Zbiór homilii niedzielnych na rok C
NIHIL OBSTAT. Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego, ks. Adam Żak SJ, prowincjał. Kraków 11 września 2002 r., l.dz. 179/02.
1 Krl 19,16b.19—21; Ga 5,1.13—18; Łk 9,51—62
... Ktoś powiedział do Niego: „Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”. Jezus mu odpowiedział: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł wesprzeć”. Do innego rzekł: „Pójdź za Mną”. Ten zaś odpowiedział: „Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca”. Odparł mu: „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże”. Jeszcze inny rzekł: „Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu”. Jezus mu odpowiedział: „Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”.
Podwójnie daje, kto ochoczo daje. Lubimy takich ludzi i nas za to inni lubią. A jak daje Pan Bóg? Pan Bóg daje bez ograniczeń i do końca. Dla Niego nie ma miary. Pokazał nam to Pan Jezus, oddając za nas ostatnią kroplę krwi. Ma więc prawo domagać się od nas wierności. Dlatego to powie dzisiaj: Kto wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego.
Za wahanie się w służbie Bożej i za odstępstwa od wierności przeprośmy szczerze Pana Boga...
„A wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego”
Gdyby tak zrobić wywiad (jak w sali na katechezie) i zapytać się, jakie mieliśmy skojarzenia podczas słuchania dzisiejszej Ewangelii, to zapewne padłaby taka lub podobna odpowiedź:
— Wezwanie Jezusa dotyczy powołanych do służby Bożej (księży czy sióstr zakonnych). Oddali swe życie Bogu, to powinni pozostać Mu wierni, bo tylko w Nim znajdą szczęście. I niech się nie oglądają za czymś czy za kimś, bo nie będą szczęśliwi.
— Ci, którzy czują głos powołania, niech idą za nim szczerze i nie stawiają warunków. Niech proszą Boga o odwagę, bo daje On wystarczającą łaskę.
To wszystko jest oczywiście słuszne, gdyż każda miłość pragnie wyłączności. Dlatego Bóg, który kocha bezgranicznie, żąda miłości z całego serca i z całej duszy. I tak zaczyna się nasuwać pytanie: Czy wezwanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii dotyczy tylko powołanych do służby Bożej?
„Panie, chcę pójść za Tobą, ale”...
My, chrześcijanie, zostaliśmy na chrzcie świętym wyświęceni do miłowania Boga i bliźniego. Dobrze to czują dzieci pierwszokomunijne, zafascynowane osobą Jezusa. Są one bardziej radykalne w wierności Mu niż dorośli. Nieraz cierpliwą modlitwą przyprowadzają starszych do Boga. Niestety później ich wierność zaczyna się psuć, nadwerężać. W młodości przechodzi ona przez burze, chwieje się, a nawet się załamuje, czasem na długo. Dlatego to Jezus żąda radykalnego opowiedzenia się za Nim już na początku świadomej służby dla Niego.
Jezus przestrzega też przed oglądaniem się wstecz. Chciał przez to powiedzieć, że mamy po prostu być wierni. Mamy wytrwale iść za pługiem powołania w swoim stanie życia. Nie powinniśmy mówić Jezusowi: „tak, ale”, bo się tym brzydzi, jak i my brzydzimy się połowicznością. Trzeba sobie zatem uświadamiać, że przegralibyśmy naszą orkę, gdybyśmy Boga odstawili do kąta. Uświadamiać sobie trzeba, że słabi będziemy, gdy Boga odsuniemy na dalsze miejsce, że nasze zdrowie to stawianie Jezusa na pierwszym miejscu i uznanie Go za jedynego Pana i Zbawiciela. Zdrowiejemy, gdy się z Nim liczymy, gdy tylko Jego chwały szukamy, gdy Jego Ducha przyzywamy. Uświadamiać sobie należy, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu. Należy przypominać sobie przykazanie miłowania Boga nade wszystko przy tym pługu, do którego zostaliśmy zaproszeni.
„Ku wolności wyswobodził nas Chrystus”
Nie tylko usprawiedliwianie się młodością jest przeszkodą w trwaniu przy Bogu. Przeszkodą w drodze do Boga jest moda na niezależność, na luz, na szukanie wolności po swojemu. A gdzie —to wiemy: w alkoholu, narkotykach, swobodzie obyczajowej, przesadnych ambicjach, w przesadnym hołdowaniu modzie. Prowadzi to do uzależnienia, do pustki, do ucieczki od rodziny. Zresztą posłuchajmy. Mówi Andrzej, ma 34 lata57:
Zacząłem wcześnie pić, palić, zażywać narkotyki, uprawiać seks, wagarować, być duszą towarzystwa. W 18. roku życia wyprowadziłem się z domu, bo rodzice robili mi awantury. Przestałem chodzić do kościoła, zagłuszałem pytania o sens życia. Wszedłem w spirytyzm i wróżbiarstwo. Po seansach słyszałem jakieś dziwne głosy, nie mogłem spać przy zgaszonym świetle. Próbowałem się leczyć, ale to nic nie dawało. W sercu była pustka.
I oto kiedyś znajoma osoba zaprosiła mnie na rekolekcje. Pojechałem z przekory. Ale... zobaczyłem tam radosnych ludzi. Usłyszałem szczere świadectwa o Jezusie. Pozdrawiali mnie: „Dobrze, że jesteś”, przytulali mnie — ćpuna. Mówili mi, że Bóg mnie kocha i może zmienić moje życie. Zostałem więc rozjechany walcem Bożej miłości. Wyspowiadałem się po dziewięciu latach i jakby skorupa brudu ze mnie opadła. Zobaczyłem, że świat jest piękny. Po przyjęciu komunii św. ogarnęła mnie taka radość, że skakałem do góry.
Gdy poczułem głód narkotyku i wszystko mnie bolało, wtedy 150 osób ze wspólnoty pomodliło się nade mną i ból ustał. Zostałem uzdrowiony... Jezus stał się moim Panem, moją jedyną nadzieją, moim wszystkim...
Skończyłem ogólniak, dostałem się na studia, mam świetną pracę. Działam też w diakonii ewangelizacyjnej i cieszę się, że mogę mówić o Jezusie, który troszczy się o swoje dzieci... zagubione...
A więc wolność to zapatrzenie się w Jezusa, to fascynacja Jego osobą, to uległość wobec Jego woli, to przyzywanie Jego Ducha miłości, by w miłości Bożej działać. To również akceptacja siebie jako dziecka Bożego, miłowanego, to służba drugim, też dzieciom Bożym. Wszystko to daje radość i prawdziwą wolność. A jak mówi Jan Paweł II, wolność to dar i zadanie. Żadna wygoda, żadne profity, żadna osoba nie powinny nas z tej drogi do wolności zawrócić. Inaczej — gorzko będziemy tego żałować.
Św. Paweł dopowiada: „Trwajcie w wolności i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli”.
Zakończenie
Siostra Faustyna wyznaje:
O jak słodko jest trudzić się dla Boga i dusz. Nie chcę spoczynku w boju, ale walczyć będę do ostatniego tchu życia o chwałę Króla i Pana swego... Nie lękam się ciosów, bo tarczą moją jest Bóg... Skierowałam lot swój w sam żar słońca i nic mi go obniżyć nie zdoła... (Dz 450).
Pan Jezus zawsze będzie radykalny, wymagający. Dlaczego? Dlatego, bo sam umiłował nas do końca, do ostatniej kropli krwi. Ma więc prawo wymagać, byśmy nie oglądali się wstecz, lecz szli do przodu.
Wakacje stwarzają więcej okazji do nadużywania wolności. Pokusa wolności od Boga, od rodziny. Nie ulegajmy jej, bo powrót do normalności bywa nieraz bolesny.
Na wakacjach też jestem chrześcijaninem, jestem Bożym wybrańcem. Korzystajmy z tego przywileju. Wzywajmy na pomoc Ducha Świętego. Amen.
Wierność jest córką miłości, a miłość jest córką zafascynowania i zauroczenia Jezusem. Trzymajmy się Jezusa, a będzie nas podtrzymywał i kierował pługiem naszego powołania osobistego. Z Jezusem będzie nam lżej trzymać ster naszego życia, z Nim też zdobędziemy naszą wolność. „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” — przypomina św. Paweł.
57 Radość bycia wolnym, „Jezus żyje” (czasopismo katolickie) nr 18 (2001 r.), ss. 23—24.
opr. ab/ab