Internet stworzył i ciągle stwarza nowe możliwości komunikacji: od emaila aż do mediów społecznościowych. Jednak w tych nowych możliwościach ukryte jest poważne niebezpieczeństwo: zubożenie świata bezpośrednich więzi
image: www.sxc.hu
— Proszę Księdza, czy to nie jest tak, że odkąd poprzez Internet mamy wiele możliwości komunikowania się — gg, nasza-klasa, facebook, czy SMS — tracimy „coś” w relacjach z drugim człowiekiem?
— Niestety takie formy komunikowania oznaczają to, że tracimy wiele, gdy chodzi o relacje z innymi osobami i o tworzenie więzi międzyludzkich. Pierwszą rzeczą, jaką Bóg wypowiedział w Biblii na temat nas, ludzi, było stwierdzenie, że nie jest dobrze człowiekowi być samemu. Chyba każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że Bóg ma rację i że nas dobrze rozumie. Jedynym sposobem na faktyczne pokonanie osamotnienia są osobiste kontakty i bezpośrednie rozmowy oraz fizyczna bliskość tych, których kochamy i którzy nas kochają. Kontakty za pośrednictwem Internetu i mediów elektronicznych to tak, jak spożywanie smacznych potraw poprzez szybę. Od samego patrzenia na jedzenie jeszcze nikt nie zaspokoił głoduJ . Syn Boży stał się jednym z nas, przyszedł do nas w widzialnej — a nie wirtualnej! — postaci i pozostaje z nami na zawsze w Eucharystii po to, byśmy wiedzieli, że nic innego nie nasyci serca człowieka, jak tylko bycie blisko innych ludzi oraz komunikowanie im miłości w bezpośredni, widzialny sposób: poprzez fizyczną obecność, poprzez nasze słowa i czyny, których oni tu i teraz potrzebują, a także poprzez czułość i serdeczność, której nie da się komunikować na dystans. Internet oraz inne media elektroniczne mogą pełnić pozytywną rolę jedynie w podtrzymywaniu więzi i tylko wtedy, gdy w danym momencie fizyczne bycie razem z jakiegoś powodu nie jest możliwe. Jednak nigdy kontakt wirtualny nie może zastąpić kontaktu realnego.
— Poprzez wysyłane „minki” czy inne znaki i symbole próbujemy odzwierciedlić własne samopoczucie oraz nasze przeżycia i emocje. Czy to nie jest złudne?
— Oczywiście, że może to być całkiem złudne. Dla przykładu, ktoś przeżywający załamanie czy rozpacz, może drogą wirtualną przesyłać słoneczka, uśmiechy i całusy, chociaż nosi w sobie w tym momencie zupełnie inny świat myśli i przeżyć. W rozmowie bezpośredniej tego typu wprowadzanie w błąd rozmówcy czy ukrywanie własnych stanów emocjonalnych jest znacznie trudniejsze, a zwykle wręcz niemożliwe. Ponadto mimiką twarzy, spojrzeniem, gestem, tonem głosu można zakomunikować znacznie więcej i w znacznie bardziej osobisty sposób niż za pomocą wszystkich „minek”, jakie — w identycznej postaci! — są do naszej dyspozycji w komputerach czy telefonach komórkowych.
— Czym można wytłumaczyć fakt, że wolimy korzystać z Internetu i komunikować się ze znajomymi, zamiast spotykać się osobiście?
— Sądzę, że zdecydowana większość osób woli komunikować się bezpośrednio i cieszyć się fizyczną, widzialną, namacalną obecnością drugiej osoby. Tylko taka żywa i bezpośrednia obecność nas w pełni cieszy i tworzy poczucie bezpieczeństwa. To, że coraz więcej osób coraz więcej czasu spędza przed komputerem, ograniczając się głównie do wirtualnego kontaktu, najczęściej nie wynika z tego, że te osoby tak chcą, ale z tego, że mają trudności w budowaniu rzeczywistych relacji i więzi realnych. Z konieczności wmawiają sobie wtedy, że wystarczą im kontakty wirtualne. To jest robienie dobrej miny do złej gry. Coraz więcej dzieci, młodzieży i dorosłych w naszych czasach to analfabeci w dziedzinie budowania więzi, bliskości, zaufania, przyjaźni. Właśnie dlatego coraz więcej ludzi skarży się obecnie na osamotnienie, albo popada w uzależnienia od alkoholu, narkotyków czy „dopalaczy”, czyli od takich substancji, które imitują kontakt z osobami, gdyż modyfikują nasze przeżycia. To jest jednak najkrótsza droga do cierpienia i degradacji człowieka.
— Czy fizyczna obecność nie powinna być dla nas najważniejsza? Bo przecież skąd pewność, że kiedy z kimś koresponduję elektronicznie — nie zajmuję się czymś innym, jakimś zaległym zadaniem...
— W kontakcie wirtualnym nigdy nie mamy pewności tego, czy ta druga osoba jest tu i teraz rzeczywiście dla nas, na ile jest skupiona na tym, co jej komunikujemy oraz w jakim sama znajduje się stanie. Także my sami możemy ulegać pokusie, by robić kilka rzeczy na raz, w tym między innymi kontaktować się wirtualnie z drugą osobą. Tam, gdzie kontakt polega jedynie na wymianie wiadomości tekstowych — bez widzenia się i słyszenia — ta druga osoba może być nawet pod wpływem narkotyków czy skupiać się na czymś zupełnie innym, albo wysyłać nam cudze teksty jako swoje własne. Podobnie my sami możemy niestety wprowadzać „rozmówcę” w błąd. Z powyższych powodów ważnym zadaniem dorosłych, a zwłaszcza rodziców, jest niedopuszczanie do tego, by dzieci i młodzież fascynowali się Internetem, komputerem czy jakimś portalem społecznościowym bardziej niż samym sobą, życiem i prawdziwą przyjaźnią z prawdziwymi ludźmi. Z kolei zadaniem młodych ludzi jest większa dyscyplina w korzystaniu z mediów elektronicznych i częste pamiętanie o zasadzie: wracaj szybko ze świata wirtualnego do świata realnego, gdyż tylko w prawdziwym świecie możesz doświadczyć prawdziwej radości!
opr. mg/mg