Spaleni za dobroć

„Naród, który traci pamięć, traci sumienie!” – przestrzegał Zbigniew Herbert.

Kto ocala jedno życie, ocala cały świat!

6 grudnia 1942 roku stał się jednym z najstraszniejszych dni w historii mieszkańców Ciepielowa Starego. Wczesnym rankiem 20-osobowy oddział żandarmerii niemieckiej, który zaledwie miesiąc wcześniej utworzył posterunek w opustoszałym folwarku w Ciepielowie Górkach, otoczył niespodziewanie gospodarstwa Adama Kowalskiego, Piotra Obuchniewicza i Władysława Kosiora, oskarżonych (prawdopodobnie przez donosicieli) o pomoc Żydom. Po zebraniu w zagrodach wszystkich członków tych rodzin (w większości małych dzieci, a nawet niemowląt) esesmani zaczęli ich brutalnie przesłuchiwać, a po kilku godzinach bestialsko rozstrzelali. By dopełnić miary zbrodni, oprawcy spalili ciała ofiar wraz z całymi zabudowaniami, z których wcześniej zrabowali co wartościowsze rzeczy. Na koniec kazali innym mieszkańcom wioski zakopać w jednym dole zwęglone szczątki sąsiadów.

Historia cierpienia i okrutnej śmierci kilku rodzin z Ciepielowa i okolic1 to tylko jeden z wielu aktów tragedii będącej wynikiem heroicznej postawy Polaków, którzy świadomie narażali życie, niosąc pomoc ludności żydowskiej skazanej na zagładę. Do dziś nie jest znana nawet przybliżona liczba bohaterów, którzy zapłacili najwyższą cenę za gest solidarności i miłosierdzia wobec prześladowanych. Zarejestrowana liczba pięciu i pół tysiąca Polaków to jedynie czubek czubka góry lodowej. Na tym tle dopiero widać, jak bardzo nieprawdziwy i krzywdzący jest stereotyp „Polaka antysemity”, stereotyp funkcjonujący zresztą do dziś, a przez niektórych nawet świadomie lansowany; jak przewrotne jest mówienie o „polskich obozach śmierci” i obarczanie polskiego społeczeństwa współodpowiedzialnością za shoah prawie na równi z hitlerowskimi barbarzyńcami. Głównym motywem powstania na terytorium podbitej Polski obozów zagłady była chęć rozszerzenia przestrzeni życiowej dla Niemców na te ziemie. Rasy niearyjskie, wykorzystywane początkowo jako niewolnicza siła robocza, miały ostatecznie zniknąć z tego obszaru w wyniku naturalnej selekcji, przymusowego wysiedlenia, a w końcu masowej eksterminacji.

Żydzi od początku zostali uznani przez Hitlera za „podludzi”, najgorszą i najbardziej pasożytniczą populację, którą trzeba usunąć nie tylko z życia społecznego, ale i z krain zamieszkiwanych przez „rasę panów”. Po jego dojściu do władzy w 1933 roku rozpoczęło się systematyczne ograniczanie ich praw i faktyczne zmuszanie do emigracji z terytorium Trzeciej Rzeszy. Agresja na Polskę w 1939 roku sprawiła, że ich liczba pod panowaniem niemieckim nagle gwałtownie wzrosła, co gruntownie zachwiało, a nawet przekreśliło skuteczność szybkiej polityki wysiedleńczej. Hitlerowcy zdali sobie sprawę, że w celu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” potrzebne są dużo bardziej radykalne metody. Początkowo myślano o stworzeniu gett w większych miastach Generalnego Gubernatorstwa i ogromnego docelowego rezerwatu na wschód od Lublina. Zwycięstwa na froncie zachodnim zaowocowały też pomysłem przesiedlenia wszystkich europejskich Żydów na… Madagaskar, jednak niezachwiana dominacja floty brytyjskiej na morzach już jesienią 1940 roku zmieniała te „ambitne” plany w zwykłą mrzonkę. Przygotowania do podboju Związku Radzieckiego otworzyły z kolei perspektywę deportacji Żydów na bliżej nieokreślony wschód, jednak wojenna rzeczywistość już wkrótce przekreśliła i te zamysły. W kręgach hitlerowskich decydentów zaczęto więc coraz głośniej rozprawiać nie tylko o ograniczaniu żydowskiej populacji za pomocą wycieńczającej pracy czy sterylizacji, ale też o systematycznym i „efektywnym ich wytępieniu”2. Zresztą okupacyjna codzienność tworzona przez nazistowską policję prześcigała w okrucieństwie nawet najśmielsze teoretyczne plany ludobójstwa. Pozbawieni skrupułów mordercy w mundurach, tworząc serię gett, w ciągu zaledwie kilkunastu tygodni zlikwidowali większość gmin żydowskich i zabili kilkaset tysięcy ludzi.

20 I 1942 roku w rezydencji Wannsee (niedaleko Berlina) piętnaście nazistowskich osobistości pod kierownictwem Reinharda Heydricha, szefa policji bezpieczeństwa III Rzeszy, odbyło tzw. konferencję, która miała na celu opracowanie nowej strategii i sprecyzowanie metod szybkiego, skutecznego i ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Od wiosny tegoż roku Żydzi skomasowani w gettach zaczęli być systematycznie i masowo wywożeni do powstających obozów zagłady (Chełmno, Treblinka, Sobibór, Bełżec) w ramach akcji nazwanej później „Reinhard”, na cześć wspomnianego wyżej nazisty3. Jedyną szansą na przeżycie stała się ucieczka i rozpaczliwa próba znalezienia kryjówki i pomocy u ludności polskiej. Była to jednak decyzja ogromnie ryzykowna. Uciekinierzy żyli w nieustannym lęku, jak ścigane zwierzęta, pozostając „nielegalnie przy życiu”. Każdy Żyd napotkany poza wyznaczonym terytorium miał być natychmiast rozstrzelany.

Powodzenie akcji deportacyjnej i eksterminacyjnej zakładało z konieczności sterroryzowanie ludności polskiej przez surowe karanie jakiejkolwiek pomocy udzielonej zbiegom. Już we wrześniu 1942 roku hitlerowcy z Generalnego Gubernatorstwa wydali rozporządzenie precyzujące, że nie tylko ukrywanie Żydów, ale nawet sprzedawanie im żywności podlega karze śmierci. Skuteczną egzekucję tego prawa miały zapewnić specjalne grupy pościgowe, które po przeprowadzonej akcji wysiedleńczej każdorazowo przeczesywały teren. Złapanych „na gorącym uczynku” Polaków rozstrzeliwano bez sądu razem z ukrywającymi się u nich Żydami. W tej sytuacji jakikolwiek gest pomocy nabierał cech heroizmu.

Mord na polskich rodzinach dokonany 6–8 grudnia 1942 roku w Ciepielowie Starym, Rekówce i Świesielicach był więc kilkuelementowym aktem całościowej polityki eksterminacyjnej prowadzonej przez okupanta. Biorąc jednak pod uwagę wspólną genezę operacji, determinację sprawców i fakt pokrewieństwa ofiar, była to bodaj największa w całym Generalnym Gubernatorstwie i przeprowadzona ze szczególnym okrucieństwem akcja mająca na celu ukaranie Polaków niosących pomoc żydowskim uciekinierom. Nie o porównania jednak tu chodzi, bo każda taka tragedia jest niepowtarzalna, jak niepowtarzalne jest życie każdego człowieka. Jeżeli okrucieństwo może być stopniowane, to chyba tylko w zetknięciu z niewinnością, jaką uosabiają dzieci. W przypadku rodzin zamordowanych w Ciepielowie Starym stanowiły one większość ofiar. Niektóre nie miały nawet roku.

Jako pierwszą rozstrzelano ośmioosobową rodzinę Kosiorów, u których znaleziono dwóch Żydów. 16-letni Tadeusz, raniony tylko przez kulę, podjął desperacką próbę ucieczki. Udało mu się ominąć kordon i uciec w pole, ale wkrótce został dopędzony samochodem i schwytany przez żandarmów, a następnie – prawdopodobnie żywcem – wrzucony do płonącej stodoły. Kolejny akt tragedii rozegrał się po drugiej stronie wioski. Esesmani zapędzili 7-osobową rodzinę Kowalskich do domu 6-osobowej rodziny Obuchniewiczów, by tam dokonać wspólnej egzekucji. Tym razem próbę ucieczki z płonącego domu podjęła 16-letnia Janina Kowalska ocalała jakimś cudem od rozstrzelania. Już po kilkudziesięciu metrach dosięgła ją jednak kula oprawców.

Władysław Gołąbek, partyzant należący do prężnie działających w rejonie Ciepielowa Batalionów Chłopskich, opisał po wojnie jeszcze jedną odsłonę grudniowej tragedii4. W trakcie przesłuchiwania uwięzionych rodzin Niemcy mieli się zgodzić na wypuszczenie po jednym dziecku z rodziny. Żadne z nich nie chciało odłączyć od rodziców, ale Piotrowi Obuchniewiczowi udało się w końcu przekonać 5-letnią Helenkę5, by poszła do sąsiadów po bibułkę do papierosów. Liczył, że ci, widząc, co się dzieje, zrozumieją fortel ojca i nie pozwolą dziecku wrócić do domu. Tak też było w istocie, ale kiedy dziewczynka usłyszała strzały niepostrzeżenie wybiegła na dwór, a widząc płonący dom ruszyła pędem ku niemu, krzycząc: „Tatusiu, mamusiu, gdzie jesteście”? Oprawcy schwytali płaczące dziecko za rączki i nóżki i rozhuśtawszy je, wrzucili w środek płomieni.

*

„Naród, który traci pamięć, traci sumienie!” – przestrzegał Zbigniew Herbert. Trudno zrozumieć, dlaczego w czasach PRL tak mało mówiło się oficjalnie o bohaterskich postawach Polaków wobec Żydów i o rodakach uhonorowanych w Izraelu tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Nie istniał żaden formalny zakaz. Prowadzono nawet badania na temat martyrologii i publikowano ich wyniki. Wiedza o tym znaczącym wątku wojennej historii ograniczała się jednak do wąskiego kręgu specjalistów i zainteresowanych rodzin. Czyżby altruistyczna i pełna heroizmu postawa tysięcy Polaków, wywodzących się często z kręgów narodowo-wyzwoleńczych i kościelnych, była solą w oku komunistycznego aparatu władzy?

Z tym większą radością należy odnotować fakt, że dziś zarówno na poziomie krajowym, jak i w małych ojczyznach odżywa pamięć o bohaterskich postawach rodaków, którzy złożyli największą ofiarę za swą odwagę, dobroć, ludzką i chrześcijańską postawę pomocy potrzebującym. W 1992 roku, w 50. rocznicę mordu, odbyły się w Ciepielowie uroczystości, w czasie których wmurowano w parku kamień węgielny pod przyszły pomnik. Trudności organizacyjne i rozbieżność zdań co do jego charakteru spowodowały jednak odłożenie realizacji projektu na czas nieokreślony. Piętnaście lat później światło dzienne ujrzały pogłębione studia na temat omawianych wydarzeń w postaci książki Cena poświęcenia6 i filmu edukacyjnego Życie za życie. Z inicjatywy Artura Szewczyka, wójta Ciepielowa, oraz Macieja Pawlickiego, twórcy najnowszego fabularyzowanego filmu dokumentalnego zatytułowanego Historia Kowalskich, zawiązał się też Komitet Budowy Pomnika Rodziny Kowalskich, w skład którego weszli między innymi: marszałek Województwa Mazowieckiego Adam Struzik, sekretarz ROPWiM Andrzej Przewoźnik, prezes IPN Janusz Kurtyka, dyrektor Narodowego Centrum Kultury Krzysztof Dudek. Pomnik, który ma stanąć w centrum Ciepielowa, będzie wyrazem hołdu złożonego nie tylko wymordowanej rodzinie Kowalskich, ale także wszystkim Polakom, którzy za ratowanie Żydów w czasie wojny zapłacili najwyższą cenę. Dzisiaj są symbolem heroizmu zwykłych ludzi, którzy w imię wartości potrafili ofiarować to, co najcenniejsze. Pamięć o nich nie zginie na wieki, bo ich imiona są zapisane nie tylko na papierze czy kamieniu, ale w księdze życia Najwyższego Boga.


1 6 grudnia niemieccy żandarmi z Ciepielowa Górek dokonali jeszcze eksterminacji rodzin Kosiorów i Skoczylasów w pobliskiej Rekówce, a w dniach 7-8 grudnia rozstrzelali członków rodzin Wojewódków, Wdowiaków i Skwirów w oddalonych o kilka kilometrów Świesielicach. 11 I 1943 przeprowadzili natomiast egzekucję rodziny Wołowców w Zajączkowie.

2 Słowa Hansa Franka na posiedzeniu rządu GG 16 XII 1941.

3 Reinhard Heydrich, nazywany wskutek swego fanatyzmu „rzeźnikiem Hitlera”, został śmiertelnie raniony 27 maja w zamachu zorganizowanym przez czeskich partyzantów. Tuż przed śmiercią 4 czerwca w szpitalu w Pradze miał wyrazić głęboki żal z powodu popełnionych zbrodni i zaapelować o zaprzestanie eksterminacji Żydów.

4 Por. W. Gołąbek, Bez rozkazu, Warszawa 1973, s. 236-238.

5 Mogła to być również 4-letnia Zosia.

6 J. A. Młynarczyk, S. Piątkowski, Cena poświęcenia. Zbrodnie na Polakach za pomoc udzielaną Żydom w rejonie Ciepielowa, Kraków 2007. Informacje zebrane w tej książce stały się podstawą niniejszego artykułu.

opr. aś/aś


« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama