Homeopatia, prawo i przeprosiny

Ciąg dalszy dyskusji prof. Gregosiewicza na temat homeopatii

Przegrałem proces z homeopatyczną firmą Boiron, którą Sąd nakazał mi przeprosić. Nie zrobiłem tego. Tekst „przeprosin” zamieściła firma Boiron i podpisała go moim nazwiskiem.

        Cytuję fragment uzasadnienia wyroku Sądu Apelacyjnego: "Sąd Okręgowy zasadnie ograniczył postępowanie do zbadania słuszności twierdzeń powoda, co do naruszenia jego dóbr osobistych pomijając kwestie związane ze skutecznością leczniczą leków homeopatycznych, jak również badaniem technologii produkcji preparatu Oscillococcinum (...)". Przytaczam ten fragment uzasadnienia, by uświadomić wszystkim, że wyrok Sądu nakazujący przeproszenie producenta "leków" homeopatycznych wynikał z dwóch przyczyn:

        1/  nie zdołałem udowodnić, że:

Homeopatyczna firma Boiron kupiła zapis (w ustawie Prawo farmaceutyczne), który brzmi: "Produkty homeopatyczne (...) nie wymagają dowodów skuteczności terapeutycznej" (art. 21, ust. 7). 

        2/  nie zdołałem udowodnić, że:

Jeśli oscillococcinum, dzięki "pamięci wody",  może przenosić  "duchową (wirtualną, elektromagnetyczną) informację leczniczą" (pouczającą układ immunologiczny pacjenta, jak walczyć z grypą),  to - na tej samej zasadzie - może przenosić "duchową (wirtualną, elektromagnetyczną) informację chorobotwórczą" (np. o budowie łańcucha RNA wirusa ptasiej grypy).

Teraz więc firma Boiron może triumfalnie oświadczyć, że oscillococcinum nie przenosi ptasiej grypy. Cały dowcip polega na tym, że jest to szczera prawda, bowiem „kacza” woda prze(y)nosi tylko pieniądze.

        Najciekawsze wydarzenia nastąpiły bezpośrednio po wydaniu wyroku przez Sąd Apelacyjny. Otóż, mój pełnomocnik zapowiedział wniesienie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego i zażądał pisemnego uzasadnienia od Sądu drugiej instancji. Jednak, jeszcze przed nadesłaniem uzasadnienia przez Sąd Apelacyjny, firma Boiron wykonała orzeczenie Sądu pierwszej instancji publikując  "przeprosiny". Podkreślam, autorem przeprosin jest firma Boiron, która (zgodnie z wyrokiem Sądu) umieściła pod nimi moje nazwisko. 

        Nie krytykuję orzeczenia Sądu. Zapewne jest zgodne z prawem. Ale wg mnie, istnienie prawa zezwalającego na posługiwanie się czyimś nazwiskiem, bez zgody jego właściciela, jest jawną kpiną ze sprawiedliwości. Czy my przypadkiem nie żyjemy nadal w Bolszewii?

        Prof. A. Gregosiewicz

 

P.S. Prośba do ekspertów w dziedzinie prawa: uprzejmie proszę o rozstrzygnięcie następującej kwestii: czy posługiwanie się — przez kogokolwiek - moim nazwiskiem (w pierwszej osobie!) jest zgodne z Konstytucją?  Jak sądzę, jest tak samo zgodne, jak art. 21 Prawa farmaceutycznego.

Ale, czy w skansenie komuny kogoś to obchodzi?

Cały problem opisałem niżej

 

 


HOMEOPATIA. PAŃSTWOWY PRZEKRĘT WSZECHCZASÓW

Gdzie leży prawda o homeopatii? Odpowiedź jest prosta. Zjawiska mierzalne i powtarzalne można testować naukowo i wskazać dokładnie, co jest prawdą, a co fałszem. Homeopatia, chociaż zawsze pretendowała do uznania jej za medycynę - poddana takim testom - jawiła się, jako oczywista groteska naukowa. A to dlatego, że wszystkie jej teoretyczne założenia oraz „technologia” produkcji „leków” homeopatycznych są niezgodne z uniwersalnymi prawami nauki. Z logicznego punktu widzenia jest to więc fałsz, a ponieważ homeopaci, opierając się świadomie na kłamliwych danych, „leczą” ludzi - jest to oszustwo. Biorąc zaś pod uwagę społeczne normy - przestępstwo.

Poniższy tekst składa się z trzech części. W pierwszej opisuję medyczną istotę oszustwa. W części drugiej udowadniam, że do tego oszukańczego biznesu, „dopasowano” (mówiąc eufemistycznie) prawo. Część trzecia to propozycje rozwiązań problemu i apel w tej sprawie do Ministra Sprawiedliwości.

CZĘŚĆ I.

HISTORIA NATURALNA HOMEOPATYCZNEGO OSZUSTWA S. HAHNEMANNA

Pod koniec XVIII wieku, współczesny S. Hahnemannowi, Franz Mesmer „odkrył” magnetyzm zwierzęcy i zastosował go, jako leczniczy fluid do wywoływania w ciele pacjenta terapeutycznego przypływu i odpływu (?), a także harmonizowania nierównomiernego rozłożenie fluidów nerwowych. Pacjenci (zwłaszcza kobiety) byli zachwyceni.... Ambitny Hahnemann nie mógł przeboleć sukcesu „kolegi”. Marzył o własnej metodzie leczenia, która uczyniłaby go sławnym. I nagle ...jak deus ex machina pojawiło się rozwiązanie problemu. Oto, w czasie seansu spirytystycznego, doznał niezwykłej iluminacji, która pozwoliła mu na sformułowanie zasad nowej, magicznej „medycyny”, której nie obowiązują uniwersalne prawa nauki.

Poznajmy więc teorię, która wyjaśnia przyczyny wszystkich chorób, opisuje technologię produkcji in vitro leczniczych fluidów, a także wprowadza zasadę postępowania leczniczego, wg której podobne należy leczyć podobnym. Na głębszą analizę tej okultystycznej bredni szkoda czasu, gdyż nauka nie dyskutuje z oczywistymi absurdami. Niezorientowanym wyjaśniam tylko, że powyższe zdanie da się przełożyć na stwierdzenie: „wodę należy suszyć wodą”.

Zacytujmy jednak samego Hahnemanna. Majaczy on tak: „wszystkie choroby są spowodowane przez trzy „miazmaty”, a to 1/ świerzb, 2/ kiłę i 3/ rzeżączkę („gruźlicowość” i „rakowość” dodano później). W celu znalezienia „lekarstw” na choroby spowodowane przez w/w miazmaty przeprowadza się (do dzisiaj) tzw. „próby lekowe”. Wyglądają one następująco: zdrowym ludziom podaje się różne mieszanki związków roślinnych, mineralnych lub zwierzęcych i obserwuje objawy. Efekty opisuje (w 2006 roku) lekarz homeopata Ewa Zygadlewicz: „One (przypadkowo dobrane substancje — przyp. A.G.) po pewnym czasie zaczynają wytwarzać objawy. Są to różne objawy psychiczne, typu niepokój, pewne myśli, sny, które mogą się pojawiać. O czym te sny są - trzeba dokładnie spisać. Plus objawy narządowe: bolała mnie prawa noga, swędziało prawe ucho, coś tam zaczynało szumieć, jakieś zmiany się pokazywały, kolka, czy temu podobne objawy”.

Przytoczony cytat pochodzi z wystąpienia lek. E.Z. w filmie „Tajemnica homeopatii” (TV Polsat). Z tego samego źródła pochodzą zamieszczone poniżej zdjęcia, które prezentuję za zgodą reżysera L. Dokowicza.

Jeżeli chory cierpi na podobne objawy (np. „niepokój, szumienie czegoś, kolkę i swędzenie prawego ucha”) homeopata przepisuje mu substancję, która te objawy „wywołała”. Przedtem jednak substancję tę rozcieńcza. W przypadku znanego „leku na grypę” o nazwie oscillococcinum (Boiron) odbywa się to następująco: do jednej kropli wyciągu z wątróbki i serca dzikiej kaczki (równie dobrze mógłby to być ekstrakt ze śledziony wrony — przyp. A. G.) dodaje się 99 kropli wody (ryc. 1) i uderza fiolką 10 razy w skórzaną poduszkę (ryc. 2). Z powstałego roztworu pobiera się jedną kroplę, dodaje 99 kropli wody i 10 razy uderza się w skórzaną poduszkę. Z powstałego roztworu pobiera się.... (i tak 200 razy). Ciekawy jestem, czy w nowoczesnych zakładach homeopatycznych powyższy algorytm produkcji jest monitorowany przez komputery, czy przez „żywych” okultystów.

 

Produkcja „leków” homeopatycznych. W przypadku oscillococcinum, po każdym stukrotnym (102) rozcieńczeniu wodą wyciągu z kaczych podrobów, fiolką z uzyskanym roztworem uderza się 10 razy w skórzaną poduszkę (ortodoksi dopuszczają opcję z używaniem — zamiast poduszki - książki oprawionej w skórę). Przypuśćmy, że opisana operacja została już wykonana 12 razy. Wtedy, wg prostych obliczeń, w fiolce (używanej w charakterze shakera) nie będzie już ani jednej kaczej molekuły. Od tej chwili, do czasu powstania ostatecznej formy farmaceutycznej „leku”, będzie się jeszcze 188 razy rozcieńczać wodę z wodą.

 

. Wg producentów, w czasie uderzania shakerem o skórzaną poduszkę zachodzi proces „dynamizacji” (określenie nieznane nauce), podczas której woda „zapamiętuje informację o własnościach leczniczych” rozcieńczanej substancji. W miarę ubywania tej substancji z roztworu, wzrasta skuteczność wody, jako „leku”. Największa jest wtedy, gdy w roztworze nie ma już ani jednej cząsteczki substancji wyjściowej. Przy produkcji oscillococcinum „dynamizację” wykonuje się 200 razy (oznaczenie na opakowaniu leku — 200 K), co, jak łatwo obliczyć, daje rozcieńczenie 1 : 10400 (200 x 102). W efekcie shaker będzie zawierał wyłącznie wodę, której użyto do „produkcji leku”. Teraz wystarczy nasączyć tą wodą cukier, poczekać, aż odparuje i „pozostawi” w granulkach „elektromagnetyczną informację leczniczą” (ryc. 3).

Jest tylko jeden problem: z II zasady termodynamiki wynika, że informacja w przyrodzie nie istnieje bez energii. A więc zasadne jest pytanie: jak zasilane są cukrowe granulki przez 3, 4, 5, 6 lat (termin ważności ”lekarstwa”)?

A z matematycznego punktu widzenia? Pomyślmy... rozcieńczenie 1 do 10400. Czy to jest fizycznie możliwe? Zanim odpowiem - zacytuję dwie ciekawostki: 1/ od początku istnienia Wszechświata do moich tegorocznych imienin (Andrzeja) upłynęło ok. 1018 sekund; 2/ nasz Wszechświat zbudowany jest z ok. 1077 molekuł (www-users.mat.uni.torun.pl/~kombo/duze.html). Niektóre publikacje określają tę wartość na 1078-82 lub 10100 (http://www.staff.amu.edu.pl/~pkisz/medycyna.htm).

 

Ciekawe, prawda? Oczywiście, fizyczne wyobrażenie liczby 10400 (jedynka i czterysta zer) jest możliwe, ale tylko wtedy, jeśli będzie traktowane jako dowód na istnienie Boga. Albo dowód na prawdziwość teorii strun, czyli istnienia nieskończonej ilości Wszechświatów równoległych połączonych czarnymi dziurami, przez które wędrują UFO rozwożące oscillo-colę. Albo na to, że technologia produkcji „leków” homeopatycznych to kpiny z matematyki i fizyki. Wg Pitagorasa, tylko liczby pozwalają uchwycić prawdziwą naturę Wszechświata. A liczby mówią, że homeopatia jest oszustwem, co potwierdza m.in. prawo Avogadra (http://pl.wikipedia.org/wiki/Liczba_Avogadra).

„Pamięć wody” — ciężki przypadek infantylizmu naukowego

Profesor Marek Kosmulski jest znanym w świecie chemikiem, kierownikiem Katedry Elektrochemii Politechniki Lubelskiej. Na moją prośbę, w artykule pt.: „Krótka pamięć wody” („Służba Zdrowia, 2006) rozprawia się z twierdzeniami o istnieniu zjawiska, które jest istotą homeopatii. Przedstawiam kilka cytatów: (...) Poszczególne cząsteczki wody w roztworze różnią się stanem energetycznym, który ciągle się zmienia wskutek zderzeń między cząsteczkami oraz absoprcji i emisji promieniowania elektromagnetycznego. Czas trwania poszczególnych stanów jest rzędu piko-, a co najwyżej nanosekund. Zanim więc zdążymy cokolwiek pomyśleć, a tym bardziej zrobić z takim roztworem, zachodzi w nim trudna do wyobrażenia liczba przejść energetycznych .

Panowie producenci „leków” homeopatycznych: „pamięć wody” trwająca 0, 000000000001 sek. jest chyba zbyt krótka, jak na Wasze potrzeby. Ale, co tam. Załóżmy, że jest trwała. Co wtedy? Posłuchajcie eksperta: (...) wtedy każda cząsteczka wody w biosferze miałaby zapisane w swojej pamięci spotkania ze wszystkimi powszechnie występującymi substancjami chemicznymi (...). Zresztą same leki homeopatyczne kupione w aptece też wracają do obiegu po przejściu przez kanalizację

i oczyszczalnie ścieków. A skoro tak, to po co wydawać pieniądze — wystarczy nałapać deszczówki.

I na koniec, informacja znana chyba wszystkim maturzystom: (...) Woda bez przerwy ulega dysocjacji na jony wodorowe i wodorotlenowe. (...) Skutek jest taki, że po paru sekundach nie ma praktycznie cząsteczki wody, która nie przeszłaby choć raz przez stan zdysocjowany (a więc przez reakcję chemiczną). Ergo — reakcja zaszła i pamięć przepadła.

A z nią homeopatia. Niestety, nie wszyscy to rozumieją i nadal majaczą o „kwantowym” mechanizmie działania cukru na ustrój ludzki.

Kłamstwa i anegdoty na temat „leków” homeopatycznych

„Leki” homeopatyczne wzmacniają układ odpornościowy ustroju ludzkiego twierdzą producenci. Tyle tylko, że nie ma wiarygodnych publikacji naukowych na ten temat, zawartych w prestiżowych periodykach. (www.medicus.lublin.pl/2006/06/25a_kosmulski.htm).

Pisemka homeopatyczne prezentują zaś takie brednie, od których włos się jeży na głowie. Np. propagują leczenie: 1/ wybuchów głupkowatego śmiechu, 2/ wzwodów w czasie jazdy pojazdem, 3/ wzdrygnięć, 4/ żalu z powodu niskich zarobków, 5/ lęku przed czymś, co może wyłonić się z ciemnego kąta itp. (www.dia.com.pl/PobierzB.php?id=55). Z drugiej strony homeopaci biorą się za leczenie nowotworów, np. przy pomocy tuberkuliny bydlęcej rozcieńczonej w stosunku 1 do 10100000 (www.homeopatia.net.pl/hompr1a.htm). A to już nie jest śmieszne, bo wiemy, że tuberkulinę stosuje się jedynie jako test wykrywający ewentualne zakażenie gruźlicą (europa.eu.int/eur-lex/pl/dd/docs/1997/31997L0012-PL.doc).

Jak dotąd, znalazł się tylko jeden szaleniec, który próbował oszukać recenzentów prestiżowego czasopisma „Nature”. Był to naukowy guru francuskich homeopatów — J. Benveniste. Ostatecznie, za swoje „odkrycia” (na temat wzmacniania układu odpornościowego przez leki homeopatyczne oraz przesyłania „pamięci wody” przez telefon i Internet) otrzymał dwukrotnie od Uniwersytetu Harvarda nagrodę Ig-Nobla (ang. ignoble — haniebny, podły) - www.republika.pl/chorzow4lo/ig.htm

Zdobywca zwykłej nagrody Nobla w dziedzinie chemii, prof. Dudley Herschbach, tak uzasadniał w czasie uroczystej uniwersyteckiej gali wybór J. Benveniste na durnia roku: ...przeprowadziłem podobne eksperymenty z wodą, co do której miałem pewność, że obcowała z substancjami organicznymi i rzeczywiście może pamiętać tego rodzaju oddziaływania. Jeden z eksperymentów nagrałem i teraz chciałbym wam go odtworzyć (w tym momencie prof. Herschbach puścił nagrany na taśmę magnetofonową odgłos wody spuszczanej w toalecie). Mam nadzieję, że wszyscy dobrze to usłyszeliście (M. Abrams, IgNobel Prizes, Orion Books LRD, GB, 2002).

Skutki dystrybucji „leków” homeopatycznych przez apteki

„Kuracje” homeopatyczne mogą być pośrednią przyczyną śmierci.

W 1998 roku prof. M. Pawlicki (Instytut Onkologii, Kraków) stwierdził, że w Polsce, każdego roku, co najmniej 5 tysięcy chorych na raka umiera z powodu opóźnienia właściwej terapii zastępowanej przez „medycynę” alternatywną (http://polscy-lekarze.net/komunikaty/kom30.html). W wypowiedzi z 2006 roku prof. Pawlicki (OZON) wspomniał, że tylko w ciągu ostatnich 2 tygodni miał do czynienia z czterema chorymi na raka ludźmi, którzy „wpadli” w ręce homeopatów. Dwoje z nich ma śladowe szanse na przeżycie (www.ozon.pl/a_tygodnikozon_2_21_1116_2006_4_2.html). Wszyscy nabywali „alternatywne leki” w aptekach, co, jak zapewne sądzili, gwarantuje im, że prawdziwa medycyna akceptuje ten rodzaj „leczenia”.

Od czasu pierwszej wypowiedzi prof. M. Pawlickiego minęło 8 lat. Przez ten czas prawdopodobnie zmarło około 40 tysięcy pacjentów oszukanych przez „specjalistów” niekonwencjonalnych terapii. Liczba zgonów spowodowanych przez stosowanie (opóźniających właściwe leczenie) „terapii” homeopatycznych jest trudna do ustalenia, lecz biorąc pod uwagę, że jest to najpopularniejsza metoda „leczenia” inaczej, można się spodziewać, że dość znaczna.

Co na to opinia publiczna?

Nic, bo przedstawione informacje nie mają szansy, by dotrzeć w oryginale do szerokiej opinii publicznej, tym bardziej, że ten oszukańczy proceder (jako powszechny) jest „niewidzialny”!

POZA TYM, KTÓRY PRODUCENT TELEWIZYJNY (NAWET TEN „PUBLICZNY”) LUB WYDAWCA OGÓLNOPOLSKICH, WIELKONAKŁADOWYCH, OPINIOTWÓRCZYCH "CZASOPISM" ZGODZIŁBY SIĘ NA OPUBLIKOWANIE TEKSTU NA TEN TEMAT, SKORO REKLAMODAWCY HOMEOPATYCZNI SĄ DLA NICH KACZKĄ ZNOSZĄCĄ ZŁOTE JAJKA.

NA MARGINESIE: Z  JEDNEJ KACZKI MOŻNA WYPRODUKOWAĆ OSCILLOCOCCINUM WARTOŚCI 20 MILIONÓW DOLARÓW (www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IC/prof.html)

WSZYSTKO JASNE?

POZORNIE ....

Problem polega bowiem na tym, że nikt nie ma pojęcia, czym jest rzeczywiście homeopatia? Niemal wszyscy są przekonani, że jest to „leczenie małymi dawkami leków”, a więc jest bezpieczne i, być może, skuteczne. Tylko nieliczni orientują się, że „lek” homeopatyczny typu oscillococcinum nie zawiera ani jednej molekuły substancji „leczniczej”.

Na powszechność (w domyśle: „zgodną z prawem”) tego pseudo-leczniczego działania dali się nabrać niemal wszyscy; niestety, łącznie z wieloma lekarzami. Ci ostatni wstydzą się swojej naiwności i milczą. Tylko ja, od wielu lat, staram się prowadzić działalność edukacyjną. Z nadzieją, że dla wszystkich myślących ludzi, podane przeze mnie informacje, będą oczywistym dowodem, że homeopatia to wyjątkowo bezczelne oszustwo. Wystarczy spojrzeć na jego elementy. Wszystkie razem i każdy z nich z osobna jest kłamliwy. Prześledźmy je po kolei:

1. „Próby lekowe”, czyli uzasadnianie produkcji „niczego”,

2. Produkcja „niczego”,

3. Magiczny sposób ustalania wielkości pojedynczej dawki „niczego”,

4. Określanie wskazań do stosowania „niczego”,

5. Opisywanie mechanizmu działania „niczego”,

6. Umieszczanie niezrozumiałych dla pacjentów oznaczeń na opakowaniach „leków” zawierających „nic”,

7. Informowanie chorych, że „nic” ma działanie lecznicze,

8. Zatajanie informacji, że „nic” działa wyłącznie na zasadzie placebo.

Oto czym jest homeopatia. Prawdziwe pieniądze za fałszywe leki. Miliony dolarów za „NIC” w słodkiej granulce. Doprawdy, bardziej genialnego, doprowadzonego do perfekcji, a przy tym zalegalizowanego oszustwa, nie było dotąd w historii ludzkości.

Mamy wybór

Na świecie istnieją przemyślane i logiczne wzorce postępowania wobec homeopatii. W USA, lekarz z tytułem medical doctor (lek. med.) nie może stosować homeopatii, pod rygorem odebrania licencji. Gdy nie stosuje się do tych zasad, może zostać skazany na więzienie. Oczywiście, homeopatia nie jest w USA prawnie zabroniona, ale każdy pacjent homeopaty musi być obowiązkowo poinformowany, że „terapeuta” ten nie ma licencji medycznej, a „leczenie” odbywa się na ryzyko pacjenta.

Amerykańska Rada ds. Zwalczania Oszustw Leczniczych ostrzegła, że „sekciarska istota homeopatii budzi poważne pytania dotyczące wiarygodności badaczy — zwolenników homeopatii” (NCAHF Position Paper on Homeopathy. Loma Linda, CA.: National Council Against Health Fraud, 1994 - www.ncahf.net/pp/homeop.html). Jak widać, różnice wynikające z europejskich i amerykańskich sposobów traktowania homeopatii, są „śmiertelnie” niebezpieczne dla polskich pacjentów. Ja, osobiście, nie widzę żadnego powodu, dla którego w Polsce musi być stosowany model „europejski”. Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem braku oficjalnego rozdzielenia w Polsce homeopatii od medycyny mogłaby być obawa (czyja?) przed ewentualnymi stratami finansowymi.

CZĘŚĆ II.

POLSKIE PARADOKSY USTAWOWE

„Prawo farmaceutyczne” jest przykładem ustawy, która w rzetelny sposób zabezpiecza dobro publiczne. Nakazuje bowiem stosowanie rygorystycznych procedur kontrolnych chroniących polski rynek przed wprowadzeniem do obrotu medykamentów niepewnych, niesprawdzonych, przeterminowanych, fałszywych, nieskutecznych itp. Ominięcie tych procedur zagrożone jest surowymi karami. I słusznie. Narażanie, na masową skalę, zdrowia i życia ludzkiego to ciężkie przestępstwo. Jest tylko jeden problem. Co zrobić, gdy autorzy ustawy, dla sobie tylko wiadomych celów, tworzą zapisy powodujące, że zagrożenia te stają się realne?

Cytuję art. 21, ust. 7 wspomnianej ustawy: PRODUKTY HOMEOPATYCZNE (...) NIE WYMAGAJĄ DOWODÓW SKUTECZNOŚCI TERAPEUTYCZNEJ.

Chyba wszyscy zgodzą się ze mną, że gdyby nie powszechny dostęp do tekstu ustawy (http://bap-psp.lex.pl/serwis/du/2004/0533.htm), nikt nie uwierzyłby mi, że sformułowanie to nie jest głupim dowcipem. Więc skąd to jawne naigrywanie się z chorych ludzi?. Kto to wymyślił? Nie wierzę w zespołowy debilizm autorów ustawy. Ba, jestem pewien, że można łatwo zidentyfikować nazwiska ludzi, którzy przeforsowali ten - śmiertelnie niebezpieczny społecznie - zapis. Ciekawe, jak przekonano właścicieli tych nazwisk, by podjęli ryzyko stanięcia w przyszłości przed komisją śledczą. Ryzykanci zdawali sobie chyba sprawę, że nie zdołają wytłumaczyć, dlaczego pozwolili kilku francuskim i niemieckim para-farmaceutycznym koncernom na - warte miliony - zmonopolizowanie nieświadomości polskich pacjentów. Zapewne jednak wysokość prowizji ogłupiła ich do tego stopnia, że dodali jeszcze jeden horrendalny zapis (cytuję): PRODUKTY HOMEOPATYCZNE (...) PODLEGAJĄ UPROSZCZONEJ PROCEDURZE DOPUSZCZENIA DO OBROTU (to znaczy: bez żadnych badań !; jedynie na podstawie pozytywnej opinii produktu w periodykach typu: „Homeopatia kliniczna”, „Homeopatia praktyczna”, „Homeopatia domowa”, Homeopatia klasyczna”, „Homeopatia Rodzinna”, „Homeopatia Polska”, Homeopatia Naukowa” i „Postępy Homeopatii”.

To nie koniec absurdu legislacyjnego (cytuję): DO WNIOSKU (o dopuszczenie leku do obrotu — przyp. A.G.) NALEŻY DOŁĄCZYĆ: OPIS PROCESU WYTWARZANIA, w tym OPIS SPOSOBU ROZCIEŃCZANIA I DYNAMIZACJI.

Myśląc, że zwariowałem, sprawdziłem program specjalizacji z farmacji aptecznej. I co zobaczyłem? Kolejny, koszmarny absurd: „(...) znajomość zasad terapii homeopatycznej” jest jednym z warunków uzyskania specjalizacji itd. Zasady te można zgłębić na obowiązkowych kursach, które odbywają się w „jednostkach organizacyjnych szkoleń podyplomowych przy wydziałach farmaceutycznych Akademii Medycznych” (www.mcoipz.com.pl/odkm/farmacja.htm). Komentować?

Opinie na temat zapisu, że „Produkty homeopatyczne nie muszą wykazywać dowodów skuteczności terapeutycznej” (artykuł 21, ust. 7 „Prawa farmaceutycznego”)

1. PROF. ZW. DR HAB. MED. DR H.C. MACIEJ LATALSKI, PRZEWODNICZĄCY RADY NAUKOWEJ PRZY MINISTRZE ZDROWIA

: (...) Cytowany zapis jest w sposób oczywisty niezgodny z konstytucyjnie gwarantowanym prawem do ochrony zdrowia (Konstytucja RP; art. 68 ust. 1, 2, 3 i 4) i z nieznanego powodu promuje wyłącznie producentów nieskutecznych „leków homeopatycznych”, które mogą być wprowadzane do obrotu w sposób uproszczony. Jestem zdania, że otworzenie furtki ustawowej wyłącznie dla producentów leków nieskutecznych jest groźne społecznie i wymaga dokładnego wyjaśnienia przez niezależny organ kontrolny (www.medicus.lublin.pl/2006/03/index.htm)

2 . DR KONSTANTY RADZIWIŁŁ — PREZES NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ: „(...) jeśli jakiś preparat nazywamy lekiem, powinny być dowody skuteczności jego działania. Nie rozumiem, dlaczego wobec części takich preparatów obowiązuje inna zasada. Przecież to wprowadza pacjentów w błąd: kupują coś, co działa tak samo, jak placebo” (www.sluzbazdrowia.com.pl/html/more3556f.php)

3. PROF. JACEK SŁAWIŃSKI - NARODOWY INSTYTUT ZDROWIA PUBLICZNEGO: „(...) w Prawie farmaceutycznym zapisano głupotę (...) Jestem przekonany, że sąd przyzna rację każdemu choremu, który oskarży homeopatę o nieskuteczne leczenie” (www.sluzbazdrowia.com.pl/html/more3556k.php).

4. PROF. JOLANTA. ORŁOWSKA-HEITZMAN - NACZELNY RZECZNIK ODPOWIEDZIALNOŚCI ZAWODOWEJ: „(...) albo leczymy, albo bawimy się w leczenie, a pacjentem bawić się nie wolno” (www.sluzbazdrowia.com.pl/html/more3556l.php).

5. PREZYDIUM LUBELSKIEJ IZBY LEKARSKIEJ: „(...) w grę może wchodzić niezgodny z polskim prawem lobbing”( www.medicus.lublin.pl/2006/03/index.htm).

Czy nasi „parlamentarzyści” posiadają większą wiedzę medyczną, niż w/w osoby i instytucje?

Państwo prawa?

Polskie władze publiczne nie panują nad niekontrolowanym rozwojem oszustw leczniczych, zwłaszcza homeopatii. Wynika to z niekompetencji lub niemożności zlikwidowania gigantycznego, korupcyjnego układu, którego macki mogą sięgać establishmentu politycznego. Chodzi bowiem o wielkie pieniądze. Polska jest bardzo atrakcyjnym rynkiem zbytu dla fałszywych leków homeopatycznych, ze względu na wielką liczbę ludzi otumanionych medialną ezoteryką.

Uzasadnienie (z uwzględnieniem trójpodziału władzy):

WŁADZA USTAWODAWCZA legalizuje homeopatię — okultystyczną groteskę sprzed 200 lat, demaskowaną wielokrotnie przez światowe autorytety naukowe. Sejmowa Komisja Zdrowia zapomina (?) o MEDYCYNIE OPARTEJ NA DOWODACH i lekceważy wiarygodne opinie (Lancet, 2006 - www.thelancet.com.journals/lancet/article/PIISO!40673605671772/abstract, Służba Zdrowia, 2006 - www.sluzbazdrowia.com.pl/html/more3556a.php) na temat oszustw leczniczych oraz (co już mnie nie dziwi) ignoruje raport Instytutu Onkologii w Krakowie na temat przerażających skutków „alternatywnych metod leczenia” (5 tysięcy zmarłych rocznie).

Francuski koncern Boiron oświadcza zaś (ustami polskiego pełnomocnika — Pani Joanny Karniol i Jej Substytuta Dariusza Pluty), że informacje na temat śmierci pacjentów to demagogia (sic !).

Pytam więc: ilu polskich pacjentów musi jeszcze umrzeć, by polskie władze publiczne zaczęły respektować fakty przedstawiane przez polskich naukowców, a nie opinie francuskich producentów szamańskich „leków” i „europejskie” dyrektywy autorstwa obłąkanych czcicieli „medycyny” Ery Wodnika. Zwłaszcza, że w środowisku medycznym - bardzo niepochlebnie komentowany jest fakt finansowania przez polskie Ministerstwo Zdrowia - homeopatycznych (m.in.) metod leczenia Jacka Kaczmarskiego (www.kaczmarski.art.pl/media/artykuly/puls_medycyny.php). Czy tego - tzw. holistycznego - sposobu leczenia nie można nazwać „pełzającą eutanazją”?

WŁADZA WYKONAWCZA powołuje na prezesa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych doktora farmacji (?) L. Borkowskiego, który z całą powagą (Gazeta Wyborcza, 9.06.06, Lublin) potwierdza istnienie anegdotycznych zjawisk typu „pamięć wody” . Krótko mówiąc, ten geniusz wyrzuca na śmietnik uniwersalne prawa przyrody i całą współczesną naukę, by zrobić miejsce dla homeopatii. Dzięki temu w aptekach można kupić preparaty, które działają na zasadzie przekazywania choremu „duchowych informacji leczniczych” przenoszonych przez „fale elektromagnetyczne”. Czy ktoś tu nie zwariował? A jeśli tak, to za ile? Przypomnę, że amerykańska Agencja ds. Żywności i Lekarstw (FDA) odebrała certyfikaty wszystkim „lekom” homeopatycznym (www.racjonalista.pl/kk.php/s,3889) przed 1970 rokiem. Tak, Panowie Urzędnicy od Ochrony Zdrowia, praktyczni Amerykanie już 36 lat temu (sic !) rozstrzygnęli problem homeopatii.

WŁADZA SĄDOWNICZA jako niezawisła, dysponuje możliwością rozstrzygania (i rozstrzyga) nawet najbardziej specjalistyczne, kontrowersje naukowe. Są to rozstrzygnięcia ostateczne, mimo, że dotyczą niekiedy spraw znanych małej grupce specjalistów.

A ja? Ja jestem tylko lekarzem. Nie mam żadnej władzy. Mogę tylko uprzejmie prosić „WŁADZĘ CZWARTĄ”, by zamieściła komunikat o następującej treści:

Drodzy rodzice chorych dzieci - jeżeli po nieskutecznym „leczeniu” homeopatycznym, np. grypy, okaże się, że były to np. początki białaczki, nie miejcie złudzeń, winnych nie znajdziecie. Opóźnienie (przez „terapię” homeopatyczną) leczenia raka krwi u waszego dziecka jest zgodne z polskim prawem. Nie wierzycie? zajrzyjcie do artykułu 21 ustawy „Prawo farmaceutyczne”.

Tak oto, polska medycyna, polskie ustawodawstwo i polskie prawo zeszły na psi (Ψ — grecka litera oznaczająca zjawiska para-normalne).

Ja, osobiście, uratowałem kilka tysięcy dzieci od kalectwa i robię to nadal (ryc. 4). A co robią

Homeopatia, prawo i przeprosiny

 

polskie władze publiczne? Ułatwiają francuskim koncernom wyłudzanie od polskich pacjentów prawdziwych pieniędzy za fałszywe leki. Sądzę tedy, że Trybunał Konstytucyjny powinien wystosować pytanie do ustawodawcy: kto i w jaki sposób lobbował za powstaniem prawa niezgodnego z Konstytucją Dla ułatwienia Trybunałowi odpowiedzi, prezentuję chronologiczny ciąg zdarzeń:

1/ polska ustawa „Prawo farmaceutyczne” zabrania wprowadzania do obrotu nieskutecznych leków

2/ wiadomo, że leki homeopatyczne są nieskuteczne, gdyż stopień ich rozcieńczenia w wodzie wyklucza obecność (poza naturalnymi zanieczyszczeniami) jakiejkolwiek aktywnej substancji

3/ w ustawie „Prawo farmaceutyczne” pojawia się zapis, że importowane do Polski „produkty homeopatyczne, nie wykazujące skuteczności terapeutycznej, mogą być dopuszczane do obrotu w sposób uproszczony.

4/ Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych decyduje, że „produkty homeopatyczne, nie wykazujące skuteczności terapeutycznej, mogą być dopuszczane do obrotu w sposób uproszczony”.

5/ Do polskich aptek trafiają „produkty homeopatyczne, nie wykazujące skuteczności terapeutycznej”

6/ Chorzy kupują „produkty homeopatyczne, nie wykazujące skuteczności terapeutycznej”

Czy to nie jest przestępstwo?

CZĘŚĆ III

CO NALEZY ZROBIĆ?

To proste. Wystarczy oddzielić homeopatię od medycyny, czyli wrócić do normalności. Jak to zrobić? Np. tak:

1/ Całkowicie usunąć artykuł 21 z ustawy „Prawo farmaceutyczne”. W efekcie homeopatia usadowi

się w swojej naturalnej niszy, czyli na targach „medycyny” naturalnej. Społeczeństwo otrzyma

czytelny sygnał, że państwo nie bierze odpowiedzialności za szamańskie metody leczenia.

2/ Wydać zakaz nauczania homeopatii w państwowych uczelniach medycznych oraz bezwzględnie

egzekwować art. 57 Kodeksu Etyki Lekarskiej mówiący o tym, że lekarzowi nie wolno posługiwać

się metodami postępowania (...) nie zweryfikowanymi naukowo.

3/ Wydać zakaz rejestracji i wprowadzania do obrotu „leków” homeopatycznych (wzorem FDA)

4/ Wydać zakaz dystrybucji „leków” homeopatycznych przez apteki, które są powszechnie koja-

rzone z prawdziwą medycyną. Cukrowe granulki mogą być sprzedawane w supermarketach,

kioskach Ruchu, stacjach benzynowych itp. Tam jest ich miejsce; obok gumy do żucia i chipsów.

4/ Wszcząć śledztwo w sprawie umieszczenia w ustawie „Prawo farmaceutyczne” korupcjogennego

zapisu mówiącego o tym, że „produkty homeopatyczne nie muszą wykazywać dowodów skutecz-

ności terapeutycznej”.

Apel do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro

Szanowny Panie Ministrze

.

W ustawie „Prawo farmaceutyczne” figuruje niewiarygodny, korupcjogenny, niezgodny z Konstytucją i zdrowym rozsądkiem zapis mówiący, że „niektóre leki nie muszą leczyć” (chodzi o „leki” homeopatyczne). Zapis taki stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia obywateli naszego kraju. Przypominam, że głównymi, finansowymi beneficjentami tego zapisu są francuskie i niemieckie koncerny homeopatyczne.

Polskie władze publiczne akceptują tę sytuację.

Dlatego właśnie apeluję do Pana, Panie Ministrze.

Prof. zw. dr hab. med. Andrzej Gregosiewicz

 

 

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama