Społeczeństwa konsumpcyjne żyją mitem ideału. Wydaje nam się, że należy nam się produkt najwyższej jakości. Problemem jest to, gdy zaczynamy w ten sposób patrzeć na osoby, odrzucając je z powodu ich wad czy niepełnosprawności
Społeczeństwa konsumpcyjne żyją mitem ideału. Wydaje nam się, że należy nam się produkt najwyższej jakości. Problemem jest to, gdy zaczynamy w ten sposób patrzeć na osoby, traktując ich niedoskonałości, słabości czy niepełnosprawność jako podstawę do ich odrzucenia.
Podczas swego wykładu dla Powszechnego Uniwersytetu Nauczania Chrześcijańsko-Społecznego (PUNCS) w dniu 10 kwietnia 2021 s. Barbara Król, dyrektorka Domu Pomocy Społecznej Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi w Warszawie, mówiła, między innymi, o rozterkach wielu ludzi: dlaczego takie dziecko? Dlaczego takie upośledzone? I dawała swą odpowiedź, że jest to dla jakiegoś celu, że ta osoba została nam dana właśnie aby przyjąć ją, taką jaka jest i tylko jej zabezpieczyć potrzebne warunki bytowe, potrzebną opiekę. „Kiedy właśnie tak nie raz stoję nad łóżkiem tych niepełnosprawnych dzieci, to nie mogę sobie wyobrazić, że są zabite w łonie matki, bo taka była możliwość, jeżeli to chore dzieci. Tylko po prostu widzę w nich Boży dar. Kiedy właśnie są takie, jakie są, należy umieć je przyjąć, umieć też w niektórych momentach podziękować za nie, bo naprawę to są anioły”.
Słuchacze PUNCS łączą się w zespoły mniej więcej 5-osobowe i wspólnie wykonują opracowanie dotyczące praktycznego zastosowania wartości lub zasad katolickiej nauki społecznej. W kursie trwającym od 6 lutego 2021 do 15 stycznia 2022 aż dwa takie zespoły zajęły się tematem niepełnosprawności, zaś podczas pierwszej prezentacji tematu reprezentantka jednego z tych zespołów, pani Janina Reich-Delebis, użyła wyrażenia o tym, by społeczeństwo nauczyć niepełnosprawności.
W sieci dostępny jest wykład prof. Ryszarda Stockiego z Instytutu Karola Wojtyły o micie ideału. Najprostszym tu przykładem jest małżeństwo. Po kilku latach życia razem dochodzą do wniosku, że ich małżeństwo nie spełniło ich oczekiwań, a ta druga osoba nie jest taką, jaką oni sobie ją wyobrażali. Wierzyli że ta osoba będzie ideałem, jednak okazuje się nim nie być, a więc decydują się na rozwód. Stocki opisuje, że u źródeł tego zjawiska leży konsumpcjonizm, czyli wiary w to, że kupowanie produktów i usług daje nam szczęście. Potem również zmieniamy ludzi wokół nas w rzeczy, które są tylko po to, żebyśmy byli szczęśliwi. Skoro „każdego można kupić”, to trzeba mieć dużo pieniędzy. Kiedyś tradycyjnie to się nazywało po prostu „chciwość”. Szuka się każdej możliwej okazji do tego, żeby jeszcze więcej zarobić, często z wykorzystywaniem naiwności lub niewiedzy innych. Potem dochodzi do odkrycia, że choć się ma dużo pieniędzy, to nadal nie jest się szczęśliwym. To rodzi depresję, ale również gniew i złość, ale nie na siebie, że cos źle zrobiłem i teraz muszę coś zmienić, ale to jest gniew na innych. Wina leży w innych, bo nie spotkałem tego ideału. Mit jest po to, żeby nie musieć nic robić, nie musieć się zmieniać, starać, walczyć o kogoś. A drugi człowiek nie ma się zmieniać, bo on powinien już taki być od samego początku. Powstaje stan nieodpowiedzialności, duchowego lenistwa, niechęci do angażowania się w cokolwiek, życia z dnia na dzień bez specjalnego sensu. Do tego stanu doprowadza nas wiara w mit ideału.
Co z tym możemy zrobić? Profesor Stocki podpowiada, by zdać sobie sprawę z tego, że jakakolwiek zaleta, jaka jest na tej ziemi, jest zawsze powiązana z jakąś wadą, słabością. Siła i słabość występują zawsze w parach. Musimy kupować jedno razem z drugim. A druga ważna rzecz, w którą ludzie coraz mniej wierzą, to prawda, że człowiek może się zmieniać, ale potrzebuje do tego między innymi naszej wiary, że się może zmienić. Sztuka zmieniania się jest całkowicie zapomniana.
Instytut Myśli Schumana w swych działaniach, takich jak organizacja Wspólnot Serca, stara się odchodzić od podziału zero-jedynkowego, bo każdy z nas nie jest w pełni sprawny. Każdy z nas ma deficyt. To wynika również z pewnej logiki, że każdy jest grzeszny. Ten deficyt jest spójny z całym systemem naszej wiary. Jedna osoba ma deficyt w wymiarze fizycznym, inna mentalnym, inna psychicznym i tak dalej.
Nauczyć społeczeństwo niepełnosprawności to, między innymi, uświadomić, że wszyscy mamy swe deficyty i tak powinniśmy zawiązywać wzajemną współpracę, aby kto inny swym talentem rekompensował mój deficyt. Jak długo ludzkim myśleniem będzie rządził mit ideału, tak długo małżeństwa będą się rozwodzić, pogłębiać się będzie regres demograficzny, więdnąć będzie zaufanie, a opieranie gospodarki na indywidualizmie oraz egoizmie skutkować będzie obniżaniem wyników ekonomicznych. Niepełnosprawni są nam potrzebni do tego, aby swą obecnością przypominać. iż my sami jesteśmy z deficytami oraz grzechami.
Świadomość naszej wspólnej niepełnosprawności winna pomagać patrzeć z wyrozumiałością na wady naszych współpracowników. Jeśli będziemy sobie wzajemnie służyć, wtedy pomniejszymy pole oddziaływania tych wad - przestaną one być dokuczliwymi. Za to pamiętajmy, że za wadą kryje się jakaś zaleta, jakiś potencjał, który trzeba odkrywać i wykorzystywać. Im bardziej ludzie będą sobą, tym lepiej wykorzystają własne talenty i zrekompensują wady. Aby zaś dotrzeć do tego, kim się naprawdę jest, kim się powinno być, potrzebna jest poważna praca w konfesjonale.
Papież Franciszek w encyklice Fratelli tutti (19-21) pisał, że przy mentalności odrzucającej życie wieczne, gdy wszystko kończy się wraz z nami, wówczas „liczą się tylko nasze osobiste interesy. Tak więc przedmiotem odrzucania nie są tylko pokarm czy dobra zbywające, ale często same istoty ludzkie. (...) To odrzucenie wyraża się na wiele sposobów, na przykład w obsesji na punkcie obniżania kosztów pracy, bez brania pod uwagę poważnych konsekwencji, jakie to powoduje, gdyż bezrobocie, jako bezpośredni skutek, poszerza granice ubóstwa. (...) Istnieją zasady ekonomiczne, które okazały się skuteczne dla rozwoju, chociaż nie w tej samej mierze dla integralnego rozwoju człowieka. Wzrosło bogactwo, ale pozbawione równości, co prowadzi do powstawania nowych form ubóstwa”.
Uwagi Papieża wskazują na ekonomiczny wymiar niepełnosprawności. Gdzie panuje kultura odrzucenia, czego jaskrawym objawem jest zabijanie dzieci niepełnosprawnych, tam nigdy nie zaistnieje zrównoważony rozwój. Gdzie jednak niepełnosprawni są widoczni na ulicach, tam przypominają o godności każdego człowieka i pozwalają budować kulturę przyjmowania. Zauważanie drugiego człowieka, dostrzeganie w nim anioła, jak w wykładzie siostry Barbary, sprawia, że konsumpcja przestaje być rzeczą najważniejszą. A wówczas nie uruchamia się kolejność zdarzeń opisywana przez prof. Stockiego, kiedy nie tylko rzeczy, ale i ludzie służą wykorzystaniu. Na koniec ci ludzie przeznaczani są do wyrzucenia. To jednak tworzy gospodarkę niestabilną, przytłoczoną odpadkami oraz poprzez nieuniknione rosnące zadłużenie prowadzącą do bankructwa.
Warto patrzeć na drugiego człowieka z sympatią, nawet gdy ma braki i wady. Przypomina to, że ja sam mam braki i wady, zaś podejmując współpracę możemy te braki rekompensować. Warto również pamiętać, że każda wada może przekształcać się w zaletę.
Sługa Boży Robert Schuman pisał: „Dopóki naród nie udoskonali swej budowy, nie osiągnie wewnętrznej jedności, dopóki jest zagrożony w swej egzystencji lub niepodległości, dopóki jego sąsiedzi zachowują się jak rywale i przeciwnicy — najczystszym uosobieniem powinności obywatelskiej jest nacjonalizm (...). Następnie, jak to często w życiu bywa, to co jest cnotą, przeradza się w wadę, to co było słusznym i uzasadnionym odruchem ochrony i obrony, staje się źródłem konfliktów i niepewności. (...) Po dwóch wojnach światowych uznaliśmy w końcu, że najlepszym zabezpieczeniem dla narodu nie jest ani izolacja, ani własna siła, jakakolwiek by była jego potęga, lecz solidarność narodów, którymi kieruje ten sam duch i które we wspólnym interesie akceptują wspólne zadania” (Dla Europy, Kraków 2003, s. 20-21)
Niniejszy tekst stanowi część cyklu artykułów powstałych w ramach Powszechnego Uniwersytetu Nauczania Chrześcijańsko Społecznego (PUNCS)
opr. mg/mg