Fragmenty książki p.t. "Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie. O marginesie społecznym XVI-XVII w."
Michał Rożek, ks. Jan Kracik Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie O marginesie społecznym XVI-XVII w. |
Uroczystości religijne czy świeckie, jarmark czy odpust, ściągały i całe gromady dziadów. Tłum stwarzał możliwości pożywienia różnego rodzaju niebieskim ptakom, w ciżbie łatwiej było ukraść, a wśród pątników — wyżebrać. Coroczne po temu sposobności przy kościołach i straganach wzbogacały się co kilka lub kilkanaście lat o niezwykłe obchody okolicznościowe. Koronacjom, wjazdom monarchów, ich pogrzebom towarzyszyła zwyczajowa szczodrość — znak wspaniałomyślności, wdzięczności wobec Boga czy przeproszenia go. W roku 1684 przebywając w Krakowie królowa Marysieńka w ciągu lutego codziennie własnoręcznie rozdawała w katedrze jałmużnę —
zgotowano jej formę przy wielkich drzwiach kościelnych: natenczas wiele się było ubóstwa nabiegło i ubogich żaków i innych, a każdy otrzymał groszy 10, ilekroć przyszedł18.
Do niezwykłych uroczystości należały jubileusze kościelne, ogłaszane przez papieży od czasów Bonifacego VIII (rok 1300) i obchodzone w Rzymie, a po ich zakończeniu w poszczególnych diecezjach. Istotę jubileuszu stanowiła odnowa życia religijnego poprzez przystąpienie do sakramentów i odbycie praktyk pobożnych, jak modlitwy w określonych intencjach i nawiedzenie wyznaczonych kościołów celem uzyskania większych niż zazwyczaj odpustów. Tradycyjne łączenie pobożności z miłosierdziem wobec ubogich sprzyjało żebrakom. Podczas jubileuszu 1603 roku, trwającego od początku marca do początku czerwca, sam król Zygmunt III, panowie i biskup z kapitułą hojnie sypali groszem, a kaznodzieje zachęcali mieszkańców Krakowa i jego przedmieść do udzielania gościny ubogim pielgrzymom, napływającym nawet z Litwy i Rusi. Ich mienie narażone było na szwank, nie tylko na noclegach i w zatłoczonych kościołach, nawiedzanych dzień w dzień procesyjnie, lecz nawet już w drodze, gdzie czaiło się sporo łotrzyków. Na późniejsze jubileusze takie ciągnęli nie tylko pobożni. W 1752 roku prowadzono dochodzenia wobec tych, którzy „podczas jubileuszu różne osoby podeżrane u siebie w domu przechowywali”19.
Czas jubileuszu był rzadkim okresem obfitości dla biedoty miejscowej i napływowej, karmionej w sposób zorganizowany i obdzielanej indywidualnie. Intensywność towarzyszących przeżyć osobistych i zbiorowych, religijnych i innych — utrwalała w pamięci tych kilka miesięcy, czyniąc z jubileuszu punkt odniesienia. Daje się to zauważyć w zeznaniach ludzi marginesu, datujących np. przybycie do Krakowa, ożenki, wypadki: „lat nie wiem, ile mam, ale mi ojciec powiadał, że po przeszłym jubileuszu urodziłem się”20.
Władze miejskie krzątały się, by jakoś opanować potok biedoty napływającej do Krakowa na owe solenności. W lipcu 1701 roku, trzy tygodnie przed rozpoczęciem jubileuszu, „już tak wiele ubóstwa zgromadziło się przed czasem”. Pod koniec sierpnia okazało się, że „wiele ubogich znajduje się, którzy odprawiwszy jubileusz, nie odchodzą, ale przy mieście bawią się na przeszkodę innych”. Kazano im się wynosić, grożąc przymusowym zatrudnieniem przy naprawie wałów. Podobnie w 1726 roku walczono z plagą żebraków, jaka spadła na miasto wraz z pielgrzymami. Ogłoszono więc wszystkim:
Urząd radziecki krakowski z powinności swojej zabiegając wszelkim szkodliwym i niebezpiecznym konsekwencjom z teraźniejszego konkursu ludzi na rok święty jubileuszu do miasta tutecznego garnących się, a mianowicie że wielka liczba zdrowych, zdolnych, mocnych między żebrzącymi znajduje się osób, a takowi nad stan, kondycję swoją żebracką, zuchwale, niebacznie, bezpiecznie i lekkomyślnie a nietrzeźwo postępują, z pogorszeniem na to patrzących: nad dni trzy w lazarecie do wytchnienia i pożywienia onych pozwolone zabawiają i zagoszczają się, przez co następującym niewygoda i krzywda z ujmą jałmużny, która by się snadniej kalikom, starym i prawdziwie potrzebującym dostać mogła, dzieje się21.
Ciekawemu opisowi obyczajowemu towarzyszyło polecenie, by ci, co odprawili już przepisane praktyki pobożne,
do swoich miejsc i przytulenia, z których tu przyszli, powracali się i nad trzy dni dłużej nie bawili się, inaczej nieposłuszni bez żadnej wymówki wyprowadzani z miasta będą.
W 1776 roku nakazywano, aby ubodzy pielgrzymi jubileuszowi, których rada miejska żywiła przy kościele św. Macieja, opuszczali miasto na noc22.
Krakowskie partykularne jubileusze, uzyskiwane z Rzymu za staraniem biskupów, w pierwszej połowie XVIII wieku trwały od 2 tygodni do 4 miesięcy. Największy jednak rozmach osiągnął jubileusz powszechny obchodzony w Rzymie w 1750, a w Krakowie 7 III — 5 IX 1751 roku. Przepisano nawiedzanie 4 kościołów (katedra, Mariacki, śś. Piotra i Pawła, Franciszkanów) ze zwyczajowymi modlitwami o podwyższenie Kościoła, wykorzenienie herezji, zgodę książąt chrześcijańskich, o pokój i w potrzebach ojczyzny. Zostało zorganizowane systematyczne kaznodziejstwo, udzielano bierzmowania, spowiednicy otrzymali specjalne uprawnienia.
Na tak wielki konkurs ubóstwa nie tylko z całej Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego, Prus, Rusi, Podola, Mazowsza, Podlasia, ale też Włochów, Niemców, Czechów, Morawów, Węgrów, Ślęzaków, Hiszpanów, Szkotów, Sardyńczyków, Hollendrów, Persów, Ormianów, Wenetów było zgromadzenie pielgrzymów23.
Ojcowie miasta urządzili jadłodajnię i noclegi dla ubogich, sprawowali kontrolę nad włóczęgami. Żywiono i opatrywano biedaków w obszernych pomieszczeniach lazaretu za Nową bramą. Szpital ten po szwedzkich zniszczeniach odbudował biskup Trzebicki, a biskup Kazimierz Łubieński utrzymywał tam własnym sumptem zarówno ubogich uczestników jubileuszu 1701, jak i chorych w czasie zarazy 1707—1710 i podczas głodu w 1712 roku. Żywił też regularnie 30 biednych. Koniecznych reperacji dokonał biskup Konstanty Szaniawski na jubileusz 1726 roku, utrzymując przez miesiąc 300 ubogich. Tak samo postąpił biskup Andrzej Stanisław Załuski, po którym koszta utrzymania niezasobnych pielgrzymów przejęła kapituła i wielu dygnitarzy oraz prałatów, wezwanych do hojności drukowaną supliką wydaną przez magistrat. Orędownikiem sprawy był archiprezbiter mariacki ks. Jacek Łopacki, który w czasie wielkich głodów w 1727 i 1736 roku, apelując o datki, utrzymywał w tymże lazarecie wielką liczby nędzarzy.
Tak „więc wszystkim przychodnim ubogim pielgrzymom z jałmużny żyjącym” wydawano kartki gwarantujące obiady w ciągu pięciu dni potrzebnych dla dostąpienia łask jubileuszu. Pracą kierował rajca krakowski Michał Awedyk. W nawiedzanych kościołach stały skrzynie na ofiary, w całości przeznaczone na utrzymanie owych stołowników. Żebrakom krakowskim kartek nie wydawano. Zapowiedziano obserwowanie, czy ktoś się nie zgłasza dwukrotnie po ów bon lub pomimo zakazu nie wraca przypadkiem do miasta na ponowne obchodzenie jubileuszu. Grożono także karami włóczącym się i naprzykrzającym, a „kłótników i hałaśników” straszono ratuszem. Miejscowi ubodzy mieli rejestrować się w swoich parafiach, otrzymać rozpoznawcze znaki miejskie i pilnować własnych kościołów. Nauczaniem i spowiadaniem biednych przez całe 6 miesięcy zajęli się misjonarze ze Stradomia, a cyrulicy i aptekarze dbali bezinteresownie o chorych w urządzonej izbie męskiej na 12 łóżek; kobiety umieszczano w szpitalach szarytek.
Dbano niezgorzej nie tylko o ducha ubogich pątników. Oto jak ich żywiono:
Porcje dla tych peregrynantów, jakowe były — w mięsne dni: sztuka wieprzowiny po groszy 2 z barszczem, sztuka mięsa po groszy 3 z grochem albo krupami, porcja kapusty albo grochu rozcieranego, półgarca piwa, bochenek chleba za groszy 3. — W postne dni: barszcz, pół śledzia, kasza jęczmienna albo jaglana lub groch, albo też kasza tatarczana, kapusta albo groch rozcierany, bochenek chleba za groszy 3, półgarca piwa.
Posiłków takich, a można było o nich wytrzymać chyba bez trudu do następnego dnia, wydano łącznie 33 715. Rozdzielano też składane przez dobrodziejów jałmużny, a obiady podawali senatorowie, ich żony, szlachta, prałaci, przełożeni zakonów.
Nadto pod ukrytym imieniem w tymże lazarecie wielcy ludzie w osobach pielgrzymów porcją się komentowali, co nie z potrzeby, ale z pokory i poniżenia samych siebie czynili24.
Nie można z góry negować szczerości takich zachowań, lecz epoka lubująca się w gestach sprzyjała ostentacji. Owe gromady ubogich siedzące za stołami, obsługiwane przez strojnych panów i panie „z ochotą i pokorą”, przeżywały swoistą zamianę ról społecznych, a miało to w sobie coś z ewangelii i coś z teatru. Po zakończeniu świętowania wszyscy wracali na swoje miejsca — dziad sięgał po węzełek, a starosta przywoływał forysia z końmi.
18 BJ rkps 3742, k. 26v—27v, 54.
19 APKr 897 (akta luźne; Interrogatoria w sprawie Miarczyńskich).
20 APKr 881, s. 214, 262, 266 passim (1756).
21 APKr 3563 (publikaty 1701,1726).
22 Tamże (1776).
23 M. Awedyk, Memoriał potomności, to jest opisanie porządku w lazarecie krakowskim za bramą Nową, podczas jubileuszu wielkiego..., Kraków 1751, k. C1; APKr 3563 (publikata z 5 V 1751).
24 M. Awedyk, op. cit., k. A2v—C3v.
opr. aw/aw