Homilia na 1. niedzielę Wielkiego Postu roku A
Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem». Lecz On mu odparł: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych».
Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: «Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień». Odrzekł mu Jezus: «Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego».
Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon». Na to odrzekł mu Jezus: «Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz». Wtedy opuścił Go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i usługiwali Mu.
Ewangeliści, zanim zaczęli opowiadać o działalności i nauce Jezusa, chcieli uświadomić nam, o kogo naprawdę chodzi. Jezus nie jest jedną z wielu postaci historycznych, nie będzie to więc opowieść o kolejnym spośród setek wydarzeń historii. Będzie tutaj mowa o kimś całkowicie wyjątkowym, o wydarzeniu, które tak bardzo wstrząśnie historią, że od tej pory mówić się będzie: "przed narodzeniem Chrystusa" i "po narodzeniu Chrystusa".
Stąd to uderzenie w gong: "Wtedy przyszedł Jezus!". I wspaniała teofania chrztu, podczas którego nastąpiło wstrząsające objawienie: "Ten jest mój Syn". Ten trzydziestoletni mężczyzna, ten niskiego pochodzenia rzemieślnik z Nazaretu jest Synem Bożym! Ale natychmiast daje się słyszeć głos szatański, który poprzez wieki rozbrzmiewać będzie wszędzie tam, gdzie pojawi się postać Jezusa: "Jeśli jesteś Synem Bożym...". Szmer powątpiewania.
Ten głos jest także naszym głosem. Trudno nam się "dostosować" do Jezusa, nie umiemy się z Nim spotykać przyjmując to, kim naprawdę jest. Na co dzień nie zważamy na Niego, nie liczymy na Niego. I nagle, tak jak diabeł, żądamy, aby objawił swoją potęgę. "Zrób to dla mnie, zmień to, ukaż swoją obecność, panuj potężniej nad światem. Jeśli jesteś naprawdę Synem Bożym". Stając się w ten sposób szatanem dla Jezusa, stajemy się szatanem dla samych siebie, tracimy szansę przeżycia czegoś razem z Nim. Któregoś dnia musiał powiedzieć do Piotra: "Zejdź mi z oczu, szatanie!" (Mt 16,23). Piotr nie akceptował Jezusa, który miał cierpieć i umrzeć. A my jakiego Jezusa akceptujemy? Co kryjemy za słowami, które mogą wyrażać naszą cześć lub być szatańską pokusą: "Skoro jesteś Synem Bożym"?
Powinniśmy stale, bez znużenia, wpatrywać się w prawdziwego Jezusa z Ewangelii. Zostały one napisane właśnie po to, abyśmy poprzez ciągłą kontemplację i medytację mogli żyć tajemnicą Boga w człowieku. Tekst o trojakim kuszeniu rzuca światło przede wszystkim na postać Jezusa. Nie doszukujmy się tam od razu naszych własnych walk. Oczywiście one także tam są, gdyż Jezus był dla nas wzorem we wszystkim, ale najpierw spójrzmy na Jego walkę, a wiele się o Nim dowiemy.
Zanim zaczniemy poznawać Go w Jego czynach i słowach, dane nam jest przeniknąć Jego serce, miejsce, w którym człowiek dokonuje wyborów decydujących. Tym, kim Jezus jest w momencie kuszenia, tym też będzie niezachwianie podczas całego swojego publicznego życia. Stąd znaczenie tego epizodu, który nie jest jedynie zwykłym preludium, lecz radykalnym starciem, w którym w mocy Jezusa odkrywamy moc człowieka.
Tak, Jezus jest Synem Bożym, ale jest prawdziwym człowiekiem i z tym właśnie nie potrafimy sobie poradzić. Gdybyśmy tak mogli sami wymyślić Jezusa! "Skoro jesteś Synem Bożym, możesz zrobić wszystko". Nie, nie może zrobić wszystkiego, nie może zrobić więcej niż my sami; Jego odpowiedzi na kuszenie pokazują, iż jest on "z rodzaju ludzkiego". Jego życie aż do końca będzie autentycznie ludzkie, pełne ograniczeń, narażone na porażkę.
Pomimo tej słabości słabości prawdziwie ludzkiej odniesie zwycięstwo, ponieważ pokłada całkowitą ufność w swoim Ojcu. Wpatrywanie się w Jezusa wznosi nas zawsze ku Ojcu i prowadzi ku nadziei. Zanim nastąpią trudne do zrozumienia godziny Męki, Ewangelia od samego początku pragnie uczynić nas czeladnikami Jezusa: jesteśmy uczniami Tego, który zwycięża. W najciemniejszym momencie powie: "Ufajcie!".
Jezus to człowiek, który wierzy w Ojca i którego misją jest wpojenie w nas takiej samej ufności: abyśmy wierzyli w naszego Ojca niebieskiego. Pokazują nam to Jego krótkie, zwięzłe, stanowcze odpowiedzi. Tak, jest Synem i jako Syn oczekuje wszystkiego od Ojca. Ale odrzuca zdecydowanie diabelską myśl: pokusę użycia mocy Boskiej dla siebie, dla własnej chwały, dla zaspokojenia własnego głodu. A tym bardziej mocy szatana! Jedyne, czego pragnie, to wtopić się w zamysł Ojca. W ten właśnie sposób objawi nam Ojca: To, czego Bóg chce, mówi nam o tym, czym Bóg jest.
Walka z diabłem pozwala nam odkryć w Jezusie Jego zrozumienie Słowa Bożego oraz bezwarunkowość Jego zaufania: człowiek żyje Bogiem, człowiek nie testuje potęgi Boga, człowiek tylko Bogu samemu oddaje cześć. Uzbrojony w te trzy pewniki Jezus może kroczyć naprzód po najtrudniejszych nawet drogach. Jego życie, choć nieosłonięte, będzie jednak zwycięskie. I to właśnie krzyżowanie się życia trudnego, bolesnego i życia tryumfującego będziemy odkrywać czytając Ewangelię. Będziemy się uczyć, w jaki sposób człowiek może być Synem Bożym: prawdziwy człowiek i prawdziwy Bóg.
ANDRÉ SÈVE, Homilie niedzielne Kraków 1999
opr. ab/ab