Mocarz zwycięski

Homilia na 10 Niedzielę zwykłą roku B

Pierwsze czytanie Rdz 3,9-15

Gdy Adam spożył z drzewa, Pan Bóg zawołał na niego i zapytał go: «Gdzie jesteś?» On odpowiedział: «Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się». Rzekł Bóg: «Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?» Mężczyzna odpowiedział: «Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem». Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: «Dlaczego to uczyniłaś?» Niewiasta odpowiedziała: «Wąż mnie zwiódł i zjadłam». Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: «Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę».

Księga Rodzaju opowiada o upadku pierwszych ludzi. Był on nie tyle buntem przeciw Bogu, ile przejawem słabości i krótkowzroczności człowieka. Dlatego Bóg zapowiada walkę pomiędzy niewiastą a szatanem i zwycięstwo niewiasty. W tradycji chrześcijańskiej w tej niewieście widziano Maryję, a w jej potomstwie — naszego Zbawcę, Jezusa Chrystusa.

Grzechu dopuszczają się jednostki, jak również społeczeństwa i całe narody. Na grzechy te Bóg odpowiada niekiedy karami, podobnie jak w przypadku pierwszego człowieka. Ale też udziela pomocy potrzebnej do przezwyciężenia zła. Tak patrzyli na nasze nieszczęścia narodowe, zwłaszcza na rozbiory, nasi przywódcy duchowi. Do nich należał Jan Paweł Woronicz — poeta, pisarz, kaznodzieja. Zmarł w 1829 r. jako arcybiskup warszawski i prymas Królestwa Polskiego. Był prekursorem mesjanizmu polskiego. Głosił, że Polska słusznie cierpi niewolę rozbiorów, bo zasłużyła na to przez swoje grzechy. Ale przez swoje cierpienia zadośćuczyni za nie i wysłuży sobie niepodległość. W hymnie do Boga Woronicz pisał:

 „Nie traf ślepy, nie kolej narodami władnie:
 W Twoim się ręku rodzą i czasy i losy:
  Więc gdy nie możesz karać bez przyczyny,
  Los nasz być musi płodem własnej winy.
 Łzy nasze są świadkami błędu i poprawy:
 A Ty patrzeć nie możesz na łez ludzkich zdroje,
 Ni się wyprzesz Twych dzieci, Rodzicu Łaskawy!
 Cóż Ci zostaje? Wyrzec dawne słowa Twoje:
  Kości spróchniałe! Powstańcie z mogiły,
  Przywdziejcie ducha i ciało, i siły”.

Drugie czytanie 2 Kor 4,13-5,1

Cieszę się przeto owym duchem wiary, według którego napisano: Uwierzyłem, dlatego przemówiłem; my także wierzymy i dlatego mówimy, przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Wszystko to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu. Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie. Wiemy bowiem, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie.

Św. Paweł w Drugim Liście do Koryntian zachęca współczesnych sobie chrześcijan do wytrwałości w przeciwnościach. Oparciem dla nich ma być nadzieja przyszłej nagrody: „Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne”.

Selma Lagerlöf († 1940), szwedzka powieściopisarka, laureatka Nagrody Nobla, w dziele „Legendy Chrystusowe” m.in. opowiada historię niejakiego Raniera z Florencji we Włoszech. Żył w XI wieku. Gdy organizowano pierwszą wyprawę krzyżową do Jerozolimy, 1096—1099, wybrał się i on, aby wyzwolić święte miejsca chrześcijańskie z rąk mahometan. Obok Gotfryda de Bouillon jako pierwszy przedostał się do świętego miasta i ucałował ziemię u grobu Chrystusa. U grobu Chrystusa zapalił świecę, której płomień postanowił zanieść przed obraz Matki Bożej w katedrze rodzinnej Florencji.

Z Jerozolimy do Włoch Raniero miał zamiar płynąć statkiem. Ale gdy został obrabowany z pieniędzy, zmienił decyzję i postanowił jechać lądem. Była to długa podróż, trwająca kilka tygodni. Droga z Palestyny prowadziła wzdłuż wybrzeży Syrii, potem na zachód wzdłuż półwyspu Małej Azji; później na północ do Konstantynopola, a stąd jeszcze kawał drogi do Florencji. Przez cały czas żył z darów pobożnych ludzi, podróż była urozmaicona, ale niebezpieczna. Ciągle musiał pilnować płomienia świecy, bo chwila nieuwagi i byłoby po świętym ogniu. Gdy się zatrzymał w jakimś miejscu dla posiłku czy odpoczynku, musiał zabezpieczyć świecę. W czasie podróży był napadany przez rozbójników, padały deszcze i wiały silne wiatry, płoszono pod nim konia i nazywano go wariatem — ale on na nic nie zważał: wymieniał świece i strzegł świętego płomienia, który za wszelką cenę postanowił dostarczyć przed obraz Maryi we Florencji. I wreszcie, po tygodniach podróży, ogień zapalony u grobu Chrystusa zapłonął przed obrazem Matki Bożej we Florencji. — A Raniero jest dla nas wzorem wytrwałości w dążeniu do wytkniętego celu, a ostatecznie do nieba.

Ewangelia Mk 3,20-35

Jezus przyszedł z uczniami swoimi do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów». Natomiast uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy».

Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: «Jak może szatan wyrzucać szatana? Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc szatan powstał przeciw sobie i wewnętrznie jest skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i wtedy dom jego ograbi.

Zaprawdę, powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego». Mówili bowiem: «Ma ducha nieczystego». Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia, i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: «Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie». Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i [którzy] są braćmi?» I spoglądając na siedzących dokoła Niego, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką».

Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam dobitnie, jakie postawy zajmowali ludzie względem Chrystusa. Widzimy w niej ludzi gromadzących się, by z miłością i wiarą słuchać Chrystusa; i widzimy tzw. uczonych w Piśmie, którzy mówią, że Chrystus „ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy”.

Nie tylko w czasach ewangelicznych, ale również w ciągu całych dziejów widzimy te dwie skrajne postawy. Wrogowie Chrystusa stanowią jednak wąski margines. Znacznie więcej ludzi opowiada się po stronie Chrystusa i gotowi są oddać życie za Jego naukę. Zauważył to już św. Justyn, żyjący w II wieku i zanotował:

„Nikt nie wierzył w Sokratesa do tego stopnia, by oddać życie za jego naukę; ale dla Chrystusa nawet ludzie prości i niewykształceni nie tylko gardzili opinią tego świata, lecz i odrzucali lęk przed śmiercią”.

Św. Justyn

Cytat za: Chrystus w moim życiu, Stockbridge (USA) 1962, s. 243.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama