Chociaż gatunek literacki przypowieści był znany w wielu kulturach starożytności, to jednak nie ma wśród ówczesnych przypowieści takich, które dorównywałyby przypowieściom Jezusa. Wśród nich zapisana jedynie przez Ewangelistę Łukasza przypowieść o synu marnotrawnym jest bez wątpienia szczególnie wyjątkowa. Jest wielowymiarowa i czytana z różnych perspektyw może zostać potraktowana jako coś w rodzaju studium buntu przemądrzałego młokosa, który sam na siebie sprowadza życiową katastrofę, albo też jako historia milczącego wprawdzie, ale nie mniej fatalnego odejścia od ojca starszego z braci lub wreszcie może być ona potraktowana jako opowieść o samym ojcu i jego wyjątkowej postawie. Jezus jednak nie jest po prostu najgenialniejszym ze starożytnych bajarzy, ale Jego przypowieści są częścią Dobrej Nowiny – przesłania o ostatecznej szansie, jaką Boża miłość otwiera przed człowiekiem.
Młodszy i starszy syn reprezentują oczywiście bezpośrednich słuchaczy Jezusa: z jednej strony celników i grzeszników, czyli tych, którzy jawnie odeszli od Bożych przykazań, z drugiej zaś – faryzeuszy i uczonych w Piśmie, którzy pozornie pozostali wierni, ale ich reakcja na dobroć Jezusa ujawniła dystans, jaki dzieli ich myśli od zamiarów Boga.
Można się tylko zdumiewać, jak mistrzowsko w tych dwóch braciach pokazane są różne formy odchodzenia od Boga ludzi wszystkich kultur i wszystkich czasów, także naszych. Jezus pokazuje zaskakującą prawidłowość: czasami większy dystans dzieli od Boga tych, którzy są przekonani o własnej sprawiedliwości, niż tych, którzy są świadomi swoich grzechów i z ufnością w Boże zmiłowanie są gotowi wziąć na siebie ich konsekwencje. Jak dalece przekonanie o własnej nieskazitelności potrafi być niszczące, pokazuje ostateczny los starszego syna. W końcu to właśnie on, z pozoru wierny, solidny i lojalny syn, na własne życzenie pozostaje na zewnątrz, wyłączony z radosnej uczty, przygotowanej przez ojca. Nie tylko nikt mu nie zabrania wejścia, ale sam ojciec wychodzi ku niemu z osobistym zaproszeniem. Na niebiańską ucztę zbawionych można wejść jedynie wtedy, gdy człowiek jest gotowy dzielić Ojcowską radość z powrotu tych, którzy, chociaż zaginęli, to jednak ostatecznie się odnaleźli.