Nie trzeba mieć matury, by osiągnąć świętość...

Dlaczego podchodzisz do matury? Czy chodzi o to tylko, żeby ją zdać? Czy przygotowując się do matury, spoglądałeś na nią w perspektywie świętości?

Kochani!

Święty Paweł, Apostoł, skierował do Rzymian takie oto słowa, że nie od wypełnienia Prawa jest uzależniona obietnica dana Abrahamowi, ale od usprawiedliwienia z wiary. Kiedy spoglądam na te słowa w kontekście okoliczności, poprzez które tutaj jesteśmy, chcę wam powiedzieć, że zdanie egzaminów maturalnych nie zależy tylko od tego, ile wiedzy nakładziesz sobie do głowy, ale od tego na ile otworzysz się na działanie Ducha Świętego.

Chociaż prawda jest też taka, że przed maturą nie ma ateistów, wszyscy stają się pobożni. Targujemy się z Bogiem kto da więcej – tyle dam zdrowasiek żeby zdać maturę, a On zawsze będzie mnie przebijał swoją łaską. A co jeśli nie wyjdzie, jeśli się uda – za mało się pomodliłem, nie przebiłem licytacji – a może Pan Bóg nie istnieje, czy rzeczywiście poświęciłem za mało czasu na wkuwanie?

Czasami jest nawet tak, że czym bliżej matury, im większy stres, to nawet nie widzimy sensu, żeby się uczyć, wspierać się modlitwą, bo coś nam podpowiada, że jestem do niczego, przecież i tak się nie uda i będzie źle… Nie od wyniku egzaminu maturalnego, nie od twojego powodzenia zależy Twoja wartość!

Więc nie poddawaj się tego typu myślom, tylko na tyle ile jesteś w stanie – przestudiuj materiał, zawierz się Bogu i Jemu zaufaj. Tylko pamiętaj, że Pan Jezus, to nie jest wróżbita Maciej, który ułoży dla ciebie arkusz egzaminacyjny i załatwi ci wymarzone pytania… Zaufaj Jezusowi, i po prostu mu się dzisiaj zawierz – ale nie koncentruj się wokół tematu „zdać”. Bo przecież nie o "zdawalność" egzaminu powinno tutaj chodzić… Przecież niektórzy jakoś te egzaminy zdają – jakoś – to znaczy, że po prostu jakoś im się udało, ale nie ma to przełożenia na posiadaną wiedzę, zdali przez jakiś "cufal", bo siadły im pytania, czy coś. Jeżeli będziesz się kręcił wokół tego „zdam/nie zdam” – jeśli będziesz uzależniony od oceny Twojego egzaminu, od liczby uzyskanych procentów, to całe Twoje życie będziesz kręcił się wokół ocen. W relacjach, w przyjaźniach, w miłości – będziesz ciągle oceniać. Będziesz lustrował ludzi od stóp do głów ciągle ich oceniając, drżąc przy okazji ze strachu, by przypadkiem ciebie nisko nie oceniono…

Nie od wyniku egzaminu maturalnego, nie od twojego powodzenia zależy Twoja wartość! Czy, to że ktoś nie zdał matury świadczy o tym, że ten człowiek nie ma wartości? Czy to, że ja całe życie edukacyjne byłem zagrożony przynajmniej z pięciu przedmiotów świadczy o tym, że jestem beznadziejnym człowiekiem?

Ja nie zdałem za pierwszym razem matury. Oblałem ustny angielski. Udało się potem w terminie poprawkowym. Na studiach już było dobrze. A było dobrze dlatego, że zrozumiałem, iż egzaminach nie chodzi o to, by zdać. Zrozumiałem, że wiedza, którą zdobywam jest mi po prostu potrzebna, zrozumiałem, że uczę się dla siebie, że to mnie po prostu interesuje, że ja chcę to wiedzieć. Chcę być kapłanem i ta cała wiedza związana z tym posługiwaniem po prostu jest przedmiotem mojego zainteresowania. Jeżeli zdałem egzamin z jakiegoś przedmiotu, to byłem dumny, że wiem, że z powodzeniem realizuje moje pasje, ale jeśli jakiś oblałem, albo ledwie zdałem, to się nie załamywałem, ani nie obwiniałem profesora – "co za dziad". Ale uznawałem, że rzeczywiście w tym konkretnym aspekcie wiedzy, moja wiedza jest niewystarczająca, muszę doczytać – ale nie dlatego, że muszę, bo chcę zdać i mieć to z głowy, ale dlatego, że mnie to interesowało, dlatego że chcę wiedzieć!

Moi drodzy – podchodzicie do egzaminu maturalnego. Niektóre przedmioty, które wybraliście do matury, wybraliście ponieważ są one związane z tym, co was interesuje, chcę iść na medycynę, więc interesuję się biologią i chemią, dlatego wybrałem je na maturę, bo mnie to interesuję, chcę pogłębiać wiedzę w tym zakresie. Ufam, że mało kto, wybrał cokolwiek, byleby zdać. Raczej się wybiera przedmiot, który jest związany z moimi pasjami, wymarzonymi studiami. To tylko ja zdawałem biologię, bo się wydawała najprostsza, a zdawałem ją tylko dlatego, żeby zdać byle co, bo do zakonu potrzebna była mi matura, by zostać kapłanem. Sam papier, że zdałem, nie ważne z czego… Ale już na polskim, zaproponowałem swój temat prezentacji, bo to było związane z moją pasją, z moim pragnieniem wstąpienia do zakonu. Święty Franciszek w literaturze i sztuce oraz filmie XX wieku. Przedstaw sposoby kreacji świętego i cel przesłania – taki miałem temat. Tę prezentację mam do dzisiaj w swoim komputerze. Ale moi kochani, do czego zmierzam?

Matura to jest taki „check point”. Ona nie może być celem samym w sobie. Ona jest takim momentem w życiu, przy którym nie mogę się zatrzymać, ale przez który muszę przejść. Dlaczego podchodzisz do matury? Czy chodzi o to tylko, żeby ją zdać? Nie. Muszę ją zdać, ponieważ chcę coś w życiu osiągnąć, zdobyć wykształcenie, wymarzony zawód. Ale czy to powinno być celem? Też nie… Celem powinna być moja świętość, celem powinno być zbawienie. To jest cel najważniejszy dla człowieka, który jest tu na ziemi tylko pielgrzymem do nieba.

Przygotowuję się do matury, ponieważ jestem żywo zainteresowany tą dziedziną wiedzy, z którą jest związany zawód, który chcę wykonywać, a przez to osiągnąć świętość. Chcę celująco zdać nie tyle maturę, co egzamin ze swojego życia. Nie trzeba mieć wiele, by być kimś. Nie trzeba mieć nawet matury, by osiągnąć świętość. Człowiek prawdziwie bogaty to ten, do którego garną się ludzie, pomimo tego, że ma puste ręce… A czego ty poszukujesz? Czy przygotowując się do matury, spoglądałeś na nią w perspektywie świętości? Tak naprawdę matura nie jest ci do niczego potrzebna, wielu wielkich świętych było ludźmi prostymi, niewykształconymi... Tak naprawdę nikogo nawet nie interesuje, co i ile wiesz… Matura, jak każdy inny egzamin – ma cię pobudzić do rozbudzania i pielęgnowania twoich zainteresowań, pasji… Chodzi o to, żebyś się rozwijając, zdobywał wiedzę nie tylko dlatego, żeby zaliczyć kolejny „chceck point”, ale po to, abyś rozwijał swoje marzenia, byś zrealizował swoje powołanie, tzn. byś miał odwagę realizować swoje najskrytsze marzenia, które na dnie twojego serca założył sam Bóg.

Wszystko po to, byś je wydobywając i pielęgnując ubogacił siebie i innych, a przez to na tej drodze osiągnął szczęście, byś w ten sposób osiągnął świętość. Amen.

19 marca 2018 r. Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca NMP. Do czytań: 2 Sm 7, 4-5a. 12-14a. 16 | Ps 89, 2-3. 4-5. 27 i 29 | Rz 4, 13. 16-18. 22 | Mt 1, 16. 18-21. 24a

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama