Homilia na 15 niedzielę zwykłą roku A
„Słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do mnie bezowocne” - mówi Bóg przez proroka. Na samym początku Biblii sześciokrotnie powtarza się refren: „A potem Bóg rzekł...” (Rdz 1,3nn). W Liście do Hebrajczyków czytamy: „Słowem Bożym zostały stworzone światy” (Hbr 11,3). Św. Jan zaczyna Ewangelię: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo” (J 1,1). Boże słowo jest narzędziem stworzenia. Boże słowo jest tak potężne, że aż wszechmocne. Boże słowo jest tak skuteczne, że można za Apostołem powtórzyć: „Bogiem jest Słowo”.
Potężne, wszechmocne, skuteczne... Czy zawsze? To pytanie wyrasta zarówno z obserwacji ludzkiego świata, jak i z lektury przypowieści o siewcy. Niepokojąca to przypowieść. Bo Jezus mówi, że słowo Boga może wobec człowieka okazać się bezowocne! Czy to słabość Boga? Bynajmniej. Stwórca obdarzył człowieka wolnością i traktuje ten dar poważnie. Szanuje człowieka i jego wolność. Szanuje to, co dzieje się w jego umyśle, sercu, woli. A człowiek może do swego wnętrza dopuścić Złego. I może być tak słaby, że załamuje się wobec przeciwności. I że troski z jednej strony, a ułuda bogactwa z drugiej mogą zagłuszyć słowo Boga. Niepokojąca jest ta przypowieść o wielkości człowieka.
„Cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić” - pisze Apostoł. Napięcie między nadzieją spełnienia się najgłębszych ludzkich oczekiwań a bolesną doczesnością zda się umniejszać człowieka. A to nie ułatwia otwarcia się na słowo Boga. Mało tego - zderzenie z cierpieniem często bywa powodem niewiary. Ale, powiada Apostoł, nie zostaliśmy zostawieni sobie. „Posiadamy już pierwsze dary Ducha”. Dlatego Jezus w przypowieści o siejbie mówi także o ziemi żyznej, na której ziarno może wydać plon nawet stokrotny. Czyżby zatem i ziarno, i rola, na którą padnie, były przygotowane przez Boga? Czyżbyśmy więc nie byli pozostawieni samym sobie? Ależ oczywiście, Bóg szanuje naszą wolność, ale też nie zostawia nas samych z naszą słabością.
„Posiadamy już pierwsze dary Ducha”. Nasze umysły, serca, dusze są na tyle przysposobione tymi darami, że zdolni jesteśmy uwierzyć w Boga i Bogu. Katechizm powiada, że człowiek jest „otwarty” na Boga. Innymi słowy - wcale nie musimy być rolą jałową. Niemniej jednak warto (i trzeba) przygotowywać się na przyjęcie Bożego słowa. Jak? Jezus w Ewangelii daje wskazówki. Pierwsza - to liczenie się z obecnością osobowego zła w świecie: szatan nie jest postacią z bajek, jest rzeczywistością. Druga - to codzienna, ludzka troska o wytrwałość i stałość w podejmowanych trudach, postanowieniach, zobowiązaniach. Trzecia - to nabywanie dystansu tak wobec przeciwności, jak i wobec sukcesów. A to też przecież zwyczajna, ludzka cecha, przydatna każdemu.
Tak niewiele więc potrzeba, by siebie przygotować na przyjęcie Bożego słowa? Tak, bardzo niewiele potrzeba. Na początek. Bo potem rodzi się potrzeba, by więcej, więcej, jeszcze więcej od Boga otrzymywać i plon przynosić już nie tylko trzydziestokrotny, ale sześćdziesięcio- i stokrotny. Plon dobrych czynów zrodzonych z wiary, mocnych nadzieją, pięknych miłością.
opr. mg/mg