Nasza perspektywa nie może być ograniczona do doczesności - to byłby powód do nieskończonego pesymizmu
Dał [Bóg ludziom] nawet wyobrażenie o dziejach świata, tak jednak, że nie pojmie człowiek dzieł, jakich Bóg dokonuje od początku aż do końca (Koh 3,11).
Kohelet jest smutnym mędrcem Starego Testamentu. Niektórzy egzegeci mówią o jego księdze, że jest pięknym kwiatem w ogrodzie Biblii, jednak kwiatem o płatkach z popiołu. Marność nad marnościami, mówi Kohelet, wszystko marność — powtarza się u niego szereg razy. Dlaczego marność? Dlatego że nic nie ma prawdziwej perspektywy. Tak naprawdę nie wiadomo, po co istnieje. Powiedzielibyśmy, że nie ma sensu. Niezależnie od tego, co by człowiek robił, co by osiągał na świecie, z jakich by nie korzystał radości i uciech tego świata, wszystko to marność pozbawiona sensu. Człowiek nie wie, po co to wszystko. Przeminie tak, jak wszystkie inne stworzenia.
Tak jest rzeczywiście, jeżeli nasze spojrzenie ograniczy się do doczesności. Niestety, najczęściej rzeczywiście ogranicza się do tego, co dostrzegane. Myślę, że dotyczy to nawet ludzi wierzących. Ciągle nasz wzrok przykuty jest do ziemi i to jeszcze w sposób szczególny: patrzymy i dostrzegamy wszystko w perspektywie tego, co możemy otrzymać, uzyskać, zdobyć i co nam w tym przeszkadza. Otóż Kohelet jest tym mędrcem, który bardzo konsekwentnie przemyślał wszystko, co związane jest z życiem doczesnym. Swoje myślenie poprowadził do końca, bez tworzenia iluzji, jakie my najczęściej sobie stwarzamy, aby uniknąć jego przerażającego wniosku: marność nad marnościami. Na tej niesamowitej konsekwencji myślenia polega ogromna wartość Koheleta.
Kluczem do wyjścia z zamknięcia w doczesności staje się pytanie, jakie stawia nam w dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus: A wy za kogo Mnie uważacie? Zazwyczaj pojawia się od razu odpowiedź z katechizmu: za Mesjasza, za Syna Bożego, Drugą Osobę Boską. Podobną odpowiedź podał św. Piotr w imieniu Apostołów. Ale dla niego jeszcze nie była to odpowiedź wyuczona na katechezie. On to odkrył w sobie na podstawie znajomości Pisma Świętego (dla nas Starego Testamentu) i własnego doświadczenia spotkania z Chrystusem. Ale ta odpowiedź, jak się okazało, całkowicie go przerosła. Zaraz potem Pan Jezus zaczął mówić o cierpieniu, o odrzuceniu przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie, o swojej śmierci i zmartwychwstaniu. I to było dla Piotra nie do przyjęcia. Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie (Mt 16,22) — powie, według Ewangelii Mateusza. W odpowiedzi usłyszy: Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie (Mt 16,23).
Nawet wyznając wiarę w „Mesjasza Bożego”, Piotr cały czas myśli po ludzku, nie po Bożemu. Nie wystarczy zatem uznać w Chrystusie Mesjasza, Posłańca Bożego i nawet Syna Bożego, trzeba jednocześnie przyjąć Jego orędzie takie, jakie On nam daje wraz z tajemnicą krzyża i zmartwychwstania. Przyjęcie jej całkowicie zmienia nasze patrzenie na świat i jego sens. Przede wszystkim zmienia nasze odniesienie się do Boga, siebie samych i naszych bliźnich oraz sens naszego życia. W tej perspektywie wszystko, jeżeli jest odniesione do Boga, uzyskuje swój sens i prowadzi do zbawienia. Nie ma bezsensownych dróg, jeśli ostatecznie doprowadzą do zawierzenia Bogu i Jego miłości.
Włodzimierz Zatorski OSB, Rozważania liturgiczne na każdy dzień. T. 5 Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. mg/mg