Coś do zjedzenia

Homilia / komentarz do ewangelii na 2 niedzielę wielkanocną, rok C

„Dzieci, czy macie co na posiłek?"

Jezus, po swoim zmartwychwstaniu, nad Jeziorem Tyberiadzkim, zapytał uczniów, czy mają coś na posiłek. Ewangelista używa tu słowa prosphagion, czyli „coś do zjedzenia". W literaturze pozabiblijnej posługiwano się tym terminem dla wyrażenia pokarmu, który spożywano razem z chlebem, w odniesieniu do czegoś, co nadawało posiłkowi smak, można by powiedzieć - co nadawało mu sens, wartość odżywczą - na przykład do ryb. Potrawy, które jedzono zwykle rękami, podawano na plackach chleba. Często kładziono na nie właśnie rybę, mięso raczej w święta.

W Biblii słowo prosphagion pojawia się tylko raz. Występuje tu wyraźnie w odniesieniu do ryby. Ryby były bowiem pospolitym artykułem żywnościowym, zjadano je najczęściej upieczone na ogniu, ugotowane albo ususzone. Na pytanie Jezusa o „coś do zjedzenia" apostołowie bez wahania zarzucają sieć w jezioro i nie mogą się nadziwić cudownym połowem mnóstwa ryb.

Ewangelie, jak również Dzieje Apostolskie, wspominają o kilku posiłkach spożytych przez Jezusa po zmartwychwstaniu. W Emaus „Chrystus wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał" swoim uczniom (Łk 24,30). W Jerozolimie apostołowie - na wyraźną prośbę o coś „jadalnego" (Łk 24, 41) - podali Jezusowi kawałek pieczonej ryby. Nad Jeziorem Tyberiadzkim - po wspomnianym cudownym połowie -Jezus „wziął chleb i podał im - podobnie i rybę".

Posiłki Jezusa po zmartwychwstaniu miały uwiarygodnić Jego „żywą, realną" obecność i przywołać pamięć apostołów o wspólnych posiłkach spożywanych każdego dnia w czasie Jego ziemskiego życia. Były też wskazaniem na ucztę eschatologiczną, czyli na zbawienie. Wspólnie spożywany posiłek był bowiem obrazem życia wiecznego: Pan „przepasze się i każe [zbawionym] zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał" (Łk 12, 37).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama