Co można zrobić

Co zrobić, żeby Polska była państwem przyjaznym dla obywateli?

Jeśli Polska ma być państwem przyjaznym dla swych obywateli, musimy najpierw zmienić samych siebie.

Diagnozy Włodzimierza Paźniewskiego zawarte w tekstach „O czym się milczy” i „Odpieram zarzuty” oparte są na trafnych spostrzeżeniach, lecz nie wychodzą poza utarte formuły utyskiwań. Kolejne ekipy rządowe wystawiają nam rachunki coraz trudniejsze do spłacenia, lecz wybory wygrały ugrupowania mające do zaoferowania niemal wyłącznie kosztowne mrzonki. Paźniewski skupia się raczej na elitach. A obywatele? Sęk w tym, że to ode mnie, mojej rodziny, sąsiadów i znajomych zależy jakość życia powszedniego. Jeżeli jedynym programem naprawczym będzie rozczarowanie do „monetaryzmu Balcerowicza” i tęsknota za „procesami wzrostu” i „państwem opiekuńczym”, przerażająca niczym rak choroba pozostanie nieuleczalna.

Sukces gospodarczy

jest w naszym kraju czymś podejrzanym i budzącym niemal automatycznie podejrzenia o nieuczciwość. Dlaczego milczy się o przyczynach bogactwa narodów? Jak się wydaje, wielu Polaków woli przywileje od wysiłku. Do rządzących należy więc stworzenie bodźców pobudzających ludzi do działania. Najważniejsze instytucje gospodarcze państwa tymczasem wciąż traktowane są po macoszemu, a niektóre (np. Rada Polityki Pieniężnej) — są zagrożone, również za naszą, „elektoratu”, sprawą.

Paźniewski żałuje, że za mało miejsca poświęcono w dyskusji „procesowi społecznego wykluczenia”. Nie bardzo rozumiem, skąd ten żal, skoro — jak sam wyjaśnia — wykluczenie jest możliwe tylko w systemach totalitarnych. W wolnym społeczeństwie nie ma wykluczonych, bo każdy decyduje o sobie, także o tym, czy chce ciężko pracować na własny dobrobyt. W gospodarce rynkowej zawsze istnieje pewien poziom tzw. bezrobocia naturalnego. W zależności od potencjału i stopnia rozwoju gospodarki, może on mieć różną wielkość. Katastrofalne polskie bezrobocie (w lipcu br. 15,9 proc.) nie wzięło się tymczasem ani z planu Balcerowicza, ani z reform Buzka. To w dużej mierze wynik myślenia życzeniowego, odziedziczonego po socjalistach wszelkiej maści, oraz nawyków ręcznego sterowania gospodarką, niezliczonych koncesji i rozdrapywania kraju, skutecznie wdrażanego zarówno przez „lewicę”, jak i „prawicę”.

Pomyślmy o skali trudności

przemian po 1989 roku. Należało ratować wszystko: politykę, gospodarkę, kulturę, naukę, ochronę zdrowia, system ubezpieczeń, nawet sport. Coś jednak udało się ruszyć. Czy możemy w 2001 roku powiedzieć, że nic się nie zmieniło? Bez oszczędności nie ma inwestycji. Przejadanie zysków, tak głośno i stanowczo postulowane przez liczne w nowym parlamencie reprezentacje niezadowolonych, oznacza, że nie zainwestujemy nic. Zapłacą za to następne pokolenia, o ile nie pochłonie nas wcześniej dziura budżetowa.

Nie można zgodzić się też ze stwierdzeniem, że Unia Europejska narzuca Polsce wysokie standardy prawne i ekonomiczne wyłącznie po to, by nasz kraj wykorzystać. Niska inflacja i wysokie PKB wymagane są tak samo od krajów stowarzyszonych, kandydujących, jak i starych członków. Kraje członkowskie UE są prawnie zobowiązane do unikania nadmiernego deficytu budżetowego. Deficyt nieprzekraczający 3 proc. PKB danego państwa jest wymagany zapisem Protokołu nr 20 Traktatu z Maastricht. Jest to również niezbędne kryterium uczestnictwa w Europejskiej Unii Walutowej i przyjęcia euro. Kandydująca i dostosowująca się do wymagań członkowskich Polska musi się tym warunkom podporządkować. Inne kryterium z Maastricht (wpisane do konstytucji RP w art. 216 ust. 5) stanowi, że dług publiczny nie może przekroczyć 60 proc. wartości PKB w danym roku budżetowym. Wytyczne Międzynarodowego Funduszu Walutowego mają chronić wszystkich członków UE, bo pogorszenie sytuacji w jednym kraju zagraża koniunkturze na całym kontynencie.

W polityce międzynarodowej

liczy się realne znaczenie państwa na arenie międzynarodowej, a nie sentymenty historyczne czy nawet sympatie opinii publicznej. Od nas zależy, czy o Polskę warto będzie się upomnieć równie stanowczo, co o Kuwejt. Podobnie nie ma się co zżymać na to, że Unia nie chce stracić na wejściu Polski. Twierdzimy, że już zyskała, a jeszcze więcej zyska w przyszłości. Dobrze, dlaczego więc uważamy, że tracimy? Wpływ na decyzje i adekwatną do potencjału pozycję będziemy mieli dopiero po wejściu. Na razie musimy poprawić nasze marne wyniki! Asymetria jest oczywista. Deficyt w handlu zagranicznym utrzymuje się na wysokim poziomie przekraczającym 5 mld zł. Na jakiej jednak podstawie Paźniewski twierdzi, że większość napływającego do Polski kapitału to pranie brudnych pieniędzy? Dlaczego nie pyta o przyczyny opisywanej niechęci zagranicznych inwestorów do tworzenia nowych miejsc pracy? Czy koszt pracy musi być tak wysoki? Kogo chroni obecny kodeks pracy?

Paźniewski zarzuca Grajewskiemu głoszenie „darwinizmu społecznego”. Współczesna globalna ekonomia premiuje myślenie niszami. W grze rynkowej wygrywa ten, kto znajdzie dla siebie choćby mały skrawek lekceważony przez potężnych. Wciąż nie wykorzystujemy szansy, którą jest nasza słabość. Już upomnieli się za Odrą o naszych informatyków, a nad fiordami o lekarzy... Możemy być krajem wybitnych fachowców. Niestety, Polska pozostaje krajem o gospodarce surowcowej, a może pójść na przykład w ślady Finlandii czy Estonii, gdzie motorem jest zaawansowana technologia.

Wydaje się, że najwięcej zastrzeżeń budzi poziom przestrzegania i

jakość prawa.

Z tego m.in. powodu nie da się zaliczyć Polski do krajów wysokiej cywilizacji. To od nas — obywateli — zależy, czy błędy, krótkowzroczność i populizm polityków zupełnie sparaliżują życie społeczne. Jako obywatel marzę o państwie prawa, w którym przestępstwo (również na szczytach władzy czy w świecie wielkich pieniędzy) doczeka się kary, i nie chronią przed nią immunitet, „plecy”, zdolność wpłacenia wysokiej kaucji, „niska szkodliwość społeczna” czy — pośrednio — opieszałość sądów. Chciałbym się leczyć, kształcić i załatwiać sprawy w urzędzie bez odczuwania presji, że „bez załącznika” nie ma o czym rozmawiać. Niestety, z żalem zauważam (vide: wyniki wyborów), że na razie (?!) w Polsce stanowię mniejszość. Szara strefa, korupcja, pogarda dla własności, lekceważenie wartości uczciwej pracy, porządku i brak szacunku dla zdolności i wiedzy innych oddala nas jednak od cywilizowanej części świata. Nie uderzajmy w tzw. elity, lecz we własne piersi.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama