Karmieni słowem. Kazania na rok A
ks. Artur Seweryn Karmieni Słowem.
Kazania na rok A
|
|
Druga niedziela po Bożym Narodzeniu
Najmilsi! Jest na ziemi miejsce zamieszkałe przez ludzi, gdzie temperatura w zimie spada do —70˚ C. Znajduje się ono w dalekiej Jakucji na Syberii. Mleko przechowuje się tam nie w kartonach czy butelkach ale w... kawałkach. W razie potrzeby roztapia się je w naczyniu na piecu. Gorąca woda wyrzucona ze szklanki w górę zamienia się w powietrzu w śnieg i w tej postaci spada na ziemię. Ludzie z żadnego rejonu na świecie nie oczekują z większym utęsknieniem na wiosnę niż ci mieszkańcy dalekiej syberyjskiej północy. Wyglądają pierwszych cieplejszych promieni słońca, które przywrócą życie zmarzniętej przyrodzie. Światło naszej gwiazdy jest nam bardzo potrzebne. Doceniamy je, gdy przychodzą krótkie i chłodne dni — jesienne i zimowe. Obliczono, że gdyby Słońce nagle zgasło, na ziemi w ciągu 8 minut zapanowałyby nieprzeniknione ciemności, a po 24 godzinach temperatura spadłaby do —273°C. Zamarłoby wszelkie życie ze względu na brak światła i ciepła.
Nie możemy się zatem dziwić, że światło od pierwszych wieków chrześcijaństwa było symbolem Chrystusa, a Pismo Święte — nazywa Zbawiciela „Słońcem Sprawiedliwości”. Święty Franciszek w jednej ze swych pieśni pisał:
Pochwalony bądź, Panie,
Z wszystkimi Twoimi stworzeniami,
A przede wszystkim z naszym bratem słońcem,
Które dzień daje, a Ty przez nie świecisz,
Ono jest piękne i promieniste,
A przez swój blask
Jest Twoim wyobrażeniem, o Najwyższy...
Dzisiejsza Ewangelia nazywa Chrystusa „Światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi”. On jest światłem rozpromieniającym duszę, ciepłem ożywiającym serce. Z Jego łaski otrzymujemy natchnienie do wiary, nadziei i miłości. Wymowne są świadectwa ludzi, którzy utracili wiarę, a później — z łaską Bożą — ją odzyskali. Porównują ten czas do chodzenia w ciemności. Nieustannie odczuwali chłód braku miłości i nadziei. Był on bardziej doskwierający dla duszy niż ten fizyczny, który dotyka ciała. Niestety, wciąż wielu ludzi nie przyjmuje orędzia zbawienia. Syn Boży, przychodząc do swej własności, do człowieka, zastaje go odwróconego plecami, zajętego „ważniejszymi” sprawami. W drugą niedzielę po Bożym Narodzeniu liturgia zaprasza nas do przyjęcia do swego życia tej Światłości, którą tak wielu odrzuciło.
Po sielskich obrazach ewangelicznych ostatnich dni, które prowadziły nas do betlejemskiej stajenki, dziś tak istotne przypomnienie. Wiara to nie tylko „klimat” i „magia” świątecznej atmosfery; nie tylko Pasterka, a potem Rezurekcja na wiosnę; nie tylko choinki, ozdoby, światełka, podarunki i schematyczne życzenia. Wierzyć to znaczy przyjąć do swego serca Światłość prawdziwą, Słowo Życia, Zwycięzcę śmierci — Jezusa Chrystusa. Tak aby oświecał każdy dzień naszego istnienia; aby Jego światło docierało do najbardziej skrytego zakamarka naszej duszy; aby ogrzewało i leczyło miłością to, co zranione, i pobudzało uśpione dobro. Wszystko po to, abyśmy mieli życie w obfitości. „W Nim było życie — pisze św. Jan — a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”.
Ktoś mógłby powiedzieć: Proszę księdza, nie jesteśmy przecież rytualistami, przychodzimy często do kościoła, nie tylko w pasterkę i na rezurekcję. Czyż nie oznacza to przyjęcia Światłości prawdziwej do naszego życia? Odpowiem: Najpełniej przyjmujemy Chrystusa w Komunii Świętej. Iluż jest katolików, którzy dość często uczestniczą we mszy, ale Jezusa Eucharystycznego przyjmują jedynie raz lub dwa razy w roku. Owszem, są przypadki, że ktoś żyje w związku niesakramentalnym i nie może otrzymać rozgrzeszenia. Wtedy jest powołany, aby żyć w blasku Chrystusa płynącym ze Słowa Bożego. Mamy ufność, że kiedyś taka osoba będzie mogła przystąpić do Stołu Pańskiego, gdy zaistnieją określone warunki. Ale co powiedzieć o innych, którzy nie mają żadnych przeszkód, a unikają Komunii Świętej. Jeden z księży pracujący jako kapelan w ośrodku pielęgnacyjno-opiekuńczym dla ludzi starszych wspominał, że kiedy przychodził do łóżek niektórych pacjentów i pytał o chęć przyjęcia przez nich Eucharystii, słyszał wielokrotnie: „Proszę księdza, jeszcze nie”. Jak zaświadczył ów ksiądz, byli tacy, którzy mówili tak aż do śmierci. Człowiek dokonuje wyborów będących niekiedy tragiczną pomyłką. Mówi Jezusowi: „Nie chcę żyć w świetle, nie chcę odczuwać ciepła Twojej miłości. Wolę chodzić w ciemności i cierpieć w beznadziei”. Trzeba się modlić za tych ludzi. Dzięki łasce Bożej jest wielu takich, którzy do Komunii Świętej przystępują często. Trzeba jednak pamiętać, że to Światło, które otrzymujemy, ta miłość, którą się karmimy, powinny znaleźć odbicie w naszym postępowaniu. Zadajmy sobie dziś pytanie: czy przyjmując Chrystusa — Światłość prawdziwą, stajemy się przeniknięci tym światłem? Czy osoby, które nas spotykają, odczuwają ciepło życzliwości, dobra, chęci pomocy? Roman Brandstaetter w jednym ze swoich wierszy pisał, że człowiek:
Zapomniał, że jest jedną z postaci
Obwiedzionych ołowiem w kolorowym witrażu.
Istnieje, gdy przenika go Światło. Największym nieszczęściem, jakie może się zdarzyć, jest życie w ciemnościach. Wówczas — jak stwierdza poeta — człowiek pozostaje jedynie nieszczęśliwym „niewidomym szkłem”.
Pozwólmy, aby Chrystus przenikał naszą codzienność, aby oświecał nasze drogi. Przyjmujmy Go do swojego serca tak często, jak tylko możemy. Wykorzystujmy każdą okazję, aby ogrzać się w promieniach Jego miłości. Módlmy się o to, aby ta Miłość, ta Światłość oświecająca każdego człowieka, znalazła odbicie w naszych czynach i słowach. Niech postacie w kolorowym witrażu Kościoła, którymi my jesteśmy, jaśnieją najpiękniejszymi barwami. Pozwólmy przeniknąć się Światłości, której ciemność nie może zwyciężyć. Amen.
opr. ab/ab