Sposób na siebie [N]

Jak być lepszym? Jak zmienić swoje złe nawyki? Jak nauczyć się żyć sensownie?

Jak być lepszym, jak poprawić swoje
wady, jak nad nimi pracować? ...skoro
cały czas się potykam, popełniam
te same grzechy, wady pozostają
te same. Może lepiej odpuścić,
dać sobie spokój?

Konieczna wątpliwość

A kto powiedział, że masz się zmienić? Kto? Wszyscy! W telewizji ktoś mówi, jak mamy się ubierać, jak się zdrowo odżywiać, jakiej muzyki powinniśmy słuchać. Kobiety powinny doskonale łączyć role matki, menadżerki i kochanki. Mężczyźni zaś mają być dojrzali, powinni nosić taliowane koszule i jasno wyrażać swoje uczucia. Idą nowe czasy i biada temu, kto nie obsługuje Excel'a i nie przeszedł treningu rozwoju osobistego!

To nie są wątpliwości dedykowane wszystkim. Jedynie tym, którzy są zbyt skłonni do samokrytyki.

Mam na myśli ludzi, którym wystarczy, że ksiądz wspomni w kazaniu o konieczności nawracania, że ktoś zrobi niezadowoloną minę albo ktoś z bliskich odburknie zamiast się uśmiechnąć — a oni już czują się postawieni do kąta. Przestraszeni, skarceni, chętnie przepraszają i rozpamiętują swoją winę. Zamiast być i rozwijać się, trapią się, jak mogą zadowolić innych.

Nie ma ich zbyt wielu. W latach 30. XX wieku psychoanalityczka Karen Horney napisała „Neurotyczną osobowość naszych czasów” i miała to być diagnoza stanu emocjonalnego społeczeństw Europy tuż przed wybuchem wojny. Żeby dziś dokonać takiej diagnozy, musiałaby napisać „Narcystyczną osobowość naszych czasów”. Mamy coraz grubszą skórę, wrażliwców jest coraz mniej, i to im dedykuję tę wątpliwość: a kto ci powiedział, że masz się zmienić?

Czy to znaczy, że ci wszyscy wrażliwcy mają zostać bezczynni? Absolutnie nie. Przed nimi stoi zadanie wcale niełatwe: rozpoznać swoją siłę, nazwać swoje talenty i potencjalności, znaleźć przyjaciół, pozwolić im się polubić.

I co najtrudniejsze: tworzyć więzi i jednocześnie zachować chwile samotności. Wielki Post to m.in. wezwanie do przekraczania swoich ograniczeń i pokonywania słabości. Żeby móc się PRZEKRACZAĆ, trzeba najpierw mocno BYĆ.

Po włączeniu do prądu działa lepiej

Przynajmniej tak mówi jedno z praw Murphy'ego. Jeśli twoja lodówka nie chłodzi tak jak powinna, to po włączeniu do prądu zadziała lepiej. Pół biedy, jeśli chodzi o lodówkę, ale co robić, jeśli w nas coś nie działa? Bo wady pozostają niezmienione, a grzechy nasze te same aż nudne. Co robić? Dokładnie to samo. Włączyć do prądu.

Jest taka Ewangelia — o czterech mężczyznach, którzy wybili dziurę w dachu czyjegoś domu i na kilku sznurkach opuścili przez ten otwór piątego z nich. Był sparaliżowany. Ewangelista mówi, że Jezus, widząc ich wiarę, odezwał się do tego biedaka. I był to początek cudu. Ci czterej to jest czuła twarz Kościoła. Spotkanie z nimi to jest początek cudu...

Włącz do prądu, to znaczy po pierwsze: znajdź sobie takich czterech. Albo dwóch chociaż, albo jednego. Takiego przyjaciela albo wspólnotę, gdzie znajdziesz wsparcie. Oni ci w kilka minut powiedzą coś, do czego sam dochodziłbyś miesiącami. Czasem powiedzą coś trudnego — i Bogu dzięki! Rację miał osioł ze Shreka: Tylko przyjaciół stać na taką szczerość!

Po drugie: rozpoznaj swoją niemoc. Co to jest, co cię tak paraliżuje? Wyobraź sobie oś x, od zera do dziesięciu. Na ile byś na tej skali ocenił swoją... np. umiejętność wyrażania przykrych przeżyć? Dziesięć oznacza, że potrafisz iść do kogoś, powiedzieć, z czym ci jest trudno, i jasno wskazać, jakiej pomocy ci potrzeba. Zero oznacza, że paraliżuje cię myśl o rozmowie, złości cię, że inni sami się nie domyślą, co ci jest, i nie szukasz pocieszenia. Zaznaczyłeś? Teraz na tej samej skali zaznacz, na ile byś chciał umieć wyrażać przykre uczucia. Od jednego do dziesięciu.

Idealnie jest, kiedy to, jaki chcesz być, jest trochę wyżej od tego, jaki jesteś. Wyżej, czyli jest nad czym pracować. Ale trochę wyżej, czyli ta zmiana jest możliwa, jest w twoim zasięgu.

Dwa rozwiązania

Ale bywa tak, że nasze aspiracje czy oczekiwania do samych siebie są tak odległe od tego, jacy jesteśmy, że zmiana jest niemożliwa. Bo duża różnica to jest przepaść nie do pokonania. To jest niemoc ukryta w krótkim:

nic nie mogę zrobić.

Są dwa sposoby, żeby zmniejszyć tę przepaść. Po pierwsze, urealniasz ideał, to znaczy sprowadzasz go do możliwych rozmiarów. Na przykład ambitny cel, że swoją wadę wymowy tak wyszlifujesz, że za rok będziesz miał głos radiowy, zastępujesz celem bardziej realnym: przez dwa tygodnie, każdego dnia, przeczytasz sobie na głos i przesadnie wolno krótki tekst. Po dwóch tygodniach inny tekst. Potem uczysz się mówić: dzień dobry, o której odjeżdża najbliższy pociąg do Krakowa? Wielkie plany niosą ryzyko rozczarowania. Małe kroki pozwalają doświadczyć konkretnych sukcesów.

Drugie wyjście: urealniasz obraz siebie. Nie znaczy to, że wmawiasz sobie: jestem odważnym alpinistą, ludzie uważają mnie za lidera. Nie chodzi o to, żeby siebie oszukać, ale sprawdzić, czy aby nie mylisz się co do siebie. I niepotrzebnie się boisz każdego wyzwania. Jak to sprawdzić? Najprościej jest zapytać innych. Ci czterej z Ewangelii kolejny raz okazują się bezcenni...

Ks. Rafał Kowalski
psycholog, socjoterapeuta, współpracuje ze Wspólnotą Bożego Ojcostwa

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama