w mediach przyjaźnie nastawionych wobec in vitro słowo „stworzenie” wcale nie jest rzadkie. Najczęściej wymieniane jest zamiennie z pojęciami: zapłodnione lub poczęte. Katoliccy bioetycy w omawianej perspektywie odwołują się również do pojęcia tajemnicy. Abp Henryk Hoser, w wywiadzie pt „Bóg jest większy”, w rozmowie z Michałem Królikowskim podkreślił, iż zło jakie wiąże się z in vitro obecne będzie nawet w chwili, w której to technologicznie gwarantować będziemy bezpieczeństwo całej procedury. Podobne działanie niszczy bowiem unikalną jedność psychofizyczną kobiety i mężczyzny, działania te dewastują tajemnicę jaką winna być owiana szczególna intymna relacja małżonków. W opinii Hosera: „To właśnie ona (struktura miłości- przyp. BK) manifestuje się w działaniach płciowych. Stanowi rzeczywistość unifikacyjną kobiety i mężczyzny. Z tego głębokiego związku dwóch osób nie tylko umysłów, serc, ale i ciał, rodzi się nowe życie, nowy człowiek. A zatem genetycznie i duchowo poczęcie życia ludzkiego musi być zakorzenione w miłości wzajemnej kobiety i mężczyzny.” - zaznacza szef bioetycznych ekspertów Konferencji Episkopu Polski. Okazuje się jednak, że prześledzenie kilku wypowiedzi embriologów wykorzystujących w swej praktyce techniki wspomaganego rozrodu zaskakiwać może podejściem... metafizycznym. Oto przykłady.
Kilka lat temu, gdy polskie dzienniki oraz tygodniki zaczęły zajmować się tematem wspomaganej prokreacji do głosu coraz częściej zaczęli być zapraszani biolodzy zajmujący się powyższym zagadnieniem. Jednym z głównych problemów jakie wówczas (a czasami także obecnie) poruszano, był problem postępowania z nadliczbowymi zarodkami. Jako jedna z pierwszych w tej kwestii wypowiedziała się Agnieszka Fiakus, biolog z kliniki leczenia niepłodności „Provita” w Katowicach. W jednym z wywiadów owa badaczka stwierdziła, że „pytanie, czy można je [zarodki- przyp. BK] wyrzucić, oznacza, czy można je... zabić. Od momentu zapłodnienia to nie są już tylko komórki. Wszystko się zmienia, gdy łączą się gamety (...) Wszystko zmienia się z godziny na godzinę. Obserwujemy nowe podziały. To żyje. Czegoś takiego nie można sprzedać czy wyrzucić. To jest ktoś. W tym momencie zaczyna się właśnie człowiek”.
Kilka lat później , w momencie, w którym strony sporu były już mocno ugruntowane w swoich pozycjach, doszło do niespodziewanego spotkania o podobnym charakterze. Prof. Rafał Kurzawa, m.in. szef Sekcji Płodności i Niepłodności Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego zaprosił do swojej kliniki dziennikarzy najbardziej poczytnego w Polsce tygodnika katolickiego, „Gość Niedzielny”. Wywiad, jaki wówczas przeprowadziła z naukowcem dziennikarka Tygodnika, Joanna Bątkiewicz- Brożek jest jak do tej pory jedynym tego typu materiałem, w którym przeciwnicy oraz zwolennicy in vitro, potrafią nawiązać komunikację ukazując prawdy uznawane przez siebie za słuszne. W pewnej chwili redaktorka gazety zapytała profesora: „W laboratorium patrzy Pan na embrion. To dla Pana człowiek?
— Największe wzruszenie, jakie przeżyłem w życiu, to rozumienie faktu, że dziecko, które wydobyłem w czasie cesarskiego cięcia, było tym, które oglądałem pod mikroskopem. Każdy, kto robi in vitro, jest tego świadomy.”
Z drugiej jednak strony pojawiają się w tym kontekście „mniej sympatyczne” głosy. Oto jeden z nich, zaczerpnięty, co interesujące z komentarza zamieszczonego ze strony wymienionego powyżej katolickiego tygodnika: „No i jeszcze komentarz do zimnego szkla. Ono nie jest zimne. W laboratorium stosuje się cieplarki, a embriony zawiesza się w roztworach składniowo identycznych z wnętrzem matki. Nie można porównać ”ciepła matki” i ”zimna szkła” (...) Z poważaniem - doktor biologii molekularnej, oczekująca swojego pierwszego dziecka poczętego metoda in vitro, po 4 latach starań...”
Błażej Kmieciak
Cały artykuł dostępny na stronie:
http://biotechnologia.pl/bioetyka/aktualnosci/boze-narodzenie-na-szkielku-petriego,13395
opr. mg/mg