O twórczości Jacka Dukaja - literaturze fantastycznej, w której jest miejsce na religię i metafizykę
Ubiegły rok w literaturze polskiej należał bez wątpienia do Jacka Dukaja. Wydana w 2007 r. megapowieść „Lód” otrzymała w 2008 r. niemal wszystkie najważniejsze nominacje i nagrody literackie.
Księgarskie półki zapełniły się wznowieniami jego powieści i zbiorów opowiadań, a wszystko to za sprawą powieści „Lód”, o której w ubiegłym roku mówiło się najczęściej i to w samych superlatywach. Można powiedzieć, że jedynym autorem science fiction, którego dotąd w naszym kraju traktowano poważnie, był Stanisław Lem. Poza tym wciąż pokutuje opinia, że fantastyka naukowa to w gruncie rzeczy nic poważnego, literatura średnich lotów dla młodzieńców — zapaleńców. „Lód” Dukaja, mam nadzieję, przełamał ten krzywdzący dla literatury SF stereotyp. Świadczy o tym już sam fakt przyznania jej nominacji do kilku literackich nagród (m.in. do Nagrody im. Mackiewicza czy NIKE). Wreszcie też książka należąca do kręgu fantastyki zdobyła nagrodę pozaśrodowiskową i to od razu najstarszą nagrodę literacką w Polsce: Nagrodę im. Kościelskich. Środowiska miłośników SF po raz kolejny uhonorowały Dukaja swoją najważniejszą nagrodą, tzw. Zajdlem.
Jacek Dukaj zadebiutował opowiadaniem „Złota Galera” w wieku 15 lat. Opowiadanie zostało natychmiast wydrukowane w „Fantastyce”, a jej naczelny absolutnie nie uwierzył w młody wiek autora. W końcu okrzyknięto Dukaja „złotym dzieckiem polskiej fantastyki”. Jednak szersza publiczność usłyszała o nim dopiero w 2002 roku, przy okazji nominacji filmu animowanego do Oscara. Chodziło o „Katedrę” Tomasza Bagińskiego, animacji opartej na opowiadaniu Dukaja o tym samym tytule. Dziś pisarz ma 34 lata i w swym dorobku kilkadziesiąt opowiadań i kilka powieści. Jest znany z budowania wielowarstwowych światów, które mocno osadzone są w nauce, zgodnie z jej aktualnym stanem. Np. pomysł występujących w „Lodzie” Lute zbudowany jest na „autentycznych efektach kwantowych nadpłynności helu w okolicy zera Kelvina”. Ktoś, kto nie ma pojęcia o fizyce czy kosmologii, może się nieco pogubić, ale na szczęście nie technologie są w beletrystyce Dukaja najważniejsze.
Stawiany obok Lema Jacek Dukaj mówi, że postanowił wypełnić lukę w fantastyce, która była długo ślepa na religię i metafizykę: „W literaturze science fiction ludzie byli albo areligijni, albo jeśli wierzący, to ich wiara traktowana była jako złudzenie czy wręcz choroba psychiczna”. Zapytany w jednym z wywiadów, dlaczego porusza takie właśnie tematy odpowiedział, że zwraca się ku „Rzeczom Naprawdę Wielkim”, a takie są dla niego kwestie religijne. W jego twórczości więc istotne miejsce zajmują pytania o wiarę, wolną wolę, o Boga, o Prawdę, o przyszłość człowieka, porządek świata. Wiele jego opowiadań („Ziemia Chrystusa”, „Katedra”, „Medjugorie” czy „Korporacja Mesjasz”) wpisało się wręcz w nurt religijny polskiej fantastyki.
Dukaj pokazuje, że można zadawać poważne metafizyczne pytania w nierealnym świecie konwencji powieści fantastycznej. Mnogość szczegółowo budowanych światów, alternatywne historie, barokowe opisy i konstrukcje — zarówno słowne, jak i fabularne, udane, lecz niełatwe małżeństwo fizyki z filozofią — to cechy charakterystyczne jego prozy. Literatura Dukaja jest wymagająca, żeby wynieść z niej całe zawarte bogactwo znaczeń, trzeba dorównać autorowi erudycją. To dla ambitnego czytelnika nie lada wyzwanie. W jednej z audycji radiowych usłyszałam, że Jacek Dukaj obecnie pracuje nad doktoratem pod kierunkiem ks. prof. Michała Hellera. Choć sam pisarz tego nie skomentował, to spotkanie tych dwóch osobowości wydaje mi się całkiem naturalne.
Maciej Witkowiak
Klub Fantastyki Naukowej „Druga Era”
W 1918 roku Polska nie odzyskuje niepodległości. Nigdy nie wybucha rewolucja bolszewicka ani wojna światowa. Zamiast tego, Warszawa, Petersburg i szereg miast zostaje skutych lodem całorocznej zimy. Historia Europy dosłownie zamarza wraz z pojawieniem się w 1908 roku tajemniczych istot na skutek upadku meteorytu tunguskiego. Owe istoty nazwano Lute — poruszające się żywe organizmy z ciekłego helu, niosące otoczeniu wieczną zmarzlinę. Lute jednak to nie tylko mróz. Nowe pierwiastki przyniesione wraz z Lutymi dają niezwykle lekkie i wytrzymałe materiały - źródło oszałamiających technologii oraz bogactwa dla potrafiących je zaprząc w służbę kapitału. Syberia, dysponując największymi złożami nowych minerałów, mimo ciągłej zimy — kwitnie, ogarnia ją gorączka nagłych fortun i wynalazków. Co ciekawe, dla ludzi żyjących w rzeczywistości skutej lodem nie ma miejsca na relatywizm. Wszystko jest czarne albo białe, prawdziwe albo fałszywe, wcielony świat zero-jedynkowy.
W Warszawie latem 1924 roku temperatura osiąga 20 stopni poniżej zera. Benedykt Gierosławski — zdolny student matematyki, hazardzista i utracjusz, ma za rządowe ruble wyruszyć pierwszą klasą kolei transsyberyjskiej z Warszawy do Irkucka, w celu odnalezienia swego zaginionego ojca — powstańca, zesłańca, inżyniera geologa. Kilka lat wcześniej ojciec jako jeden z pierwszych rozpoczął badania nad Lutymi, rzekomo zdobywając umiejętność kontaktu z tymi istotami. Możliwość komunikacji to perspektywa niewyobrażalnej potęgi - wszak kto potrafi rozmawiać z Lutymi, może nakłonić je do swych celów. Gierosławski trafia w samo centrum rozgrywek frakcji zwolenników Lutych i ich przeciwników. Wśród pierwszych są potężni oligarchowie syberyjscy oraz liczne sekty uznające Lute za Boskie anioły. Wśród drugich jest sam car Mikołaj II, który postanawia wydać wojnę Lutym, i z pomocą wizjonera - Nicoli Tesli, buduje skuteczną ku temu broń. Na tym tle straceńcze boje o niepodległość prowadzi Józef Piłsudski, który po nieudanym powstaniu wraz z resztkami legionu japońskiego uparcie toczy na Syberii zażartą walkę partyzancką, na zapleczu trwającej wciąż wojny japońsko— rosyjskiej.
Fantastyka? Oczywiście, i to w najlepszym wydaniu! Ale nie tylko, gdyż powieść Jacka Dukaja „Lód”, dziejąca się w alternatywnej rzeczywistości, napisana została z rozmachem i stylem, jaki znaleźć można w wielkich XIX-wiecznych książkach. Dało to w efekcie dzieło, wobec którego trudno jest przejść obojętnie.
Dukaj przy założeniach świata „Lodu” posiłkował się historiozoficznymi koncepcjami odkrywanego na nowo rosyjskiego, przedrewolucyjnego filozofa — M. Bierdiajewa. Służą mu one za punkt wyjścia dla własnych rozważań sensu historii, istoty dobra i zła, relacji człowieka i Boga, ojca i syna, kobiety i mężczyzny. W warstwie językowej w „Lodzie” mamy zdania wielokrotnie złożone, dogłębne charakterystyki psychologiczne postaci, długie opisy przyrody. Jedynym słowem, dostajemy książkę o zawartości znikającej z kanonu lektur szkolnych i ofert wydawnictw.
Sukces czytelniczy „Lodu” (ponad 20 tys. sprzedanych egzemplarzy) udowodnił, że klasycznie prowadzona narracja, naszpikowana trudną treścią, do tego w opasłym tomiszczu (ponad 1000 stron), na początku XXI wieku nie zniechęca współczesnego, w znacznej mierze młodego czytelnika. Dukajowi udała się więc sztuka, która na polu muzyki powiodła się zespołowi Lao Che z płytą „Powstanie Warszawskie” — dotarł do dzisiejszego odbiorcy głębią dziedzictwa, jaką posiada przeszłość — w tym przypadku przybliżył dawną literaturę, filozofię czy pojmowanie historii. Cieszy, że taki rodzaj pisarstwa nie jest zamkniętym rozdziałem literatury, duszonej dziś w obowiązkowym gorsecie relatywizmu i mętnej narracji.
Wartym odnotowania jest fakt, że we współczesnej polskiej literaturze potrzeba było fantastyki do napisania takiej książki. Widocznie tylko taka konwencja obecnie może - poprzez powieść - udźwignąć pytania ostateczne, co po raz kolejny w dziejach wskazuje, iż maluczcy mają możność widzieć i wyrazić to, co zostało zakryte przed mądrymi.
opr. mg/mg