Kto trwa we Mnie, ten przynosi owoc obfity

Homilia na 5 Niedzielę Wielkanocną roku B

Pierwsze czytanie Dz 9,26-31

Kiedy Szaweł przybył do Jerozolimy, próbował przyłączyć się do uczniów, lecz wszyscy bali się go, nie wierząc, że jest uczniem. Dopiero Barnaba przygarnął go i zaprowadził do apostołów, i opowiedział im, jak w drodze [Szaweł] ujrzał Pana, który przemówił do niego, i z jaką siłą przekonania przemawiał w Damaszku w imię Jezusa. Dzięki temu przebywał z nimi w Jerozolimie. Przemawiał też i rozprawiał z hellenistami, którzy usiłowali go zgładzić. Bracia jednak dowiedzieli się o tym, odprowadzili go do Cezarei i wysłali do Tarsu.

A Kościół cieszył się pokojem w całej Judei, Galilei i Samarii. Rozwijał się i żył bogobojnie, i napełniał się pociechą Ducha Świętego.

Dzieje Apostolskie mówią o żarliwości apostolskiej, jaką przejawiał św. Paweł z chwilą swego nawrócenia. Miało ono miejsce u wrót Damaszku: przeobraziło ono mentalność Pawła, uczyniło go innym człowiekiem.

Podobnych nawróceń znamy wiele z dziejów Kościoła. Doznał go m.in. Paul Claudel (1868—1955), katolicki pisarz francuski. W dwudziestym roku życia dokonał się przełom w jego duszy. Z ateisty stał się wierzącym. Było to 25 grudnia 1886 roku, w katedrze Notre Dame w Paryżu. Pozostawił nam taką relację z tego przeżycia:

„... Po południu, nie mając nic lepszego do roboty, poszedłem na nieszpory. Chłopcy z chóru katedralnego, w białych komeżkach, przy współudziale seminarzystów śpiewali właśnie, jak się później dowiedziałem, Magnificat. Stałem w tłumie przy drugim filarze u wejścia do chóru, na prawo, po stronie zakrystii.

Wtedy to zdarzył się fakt, który przesądził o całym moim życiu. W mgnieniu oka serce moje zostało porażone i uwierzyłem. Uwierzyłem z taką mocą przekonania, z takim porywem całego jestestwa, z przeświadczeniem tak dogłębnym, z taką oczywistością nie dopuszczającą cienia wątpliwości, że od tej chwili żadne książki, żadne dowodzenia, żadne przygody burzliwego życia nie zdołały zachwiać mojej wiary, czy też choćby jej naruszyć... Gdy próbuję, po raz nie wiadomo który, odtworzyć sobie sekundy, które nastąpiły bezpośrednio po tej chwili niepojętej, znajduję tylko takie, porwane myśli: Jakże szczęśliwi są ci, którzy wierzą! — A gdyby to jednak było prawdą? To jest prawda! Bóg istnieje, jest tam. To Ktoś tak konkretny jak ja, osoba. — On kocha mnie, woła mnie. Z oczu trysnęły mi łzy, a rzewny śpiew kolędy Adeste potęgował jeszcze moje wzruszenie”.

Cytat za: Kalendarium duszpasterskie, t. I, s. 104—105.

Drugie czytanie 1 J 3,18-24

Dzieci,
nie miłujmy słowem i językiem,
ale czynem i prawdą!
Po tym poznamy,
że jesteśmy z prawdy,
i uspokoimy przed Nim nasze serce.
A jeśli nasze serce oskarża nas,
to Bóg jest większy od naszego serca
i zna wszystko.
Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża,
mamy ufność wobec Boga,
i o co prosić będziemy,
otrzymamy od Niego,
ponieważ zachowujemy Jego przykazania
i czynimy to, co się Jemu podoba.
Przykazanie zaś Jego jest takie,
abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa,
i miłowali się wzajemnie tak,
jak nam nakazał.
Kto wypełnia Jego przykazania,
trwa w Bogu, a Bóg w nim;
a to, że trwa On w nas,
poznajemy po Duchu, którego nam dał.

Św. Jan w pierwszym czytaniu liturgicznym wzywa nas do miłości, wyrażającej się nie w słowach, ale w czynach. Przypomina też, że miłość ku Bogu polega na przestrzeganiu Jego przykazań.

Jednym z przykazań jest miłość bliźniego. Możemy nią obejmować człowieka indywidualnego albo cały naród, do którego należymy, podejmując różne działania dla jego dobra. W tym drugim wypadku mówimy o patriotyzmie. Nasza przeszłość narodowa, z okresem rozbiorów i powstań wyzwoleńczych, stwarzała często okazję do działań patriotycznych.

Do rzędu naszych wielkich patriotów należy m.in. Julian Ursyn Niemcewicz. Jego życie przypada na lata 1758—1841. Urodził się w Skokach k. Brześcia Litewskiego, zmarł w Paryżu. Jako poeta i pisarz jest najwybitniejszym przedstawicielem poezji politycznej XVIII wieku; jest autorem dramatów i poematów historycznych. Z domu rodzinnego wyniósł umiłowanie tradycji narodowych i poczucie obowiązku służenia Ojczyźnie ze wszystkich sił. Uczestnik insurekcji kościuszkowskiej był ranny pod Maciejowicami, gdzie razem z Kościuszką dostał się do niewoli rosyjskiej. Po wyjściu z niewoli wyjechał z nim do Stanów Zjednoczonych. Do kraju powrócił po kilkunastu latach, by znów na dobre wyjechać w 1831 roku. Osiadł wówczas w Paryżu, angażując się w działalność Wielkiej Emigracji.

Spośród jego dramatów historycznych, powieści i poematów największą popularność zdobyły sobie „Śpiewy historyczne”. Rozbudzały one ducha patriotyzmu i mobilizowały do działań dla dobra narodu. Całe życie i działalność Niemcewicza upływały pod znakiem miłości Ojczyzny. Stefan Witwicki († 1847) napisał o nim:

„Nie każdy naród — i nie w każdej epoce swego bytu — może podobnych mężów pokazać; mężów, w których skupia się i wciela całe jego życie, iż stają się jakby uosobionym narodem, jednym z takich ojców, przez których Opatrzność błogosławi narodowi: takim wcielonym narodem, Człowiekiem-Polską, był Niemcewicz”.

Za: Kalendarium duszpasterskie, t. II, s. 294—295.

Ewangelia J 15,1-8

Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który [go] uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie — jeśli nie trwa w winnym krzewie — tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy — latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.

„Beze Mnie nic nie możecie uczynić” — przypomina nam Chrystus w dzisiejszej Ewangelii. Nie tylko w porządku nadprzyrodzonym, ale i w sprawach doczesnych, jak nas przekonuje doświadczenie. Na potrzebę Chrystusa również w sprawach doczesnych wskazywał dobitnie abp Ignacy Tokarczuk. Np. w Miłocinie k. Rzeszowa (23 X 1975) m.in. mówił:

„... Wypędzono Chrystusa z biur, z planowania te krzyże usunięto. I popatrzcie jak idzie gospodarka nasza. Ja nie mówię, że to jedyna przyczyna jest, jest przyczyn wiele, ale to jest jakaś zasadnicza przyczyna. Bo na czym ma się budować zaufanie. Dzisiaj mówią do was: wierzcie, ufajcie nam, a skąd my mamy ufać, kiedy my nie wiemy, co się z tym zapracowanym potem ludzkim robi, gdzie to wszystko idzie. Kiedy nie mamy jasno spraw postawionych. (Od nas wymaga się pracy, ale nie daje się nam odpowiedzialności, możliwości planowania. Jak wierzyć, jak ufać?) I bez Chrystusa, bez tego krzyża, bez prawdy Chrystusowej gospodarka nie idzie. Przecież, Najmilsi, dzisiaj korupcja życia społecznego w Polsce, objawiająca się w tym łapownictwie, to chyba już dosięgnęliśmy szczytów carskiej Rosji, gdzie wtedy nikt żadnej sprawy nie załatwił bez łapówki. To jest straszne, przecież jaka przyszłość. A znowu dlaczego? Bo nie ma w biurach krzyża, bo ten krzyż jednak coś przypominał, że trzeba być uczciwym, że trzeba dbać o prawdę, że jest Bóg Najwyższy, który jest Najwyższym Sędzią, każdy przed Nim stanie. A jak Go usunięto — wszystko wolno i widzimy, jak 30 lat po wojnie nasza gospodarka strasznie wygląda, mimo czynów społecznych; niedziele się łamie, wszystko, bo za mało, za mało! Na świecie ludzie pracują 5 dni w tygodniu i mają nie tylko dla siebie, ale i innych żywią. A u nas i niedziele się łamie, i ciągle za mało. Dlaczego? Bo nie ma Chrystusa i porządku, i ładu nawet w gospodarce”.

Abp I. Tokarczuk, Kazania pod specjalnym nadzorem, s. 120.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama