Eutanazja i "filozofia"

Kto może wygrać olimpiadę z filozofii?

Człowiek szlachetny i szczęśliwy potrafi tak żyć,
że cieszy się swoim istnieniem w każdej sytuacji
i że nigdy nie zapragnie odebrać sobie życia./P>

Przeczytałam ostatnio pracę Piotra Rozwałki, którą ten licealista ze Szczecina napisał w ramach olimpiady filozoficznej i która została pozytywnie oceniona przez odnośną komisję (zob. http://usfiles.us.szc.pl/pliki/plik_1140467319.pdf).Tytuł jego rozprawy brzmi: „W jaki sposób prawo do godnego życia wiąże się z prawem do godnej śmierci?” Autor nie ukrywa swojej zdecydowanej aprobaty dla samobójców oraz dla tych ludzi, którzy pomagają innym ludziom w odebraniu sobie życia. Świadczą o tym jednoznacznie (szkoda tylko, że pozanaukowe i ironiczne) komentarze, jakie Autor umieścił w przypisach swojej pracy. Mimo to dochodzi on do wniosku, że zarówno aprobata jak i sprzeciw wobec eutanazji nie podlega racjonalnej argumentacji. Niestety Autor nie precyzuje, metodami jakiej grupy nauk racjonalna argumentacja nie jest - w jego przekonaniu - możliwa. Precyzuje natomiast swoje przekonanie co do tego, że jedynie poznanie empiryczne ma jakąkolwiek wartość poznawczą.

Zdumiewające jest dla mnie to, że w XXI wieku ktoś aspirujący do myślenia filozoficznego redukuje rzeczywistość jedynie do świata materii, a racjonalną argumentację jedynie do argumentacji opartej na doświadczeniu empirycznym. Od czasów starożytnych filozofów greckich wiemy już o tym, że poznanie oparte jedynie na doświadczeniu empirycznym jest w każdym przypadku jednostkowe, a na temat jednostkowych fenomenów nie można tworzyć żadnej nauki, ani żadnego racjonalnego systemu wiedzy. Poznanie empiryczne opiera się na dowodzeniu indukcyjnym, które ze swej definicji nigdy nie daje pewności.

Dosyć ciekawym zjawiskiem jest to, że w XXI wieku mogą stać się finalistami olimpiady z filozofii ci, którzy twierdzą, że rzeczywistość to jedynie materia i że wiedza to jedynie niepowiązane ze sobą (bo przecież powiązanie może nastąpić wyłącznie w oparciu o aktywność umysłu, a tejże aktywności P. Rozwałka odmawia waloru poznawczego!) zjawiska, dostrzeżone przez (obiektywnego i niezależnego od aktywności swego umysłu?) obserwatora świata (wyłącznie) materii.

Będąc konsekwentnie wiernym swemu skrajnemu empiryzmowi (w czym może konkurować jedynie z niektórymi filozofami starożytnej Grecji) Autor pracy apodyktycznie stwierdza, że nie istnieje żadna wartość obiektywna. Tymczasem nie tylko zdecydowana większość filozofów uznaje za niepodważalny fakt to, że wartość obiektywna istnieje i że jest nią człowiek. Co więcej, człowiek pozostaje obiektywną wartością nawet wtedy, gdy przyjmiemy skrajny redukcjonizm ontyczny i poznawczy P. Rozwałki, gdyż (także) empirycznie da się udowodnić to, że człowiek - jako jedyny byt w znanej nam rzeczywistości - potrafi myśleć i podejmować świadome decyzje. To właśnie ten empiryczny fakt jest podstawą poznawczego rozpoznania człowieka jako wartości obiektywnej.

Według Autora omawianej pracy, wszelkie wartości (a zatem także człowiek jako wartość) i normy moralne (nawet te najbardziej podstawowe) nie istnieją obiektywnie. W przekonaniu P. Rozwałki status ontyczny (absolutnie wszystkich!) wartości i norm moralnych jest taki sam, jak ontyczny status Stumilowego Lasu czy Kubusia Puchatka, czyli żaden. A swoją drogą niektórych Czytelników mogłaby zaciekawić — czysto empiryczna oczywiście! - obserwacja zachowań Autora pracy, gdyby w czasie spaceru w całkiem empirycznie postrzegalnym lesie spotkał on jakiegoś nie-filozofa, dla którego człowiek i związane z nim wartości moralne miałyby dokładnie taki sam status ontyczny i poznawczy, jak Stumilowy Las czy Kubuś Puchatek...

Od czasów Arystotelesa wiemy już o tym, że głównym działem filozofii (czyli nauki, którą z definicji uprawiają ludzie myślący i mądrzy) jest metafizyka, a zatem — jak sama etymologia na to wskazuje - nauka zajmująca się tym, co ponad-fizyczne, a w konsekwencji tym, co ponad-empiryczne.

Autor swojej (filozoficznej?) rozprawki nie zauważa tego, że możliwa jest argumentacja (także!) empiryczna na rzecz obiektywnej prawdziwości podstawowych norm moralnych (np. nie zabijaj). W tym celu wystarczy metodami empirycznymi obserwować skutki zachowań tych ludzi, którzy respektują owe podstawowe normy moralne oraz skutki zachowań tych ludzi, którzy owe normy łamią. Ponieważ skutki te są zdecydowanie odmienne (np. spotkanie z przyjacielem nie skutkuje moją śmiercią, a spotkanie z mordercą może w taki właśnie sposób się dla mnie zakończyć!), to - zgodnie z empiryczną zasadą niesprzeczności - przyczyny realnie pojawiających się skutków też są czymś realnym.

Osobliwością omawianej pracy jest także to, że jej Autor klasyfikuje jako „racjonalną” aprobatę eutanazji, którą głosi Jan Hartman. Dla P. Rozwałki niczym nieracjonalnym nie jest to, że „racjonalne” (oczywiście według Autora!) przekonanie J. Hartmana o tym, że należy legalizować eutanazję, w przekonaniu samegoż Hartmana „nie rozwiąże żadnego problemu”. Mnie osobiście mało racjonalne wydaje się postulowanie czegoś, co „nie rozwiązuje żadnego problemu”.

Skoro Autorowi pracy nie udało się na terenie nauk filozoficznych rozstrzygnąć kwestii eutanazji, to proponuję, by poszukał empirycznej odpowiedzi na postawione przez siebie pytanie. W tym celu można rozpisać ogólnonarodowe referendum (którego wyniki podlegają przecież analizie empirycznej!) w sprawie eutanazji. Jeśli Autor swej (filozoficznej?) rozprawki zdecyduje się na tego typu empiryczne rozstrzygnięcie swojej wątpliwości, to proponuję postawienie wtedy jednego, ale za to zasadniczego pytania: "Czy jesteś za tym, żeby Twoi bliscy mieli prawo postępować wobec Ciebie w taki sposób, że - gdy tylko przestaniesz zarabiać na ich utrzymanie - to odechce Ci się żyć i sam poprosisz o to, by Ciebie zabili?" O, pardon: by pomogli Ci godnie umrzeć...


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama