Wskrzeszenie uwerturą do Zmartwychwstania

Homilia na Wspomnienie Wiernych Zmarłych, rok A (druga msza)

Można powiedzieć, że był to cud pokazowy, specjalnie wyreżyserowany i zaaranżowany w najdrobniejszych szczegółach, by nikomu nie pozostawić żadnych wątpliwości

Najpierw Jezus zwlekał z przyjściem, by Łazarz zdążył nie tylko umrzeć, ale i by zapoczątkował się proces rozkładu zwłok, który w tamtym klimacie był bardzo szybki. Rodzina, najbliżsi, a nawet sam Jezus mieli doświadczyć grozy śmierci i bólu rozłąki. Śmierć jest bowiem czymś przerażającym, przejmującym lękiem i trwogą, czymś śmiertelnie poważnym. Jeśli nie doświadczymy powagi i nieodwołalności śmierci, nie zrozumiemy też nadziei i radości zmartwychwstania. Dlatego Jezus chciał tego bólu, żałoby i łez, a nawet sam zapłakał, bo chciał, by śmierć mogła zatryumfować w całej swej okrutnej okazałości. Bo wtedy i tryumf życia miał zabłysnąć pełną chwałą.

Ta konfrontacja życia i śmierci jest człowiekowi potrzebna, bo dzięki temu traktujemy życie na serio. Niestety, dziś ludzie daleko odsuwają myśli o śmierci. Śmierć staje się czymś coraz mniej rzeczywistym, dalekim i obcym, ukrywanym za parawanami szpitalnymi i w specjalnych oddziałach domów opieki. Zupełnie tak, jakby ten najbardziej nieubłagany i oczywisty fakt miał nas w ogóle nie dotyczyć. Ale ucieczka od myśli o śmierci wcale nie oznacza, że śmierci nie ma. Ani nawet nie sprawia, że mniej się śmierci boimy. Wręcz przeciwnie: śmierć spychana do podświadomości atakuje stamtąd o wiele boleśniej, niż gdybyśmy mieli ją na oku i potrafili jakoś oswoić.

Cud wskrzeszenia Łazarza wraz z okolicznościami jego odejścia był chyba najlepszą - po krzyżu i Zmartwychwstaniu - manifestacją potęgi śmierci i zwycięstwa życia. Cud ten uczy, jak mamy reagować na śmierć. Nie ucieczką i maskowaniem, nie bagatelizowaniem i udawaniem, że nic się nie stało. Śmierć potrafi pokazać swój pazur i przeorać nim nasze uczucia i myśli. Ale śmierć nie zdoła zniszczyć w nas wiary. Wręcz przeciwnie: śmierć z wiarą przegrywa.

I o tę lekcję ostatecznie chodziło Jezusowi w przypadku Łazarza. Bo to była tylko lekcja, aczkolwiek bardzo udana, ale tylko pokazowa: wszak Łazarz i tak później - kiedyś - umarł. Jego wskrzeszenie było tylko dowodem, poglądową ilustracją, testem uwiarygadniającym moc Jezusa, zapowiedzią ostatecznego tryumfu życia. Moc Jezusa doszła do głosu w całej pełni dopiero w chwili Jego Zmartwychwstania. To była dopiero ta zapowiadana rzeczywistość.

I na tę rzeczywistość mamy czekać i liczyć. To jest przedmiot naszej wiary, nadziei i ufnego oczekiwania. Co prawda, empirycznych dowodów na to nie mamy, ale wiara wystarczy za najlepsze dowody. W obliczu każdej śmierci wiara ta się sprawdza i dojrzewa.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama