Podobnie jak to było przed tygodniem i dwoma tygodniami, dzisiejsze pouczenie Jezusa dotyczy sposobu, w jaki się modlimy, a raczej wewnętrznej postawy, która towarzyszy naszej modlitwie. Jezus poświęca temu tematowi tak wiele miejsca, bo pragnie nam zwrócić uwagę, że wartość naszej modlitwy nie zależy od takich czy innych słów, formuł, rodzajów modlitw, ale od wewnętrznej postawy, z jaką po nie sięgamy.
Dzisiejsze pouczenie ma formę przypowieści, a więc historii wymyślonej. Niewątpliwie jednak została ona zainspirowana rzeczywistymi postawami, jakie Pan dostrzegał u otaczających Go ludzi. Bohaterzy tej przypowieści – faryzeusz i celnik – reprezentują dwa ostro kontrastujące ze sobą światy. Faryzeusz – to symbol człowieka pobożnego, który stara się z wielką powagą żyć według Bożego prawa. Celnik należy do zupełnie innego świata, w którym Boże prawo stanowi najwyżej zewnętrzną warstwę na podobieństwo cukru pudru na cieście. Jest to świat kolaboracji ze złem, świat grzesznych zależności i układów, w których Bóg nie odgrywa większej roli.
Już zewnętrzna postawa obu bohaterów pokazuje stan ich ducha. Faryzeusz sądzi, że w świątyni wolno mu zajmować frontowe miejsce, bo w swoim życiu nie ma sobie nic do zarzucenia. Jego zadufanie we własne zasługi sprawia, że nie oczekuje dla siebie Bożego zmiłowania, bo go – jak mu się wydaje – po prostu nie potrzebuje. Dzięki bogobojnemu życiu jego sprawa została już dawno załatwiona. Martwić muszą się inni, np. celnicy. Miejsce z tyłu świątyni, można by powiedzieć – za filarem, jakie wybiera celnik, odzwierciedla stan jego relacji z Bogiem. I uświadomienie sobie tego znajduje ujście w pokornej prośbie o przebaczenie – bez powoływania się na własne zasługi.
Jedynie postawa celnika umożliwia przyjęcie Bożego przebaczenia i łaski. Wnętrze duszy faryzeusza można by odzwierciedlić w obrazie pomieszczenia zapchanego aż po sufit różnymi przedmiotami: nie da się w nim już niczego umieścić. Jest ono pełne, ale jest to pełnia bezwartościowa – zbiorowisko rzeczy pozbawionych znaczenia, duchowych „zapychaczy” w rodzaju mocnych przekonań o własnej doskonałości, własnych zasługach i zdolnościach do podejmowania różnych pokutnych praktyk. Wykonywane w takim duchu, nic one człowiekowi nie dają, jedynie stanowią budulec własnej próżności. Jedynie pokorna modlitwa otwiera człowieka na Bożą łaskę.