Henryk Sławik: polski dyplomata, który tak jak Ulmowie zapłacił życiem za pomoc Żydom

Przy okazji beatyfikacji rodziny Ulmów warto przypomnieć jeszcze jedną postać wybitnego Polaka, który zapłacił życiem za pomoc Żydom w czasie wojny. Jego życie to gotowy scenariusz hollywoodzkiej superprodukcji, niczego nie trzeba tam ubarwiać.

10 września to dzień beatyfikacji rodziny Ulmów. Beatyfikacja, prócz znaczenia religijnego, to także okazja pokazania światu jednego z najbardziej spektakularnych przykładów poświęcenia dla potrzebujących ratunku.

Nie widziałem dokumentów procesu beatyfikacyjnego i nie wiem, czy advocatus diaboli kwestionował prawo państwa Ulmów do narażania siebie i dzieci na pewną śmierć. Jest to trudny do rozstrzygnięcia dylemat: czy można poświęcać życie swoich dzieci, by ratować innych. Ci, którzy krytykują naszych przodków za zbyt małą pomoc Żydom, niech spróbują wyobrazić siebie w tej sytuacji. A wtedy pomoc Żydom, choćby podanie kromki chleba czy szklanki wody, podlegała karze śmierci. Tym bardziej docenić należy poświęcenie i heroizm tych, którzy ratowali nieszczęśników przed niemiecką maszyną śmierci.

Mniej znanym sprawiedliwym, choć równie wartym przypominania, był Henryk Sławik. W jego sprawie wątpliwości nie podniesie advocatus diaboli, jako że był człowiekiem niezbyt religijnym, antyklerykałem, no, socjalistą był. Wart jest przypominania, bo jego życie to gotowy scenariusz hollywoodzkiej superprodukcji, niczego nie trzeba tam ubarwiać. Jego postać jest rzadkim, choć nie jedynym, przykładem śląskiego self-made mana. Człowieka, który to, co osiągnął, zawdzięcza własnej pracy, pracowitości i uporowi, a pamiętać musimy, że za niemieckich rządów na Śląsku, droga kariery dla Polaków praktycznie nie istniała.

Henryk Sławik urodził się w 1894 roku w Szerokiej, dzisiaj dzielnicy Jastrzębia-Zdroju. Był dziesiątym z dwanaściorga dzieci biednej rodziny Jana i Weroniki. Po ukończeniu pruskiej szkoły ludowej pracował w pobliskich folwarkach. Zmiana nastąpiła, gdy w wieku osiemnastu lat wyjechał za pracą do Hamburga. Tam usłyszał o socjalizmie i w roku 1912 był już członkiem Polskiej Partii Socjalistycznej. Później, powołany do niemieckiego wojska, zaliczył rosyjską niewolę na Syberii. Gdy wrócił, wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej i walczył we wszystkich trzech powstaniach, a po nich przeniósł się do Katowic.

I tutaj ten absolwent szkoły podstawowej został redaktorem naczelnym Gazety Robotniczej. Prowadził też działalność związkową i polityczną. Był radnym Katowic, posłem na Sejm Śląski i jego reprezentantem w Lidze Narodów w Genewie oraz członkiem Rady Naczelnej Polskiej Partii Socjalistycznej. Niesamowita kariera biednego chłopca z Szerokiej.

Slawik Henryk Schriftl d Robotnicza Kattowitz Św Jana 1 III J Gestapa Berlin — ten zapis w Sonderfahndungsbuch Polen, czyli Specjalnej Księdze Gończej dla Polski, był wystarczającym powodem, by nie czekać na wkroczenie Niemców. Trafił więc Sławik na Węgry do obozu dla internowanych żołnierzy. Tam, podczas wizyty Józsefa Antalla — kierującego z ramienia rządu węgierskiego pomocą dla polskich uchodźców, stwierdził, że okoliczni Węgrzy tak karmią i poją polskich żołnierzy, że zagraża to ich zdrowiu. Postulował zorganizowanie edukacji dla młodych żołnierzy. Po tej wypowiedzi Antall zabrał go do Budapesztu i odtąd Sławik ściśle z sobą współpracowali. Pełniąc rolę nieformalnego pełnomocnika Rządu Rzeczypospolitej, organizował Sławik opiekę nad kilkudziesięciotysięczną rzeszą polskich uchodźców.

Żołnierzom, którzy masowo korzystali z częstej przypadłości węgierskich strażników — nagłego pogorszania się wzroku w godzinach wieczornych, umożliwiał wyjazd do Wojska Polskiego we Francji, a później na Bliskim Wschodzie. Żydowskim obywatelom Rzeczypospolitej załatwiał aryjskie papiery — dla nich przepustkę do życia. Liczbę tych, którzy mają mu coś do zawdzięczenia ocenia się na ponad 30 tysięcy, w tym co najmniej 5 tysięcy Żydów.

Prawdziwym majstersztykiem było stworzenie sierocińca dla dzieci żydowskich w naddunajskim mieście Vác, gdzie zakamuflował je jako sieroty po polskich oficerach. Gdy w marcu 1944 Niemcy dokonały okupacji Węgier, zorganizowano ewakuację dzieci przez Jugosławię na Bliski Wschód. Wszystkie przeżyły wojnę.

Dziś, gdy słyszymy o polskim wrodzonym antysemityzmie, warto podkreślić, że Henryk Sławik, reprezentując polski rząd, nie ratował Polaków czy Żydów, lecz obywateli RP. Rzeczpospolita nie odróżniała narodowości. A ponieważ obywatele narodowości żydowskiej byli najbardziej zagrożeni, otaczał ich szczególną opieką.

Wkroczenie Niemców zmieniło sytuację dramatycznie. Pomoc Żydom znów była karana, a Sławik stanął przed dramatycznym wyborem. Był w Budapeszcie z żoną i córką. To wtedy córka zapytała go dlaczego nie wyjadą z Węgier, wszak mieli paszporty szwajcarskie, dające swobodę wyjazdu. Odpowiedział, że musi zostać, bo potrzebują go ludzie, którym pomagał. Za tę decyzję Henryk Sławik zapłacił cenę najwyższą, a jego rodzina niewiele mniejszą.

Został i, ukrywając się, prowadził dalej swą działalność. Niestety, kolejny raz okazało się, że donoszenie obcym panom to prawdziwa plaga i nieszczęście naszego narodu. Od targowicy po obecną opozycję. No i znalazł się renegat, który pomógł Gestapo namierzyć Sławika. Aresztowano też Antalla.

Węgrów traktowali Niemcy inaczej niż Polaków i by skazać Antalla za pomoc Żydom, musieli mu tę „winę” udowodnić. Torturowali więc Sławika, aby wymusić na nim obciążające zeznania. Pomimo tortur wziął na siebie całą „winę”, czym uratował życie ojcu przyszłego premiera. József Antall wspominał, jak transportowany razem ze skatowanym Sławikiem, dyskretnie dziękował polskiemu przyjacielowi. Tak płaci Polska — wydusił z siebie Sławik.  I zapłaciła. Henryk Sławik zginął powieszony w Mauthausen.

Żona Sławika przeżyła Ravensbrück. Córka do końca wojny przechodziła przez łańcuch węgierskich rodzin. Z matką połączyła się po wojnie dzięki pomocy Antalla.

Pamiętajmy o Sławiku, Ulmach i tysiącach zapominanych już polskich sprawiedliwych. Nie potępiajmy tych oferujących żywność, odzież, cokolwiek i proszących o pójście dalej. Powinniśmy wymagać od ludzi przyzwoitości, heroizmu nie. Dlatego czcijmy naszych bohaterów, bo oni wskazują nam jak można zachować się w dramatycznej sytuacji.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama